YEZZ - NAJLEPSZA SPACERÓWKA NA ŚWIECIE

YEZZ - NAJLEPSZA SPACERÓWKA NA ŚWIECIE

Jestem mamą trójki dzieci. Każde z moich dzieci jeździło innym wózkiem, ale jest jeden model spacerówki, z którego korzystało każde z nich. Właśnie pisząc ten post uświadomiłam sobie, że jest tylko jeden wózek, który zawsze mogę polecić, który wiem, że się sprawdzi, który jest naprawdę tym najlepszym. Wózków, które lubię jest  kilka, ale do każdego z nich mogłabym mieć jakieś dodatkowe wymagania. Do tego jednego nie. Zaraz Ci opowiem o jakim wózku mowa i dlaczego jest dla mnie taki wyjątkowy. Najpierw jednak poproszę Cię o przeczytanie mojego pierwsze wpisu o spacerówce, którą testowałam z Matyldą. Tam zobaczysz najfajniejszą spacerówkę w szczegółach, w tym wpisie zobaczysz ten sam wózek w praktyce. 


Dlaczego ponownie zdecydowałam się na ten sam wózek?

Wybrałam Quinny Yezz kolejny raz, bo jest wyjątkowy. Lekki jak piórko - waży tylko 5 kg. Mały - nie znalazłam miejsca w domu, w którym by się nie zmieścił - może leżeć, może też być postawiony pionowo. Latawiec - tak często słyszałam to określenie, że sama zaczęłam je używać - można go nosić na ramieniu, co po pierwsze jest mega wygodne, a po drugie wygląda jakbyśmy faktycznie nosili latawiec. Materiał - tkanina wodoodporna, z której jest wykonany, to jest coś za co ja - matka będę dziękować, nie ma plamy, która na nim zostanie. Łatwość prowadzenia - jest zwinny, dzięki elastycznym kółkom prowadzi się na prawdę bardzo lekko. Ponadto wygodne, hamakowe siedzisko, kieszonka na drobiazgi, daszek przeciwsłoneczny. Dla mnie wózek, który mogłabym chwalić i chwalić, bo naprawdę nie znalazłam wad. Na wszystko mam w nim rozwiązanie, nawet na brak rozkładanego siedziska, że niby dziecko w nim nie ma możliwości drzemki. 



Na koniec chciałabym Ci jeszcze opowiedzieć historię naszego poprzedniego modelu. Yezz ma obciążenie do 15 kg - Matylda jeździła w nim na pewno do tej wagi, Kajetan też. Nasza stara spacerówka była też przez moment dla Kai, ale podczas jednej z wycieczek został uszkodzony. Nie ma jednak, co narzekać, bo dzięki temu Kaja ma nowy wózek, a ja mogę się cieszyć nowym kolorem. Każdy skorzystał. Tak już zupełnie na koniec chciałam powiedzieć, że najlepszą rekomendacją powinno być dla Ciebie to, że kolejny raz wybrałam ten sam model. I szczerze mówiąc, to nie wyobrażam sobie, żebym mogła mieć inny, ostatni wózek dla moich dzieci. Aaa i jeszcze jedno, wiem, że dla wielu z Was kółka będą za małe i nie da się z nich korzystać w lesie i ok, niech tak będzie, ale jak sama zaczęłam korzystać z tej spacerówki, jak sama zaczęłam w niej wozić dzieci, to zrozumiałam, że każdy z nas wybiera wózek według swoich potrzeb i jeśli ja szukałabym wózka terenowego, to raczej skupiłabym się na innych modelach Quinny. Yezz, to idealny wózek do miasta, na wycieczki, do podróży. Nie da się z jednego wózka wyczarować wielu zastosowań.

ODDAJ MOJE CYCKI!

ODDAJ MOJE CYCKI!

