#2 TYM SIĘ JARAM
Są takie książki, które warto przeczytać, które warto mieć, do których warto wracać. To książki, które niby mówią o tym, co już wiemy, co jest oczywiste, ale czasem potrzebujemy, żeby ktoś nam o tym przypomniał. Uwielbiam książki, porady i słowa Jespera Juula - płynie z nich mądrość, pokazują kierunek - nie oceniają, nie krytykują, nie szufladkują. Terapeuta rodzinny, pedagog, którego niestety już z nami nie ma, na szczęście pozostała twórczość, która w dalszym ciągu będzie nam pomagała. Jeśli nie znasz Jespera Juula, to zachęcam do sięgnięcia choćby po jedną książkę tego autora, sporo się nauczysz, sporo się dowiesz. Dziś opowiem Ci o jednej z książek, którą przeczytałam całkiem niedawno. Niech nie zmyli Cię tytuł, to nie jest książka tylko o związkach, to książka o każdej relacji, to książka o rodzicielstwie, to książka o pokorze.
Pokażę Ci dziś kilka moich ulubionych fragmentów, kilka stron, do których uwielbiam wracać, które dla mnie mają niezwykłą moc, które powodują, że przypominam sobie, co w życiu jest ważne, utwierdzam się w przekonaniu, że idę dobrą drogą. To takie moje drogowskazy.
Kiedy wydaje się nam, że musimy myśleć identycznie, że relacja mamy z dzieckiem i taty z dzieckiem musi być taka sama, to wracam do powyższych cytatów, bo relacja nie musi być taka sama. Więcej. Ona powinna być inna. Dzieci mają łatwość dostosowywania się, dzięki temu poznają świat, bo z mamą inaczej, z tatą inaczej i wszędzie indziej też będzie inaczej. To jest fajne, bo różnorodność nas uczy. Trafiłam tu też na świetny fragment o tym, jak myśleć i czuć po rozstaniu - wiadomo, że dziecko wtedy musi czuć, że mimo wszystko mama i tata nadal kochają, a to co się dzieje, to nie jest wina dziecka. Kiedy taki maluch usłyszy zapewnienie, że odpowiedzialność za sytuację ponoszą rodzice, to na pewno się uspokoi, widzę to po moich dzieciach - przetestowałam, działa.
Kiedy chcemy wspierać, kiedy chcemy rozmawiać, a nie do końca wiemy jak - wystarczy słuchać i odnosić się do tego, co dziecko mówi. Kajetan ma etap, kiedy trudno mu zrozumieć, że kończymy oglądać bajki, albo że idziemy spać - jest rozpacz - wtedy przytulam i mówię, wiem, że to jest najgorsza rzecz dzisiaj, nie ma nic gorszego. Kajetan odpowiada:"no", przytula się jeszcze mocniej i płacz, żal za moment mija. Dla mnie to takie proste, a widzę jak dziecku bardzo pomaga, jak czuje się zrozumiane. Potrzeba wsparcia zaspokojona. Dzieci lubią czuć się wysłuchane, lubią, kiedy widzą, że reagujemy na to, co mówią, że ich zdanie jest dla nas ważne, dlatego dopytuję, słucham, patrzę, kiwam głową. Czasem jest to trudne, bo przecież bywamy zajęci, ale kiedy stosuje się do tego, co jest w mojej głowie, to widzę efekty. I wtedy każdy dzień jest łatwiejszy.
Proste komunikaty. Kiedy drę japę - sprzątamy, to dzieci patrzą na mnie, jak na kosmitkę, ale kiedy powiem - chcę, żebyś odłożył klocki na miejsce - to zaraz klocki są w pudełku. Czary. Tak samo jak, nie mam ochoty bawić się z dziećmi, albo kiedy mam coś do zrobienia i powiem nic nie znaczące: "cicho", to mogę być pewna, że za chwilę znów będzie szaszor, ale kiedy powiem: "chcę teraz obrać ziemniaki, idźcie do siebie do pokoju, pokolorujcie", to wielkim prawdopodobieństwem jest, że będę miała te 7 minut na obranie ziemniaków. Owszem, to nie działa zawsze, owszem, muszę przypominać, ale widzę, że z czasem przynosi efekty. I nie odnosi się to tylko do dzieci, tak działa każda relacja - mów konkretnie, łatwo, prosto, a sama będziesz zdziwiona, że można się dogadać, że to działa. Powiem Ci szczerze, że dla mnie to jest odkrycie, bo niby wiem, niby coś rozumiem, ale to babskie "domyśl się" siedzi gdzieś też we mnie i kiedy nagle mój komunikat dociera sto razy bardziej niż milion innych słów, to to jest osiągnięcie. Da się.