CO CHCESZ MIEĆ W TYM ROKU NA DZIAŁCE?
Kilka dni temu, kiedy mróz odpuścił, a śnieg zaczął znikać, Dominik zapytał, co w tym roku sadzimy na działce. Zdziwiłam się, że już, że teraz, bo przecież jeszcze jest zima, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że z naszymi możliwościami, jeśli nie zaplanujemy teraz, to możemy warzywa mieć dopiero za rok. Zawsze były warzywa, jakieś owoce. O działkę dbali moi rodzice, teraz pałeczkę przejmujemy my, bo swoja sałata, rzodkiewka, czy bób, to samo zdrowie. Dzieciaki poza warzywami uwielbiają owoce i w tym roku głównie na nie postawimy, bo po co robić coś, co nie do końca nam odpowiada. Swoje owoce, to sama słodycz, nawet jeśli nie są idealne. Rok temu najlepsze mieliśmy maliny, dzieci zjadały do późnej jesieni. Smaczne i zdrowe.
Zapisałam się do kilku grup tematycznych, żeby zrobić rozeznanie. Popytałam ludzi, którzy o owocach, warzywach mają trochę pojęcia i już wiem, że w tym roku na działce dbać najbardziej będziemy o krzaczki. W związku z tym, że kupowanie sadzonek, to dla mnie wciąż wyzwanie, bo zwyczajnie się nie znam, to zamawiać będę przez internet. Chciałabym kupić sadzonki krzewów owocowych, żeby zjadać swoje owoce. Warzywa też się pojawią, chociaż na pewno nie będzie ich tyle, ile było ich przez ostatnie lata, bo po pierwsze nie jesteśmy w stanie zjadać takich ilości, a po drugie wierzę, że o krzewy będę dbała z większym zapałem, niż pieliła ogórki.
Mamy kilka drzew owocowych na działce - co roku najwięcej mamy wiśni. Są też śliwki i czereśnie. Mamy mały krzak malin i truskawki, które rok temu średni obrodziły, dlatego myślę, że teraz będzie trzeba ich trochę dosadzić, żeby za rok, czy dwa mieć tych truskawek już naprawdę sporo. Mam w głowie pomysł na zagospodarowanie kawałka działki tylko krzaczkami - muszę jedynie poczytać, czy nie ma żadnych przeciwwskazań do łączenia niektórych owoców, żeby nawzajem nie zabierały sobie z ziemi minerałów, które są im potrzebne do wzrostu. Chciałabym trochę nietypowych, innych owoców. Sama jako dzieciak uwielbiałam zjadać owoce prosto z krzaka, mam nadzieję, że moje maluchy się też do tego przekonają. Dzięki nowościom będę przemycała najróżniejsze witaminy, a co za tym idzie, będę budowała odporność przez wakacje, żeby w okresie jesiennym dzieci chorowały coraz mniej.
Nigdy nie mieliśmy borówek, a bardzo je lubimy, dlatego na pewno kilka krzaków znajdzie się na naszej działce. Dzieci najbardziej lubią świeże owoce zjadane prosto z gałązek - oczywiście garściami. Borówka jest wieloletnia, także jak raz się rozgości, to mam nadzieję, że przez wiele lat będziemy się nią cieszyć. Krzaczki borówki mogą pełnić też funkcję ozdobną dzięki liściom, które przebarwiają się w okresie jesiennym.
Bardzo chciałabym też mieć aronię, chociaż dowiedziałam się już, że potrzebuje ona sporo miejsca. I tu niestety muszę się zastanowić, czy znajdę aż tak spory kawałek. Owoce aronii, to bomba witaminowa, dlatego tak bardzo zależy mi na tym, żeby jednak była wśród moich owoców. Soki, mrożone owoce, czy nawet nalewki, to świetny pomysł.
Zwykłe maliny mamy - czerwone. Nasze kwitną późno, ale też długo, owocami cieszymy się do późnej jesieni. Moje dzieci maliny uwielbiają, ja też jestem ich wielką fanką. Wszystko, co z malinami, to dla mnie. Kiedy zaczęłam szperać w internecie, trafiłam na maliny żółte. W życiu takich nie jadłam i pomyślałam, że może warto by było chociaż kilka krzaków mieć "na spróbowanie". Niby owoce są bardzo słodkie, więc dzieci jadłyby je na pewno. Już widzę to zdziwienie, że owoce są żółte, a nie takie jak znają - czerwone. Zaskoczenie na pewno bardzo duże.
Z takich dziwnych owoców, to jeszcze wpadła mi w oko porzeczka biała. Już widzę te owoce w różnych ciastach - w przeźroczystej galaretce, czy w całych kiściach położone jako ozdoba sernika. Lubię takie inne owoce. I wiem, że dla wielu, to nic nadzwyczajnego, ale dla mnie to nowość. Chciałabym się zaprzyjaźnić z naszą działką, chciałabym sprawić sobie frajdę uprawą owoców i warzyw. Wiem też, że bardzo dużo się muszę nauczyć, bo doświadczenie w tej kwestii mam słabe, ale jeśli nie będę próbowała, to na pewno się nie nauczę.
Co jeszcze na działce? Dużo bobu. W poprzednie lato pierwszy raz mieliśmy go na działce, wyszedł świetny i bardzo dobry. Chciałabym go tak dużo, żeby móc zamrozić i zjadać ze smakiem w zimie. Na pewno ogórki, żeby zrobić kiszone, bo pyszne i zdrowe. Pomidory koktajlowe, te to co roku niosę do domu wiadrami - robię z nich przecier, sok, który później dodaję do zupy i sosów. Rzodkiewka, sałata, żeby zajadać swoje witaminy na kanapkach. Marchew, pietruszka, por i seler, żeby zupy gotować ze swoimi warzywami. I do soków wszystkie warzywa się przydadzą. Koniecznie buraki, chociaż kilka. Obiecałam dzieciakom w tym roku, że zrobię dla nich kawałek działki, na której będą mogły posiać swoje warzywa - będą mieli frajdę. Już planowali, rysowali na kartkach, jak to wszystko ma wyglądać. Nawet Matylda pytała, czy skupiłam już warzywa. Także plany są, chęci też. Czekamy do wiosny i działamy, żeby później korzystać jak na tych zdjęciach niżej.