Na początek musimy coś ustalić. To, jak karmisz, to Twoja sprawa. Nikomu nic do tego. Najważniejsze jest to, żeby dziecko nie było głodne, a to czy dostanie mieszankę, czy mleko z piersi, nie ma absolutnie znaczenia. O, może tak. Każde z moich dzieci karmiłam piersią - co dziecko, to dłużej. Wiem, że się da, mimo bólu, przeszkód i innych przygód - można. Nie oczekuj więc ode mnie, że powiem: "odstaw od piersi i daj butelkę". Tak samo nie możesz oczekiwać od mamy, która karmi butelką, że załamie się, bo nie karmi piersią. No nie. Każda mama podejmuje swoje decyzje, możesz się z nimi zgadzać, możesz mieć inne zdanie - jednak dopóki ta sama mama nie poprosi Cię o pomoc, to nie rób nic na siłę. Czy nam się to podoba, czy nie, to jesteśmy różne. Nie musimy akceptować swoich wyborów, ale warto je szanować - warto szanować siebie nawzajem. Opowiem Ci dziś historię karmienia piersią Kai. Opowiem Ci, jak trudno odstawia się od piersi dwulatka i ile to zajmuje. Wszystko to, co opiszę - sprawdziło się przy moich dzieciach, u Ciebie może być zupełnie inaczej. Każdy sposób jest dobry, jeśli się sprawdza. Jeśli nie cierpi dziecko, jeśli rodzicom to odpowiada.

Zacznę od bredni na temat karmienia piersią. Rozumiem, kiedy babcie, które nie muszą wnikać w jakieś zalecenia próbują podpowiedzieć, rozumiem, kiedy ktoś nie wie, ale chce się dowiedzieć i pyta. Nie rozumiem, kiedy lekarze/położne nie aktualizują wiedzy, kiedy opowiadają takie historie, że można je obalić jednym zdaniem. Ja takim osobom nie zaufam. Jest tyle źródeł, tyle zaleceń, że owszem, trudno to czasem ogarnąć. Z drugiej zaś strony dostęp do wiedzy mamy nieograniczony, wystarczy wpisać hasło w wyszukiwarce, znaleźć wiarygodną stronę i przeczytać. Tyle. A jeśli na jakiś temat nie mamy wiedzy, to się nie wypowiadajmy, bo po pierwsze wprowadzamy w błąd, po drugie zupełnie nieświadomie możemy zrobić krzywdę. Podkreślę może jeszcze jedno - piszę o zwykłym przebiegu karmienia piersią, nie pisze na temat przypadków medycznych, które się zdarzają, bo nie mam wiedzy na ten temat i nie mogę się wypowiadać. Na pewno każda z mam karmiących piersią słyszała:

  • po 6 miesiącu życia należy dziecko odstawić - no nie, do szóstego miesiąca karmimy wyłącznie piersią, później zalecenia są takie, żeby karmienie kontynuować do drugich urodzin albo dłużej i jednocześnie rozszerzać dietę,
  • po roku w cyckach jest woda - nie ma, bo gdyby tak było, to zagłodziłabym Kaję, przez jakieś 3 miesiące miała okres, kiedy więcej piła mleka, niż jadła normalnego jedzenia,
  • mleka jest za mało, a dziecko się nie najada - mleko produkuje się proporcjonalnie do potrzeb dziecka, im więcej dziecko ssie, tym więcej mleka jest w piersiach,
  • dziecko ciągle płacze przy piersi - dziecko jest człowiekiem i ma tak samo jak my różne nastroje, różne dni i różne etapy, nie zakładaj od razu, że płacze przez pierś,
  • karmisz tak długo, że na pewno będziesz miała problem z odstawieniem, na bank -  a nawet jeśli, to to jest mój problem, jakoś sobie poradzę. 

Nasze dwa lata

Kiedy byłam w ciąży z Matyldą, nawet nie pomyślałam, że karmienie piersią może być jakimś problemem. W ogóle nie miałam w głowie myśli, że nie będę karmić. Oczywiście zabezpieczyłam się butelkami i wszystkimi innymi akcesoriami. Przydały się, kiedy Mati od piersi odstawiłam. Przy Kajetanie kupiłam jedną butelkę, której nie użyłam wcale. Dla Kai nawet nie oglądałam butelek, nie miałam nic. Dostałam jedną od przyjaciółki, nie rozpakowałam jej. Oddałam dalej. Kaję w szpitalu przystawiłam od razu, wiesz - kontakt skóra do skóry, wspólny czas, tulenie. Pięknie ssała. Problem miała pierwszej nocy, kiedy przez sen nie mogła złapać piersi. Krzyczała na cały oddział. Położna bez mojej wiedzy podała jej kilka łyków mieszanki - najpierw się zagotowałam, chciałam powiedzieć, że co to ma być, że jak to, ale odpuściłam. Stwierdziłam, że ten jeden raz nic nie zmieni, a Kaja i tak będzie piła moje mleko. W domu było coraz lepiej, wiadomo - nawał, bolące brodawki sutkowe, ale wszystko w granicach normy. I tak sobie żyliśmy. Nie miałam żadnego planu, nie zastanawiałam się, jak długo będę karmić. Spałyśmy razem, siedziałyśmy razem, kiedy była taka potrzeba. pierś była dobra na wszystko. Rozszerzanie diety po 6 miesiącu, pierś jednak była podstawą żywienia do roku. Po roku Kaja też głównie piła mleko. Kiedy minęło 18 miesięcy, to stopniowo zaczęłam odstawiać Kaję od piersi w ciągu dnia, aż doszłyśmy do momentu, kiedy piła nocą i na drzemki. I nagle chwilę przed drugimi urodzinami Kaja przestała spać w dzień, więc piersi w dzień też nie było. Zostały noce, a wiadomo, że te noce były uciążliwe, bo czasami Kaja potrzebowała dosłownie na kilka sekund, ale dość często. I nagle przyszedł moment, kiedy byłam gotowa i wiedziałam, że to koniec. Oczywiście odczekałam na moment, kiedy będę mogła się poświęcić Kai, bo spodziewałam się płaczu, nieprzespanych nocy, złości i afer. Przez cały dzień mówiłam Kai, że dziś już piersi nie będzie, że mleka już nie ma. Wieczorem zjadłyśmy kolację i poszłyśmy spać. Zamiast piersi zaproponowałam wodę, było trochę marudzenia, chwila płaczu, ale tak naprawdę nie było większego problemu. Wiadomo, że w ciągu dnia Kaja wtedy potrzebowała mnie bardziej, a w nocy spała na mnie jak noworodek, ale po kilku dniach nie było już żadnego problemu. I o dziwo w nocy było Kai łatwiej zrozumieć, że piersi nie ma, niż wieczorem podczas zasypiania. Nie było ani trudno, ani ciężko, ani problematycznie. Było bardzo dobrze. Karmiłam Kaję 25 miesięcy. Po odstawieniu butelki i mieszanki nie podawałam.

Jeśli miałabym napisać jedną i najcenniejszą radę dla mam, które właśnie zbierają się do odstawienia dziecka od piersi, to powiedziałabym, że najważniejsza jest gotowość mamy, bo są różne powody, dla których podejmujemy taką decyzję, ale jeśli mama będzie gotowa i będzie tego chciała, to na pewno sobie poradzi. Mimo wszystko. Najgorzej, kiedy mama próbuje, dziecko się buntuje i mama się poddaje. Wtedy pojawia się frustracja, zmęczenie i niechęć. Nie możemy być męczennicami. Rodzicielstwo może być fajne i łatwe, tylko sami nie możemy sobie wszystkiego komplikować. 

Każda z nas ma obawy, boimy się tego, czego nie znamy. Czarne wizje - są tylko w naszych głowach. Rzeczywistość często sama się klaruje, dzieci pięknie się dopasowują, a nasze lęki okazują się niepotrzebne. Boimy się drzemek, śniadań, nieprzespanych nocy. Boimy się płaczu, emocji i tego, że nie damy rady. Kombinujemy, wymyślamy, a czasami wystarczy tylko chcieć. Odstawiałam od piersi całą trójkę sama, nigdy nie potrzebowałam niczyjej pomocy. Nigdy nie uciekałam, nie wyjeżdżałam, czy smarowałam piersi jakimiś specyfikami. Matylda miała 11 miesięcy i wbrew pozorom odstawić mi ją było najtrudniej, ale to też moje pierwsze dziecko, więc zupełnie inna droga do przejścia. 

Pamiętam, kiedy na porodówce konsultantka laktacyjna zapytała mnie, czy mam dzieci i czy karmiłam piersią. Odpowiedziałam, że tak, że Kajetana karmiłam 18 miesięcy, a Kobieta spojrzała na Kaję i powiedziała: "ooo, dziewczynko, widzisz, jaka piękna przygoda Cię czeka". Wiara w nas, w mamy jest naprawdę bardzo ważna. Dodaje skrzydeł, a każda mam po porodzie chce być zauważona. To normalne. 

Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger