#1 TYM SIĘ JARAM

#1 TYM SIĘ JARAM

Są osoby, rzeczy, zachowania, słowa, które wzbudzają w nas ogromne emocje - czasem pozytywne, czasem negatywne, ale kiedy są emocje, to pojawia się informacja, że coś się dzieje, że warto się zatrzymać. Postanowiłam wcielić w życie pomysł, który chodził mi po głowie od dawna. Co jakiś czas będę dzieliła się z Wami swoimi odkryciami. 

Dziś Asia - narzeczona mojego kuzyna. Kiedy patrzę na Asią, dostaję takie kopa w dupę, że mam ochotę latać. Rudowłosa piękność, dziewczyna o kręconych włosach. Pamiętam, kiedy pracowała na przeciwko mojego punktu w galerii handlowej. Siedzieliśmy z Karolem za biurkami i podziwialiśmy jej włosy. Później te włosy były już jego, a ja mogłam poznać Asię bliżej. Ma Karol szczęście, że na Aśkę trafił.

Myślisz pewnie, że z Asią pogadam o jej rudych kędziorkach. Nie, nie tym razem. Dziś Asia opowie nam swoją historię związaną z dojrzewaniem do tracenia wagi, chęcią odnalezienia mięśni. Pokaże, że można, że jesteśmy leniwi i zwyczajnie robimy sobie wymówki. Mowa tu też o mnie, bo przecież piszę i jem, a co? No chipsy i popijam colą, słabo wiem, ale zawsze sobie powtarzam, że na wszystko przyjdzie czas. Do wszystkiego trzeba dorosnąć, a później? Później się samo dzieje. No dobra, nie przedłużam, zaczynamy. 

1. Co Cię skłoniło do zmian?

Od zawsze byłam dużą kobietą, zawsze wszyscy mówili, że jestem grubej kości..., ale apogeum zaczęło się 6 lat temu, gdy przyjechałam do UK. Te wszystkie słodycze, które można było kupić za Funta, kebaby na każdym rogu, McDonald... i tak sobie jadłam i pomału tyłam. Po 2 latach zaczęłam coś dostrzegać, że chyba jednak "troszkę" jest mnie za dużo. Coś mnie tknęło i zrobiłam sobie zdjęcia w bieliźnie i odtworzyłam je na telewizorze. PRZEŻYŁAM SZOK! To właśnie był ten impuls i ten dzień, kiedy postanowiłam, że tak dalej być nie może.

2. Od czego zaczęłaś? Jest decyzja i co dalej?

Pierwszy raz w moim życiu byłam tak zdeterminowana i gotowa na nadchodzące zmiany.
Oczywiści, jak to większość Polek zaczynających swoją przygodę z fitness, odpaliłam YouTube i skalpel Ewy Chodakowskiej, zakupiłam jej książkę z przepisami i pomału starałam się wprowadzać zdrowe nawyki w swoje życie.

3. Jak wyglądały początki? Pot i łzy czy wielka motywacja?

Początki były bardzo trudne , jeżeli chodzili o aktywność fizyczną. Pamiętam, jak leżałam na macie pośrodku małego saloniku i płakałam po dosłownie 7 minutach ćwiczeń , ale nie poddawałam się. Ćwiczyłam 6 dni w tyg, każdego dnia starałam robić się co raz więcej, zaczęłam też ćwiczyć z Mel B, po kilku tyg zaczęłam wprowadzać trudniejsze treningi. Kupowałam płyty Chodakowskiej. Z dnia na dzień było co raz łatwiej. Kiedyś gdzieś wyczytałam, że najtrudniej wytrwać 3 pierwsze miesiące i później jest już co raz łatwiej, więc ciągle sobie to powtarzałam. Pamiętam też, że ćwicząc miałam w głowie jedną myśl " LATO - KRÓTKIE SPODENKI, KRÓTKIE SPODENKI" i na prawdę to działało.
Co do diety, to mój chłopak, teraz już narzeczony, bardzo mi pomagał, gotował mi, przygotowywał posiłki, starał się urozmaicać mi jakoś tą dietę, ja sama zajęłam się pieczeniem fit ciast i wymyślałam sobie inne niskokaloryczne desery. No i tak kg zaczęły lecieć w dół.

4. Kiedy pojawiły się pierwsze efekty?

Pierwsze małe efekty zobaczyłam już po miesiącu, to mnie też motywowało do dalszego działania.
Takie spore zmiany nastąpiły po ok pół roku. Na wadze miałam ok 15 - 18kg mniej, ale to wciąż nie było to czego oczekiwałam, z rozmiaru uk 14/16 zjechałam do 12. Niby kg spadło sporo, ale miałam dużo niepotrzebnej skóry i wyglądałam jak galareta, więc postanowiłam zapisać się na siłownię. Tak też zaczęła się moja miłość do siłowni i do treningów siłowych.

5. Kto Cię motywuje?

Kto mnie motywuje? Chyba ja sama najbardziej się motywuje... Od samego początku robiłam to dla siebie i tak też zostało do dziś. Jak patrzę na swoje zdjęcia z przed 4 lat i na to jak wyglądam teraz, to jestem z siebie mega dumna i to mi daje kopa do dalszego działania.

6. Jak wygląda twoja dieta?

Aktualnie jestem na diecie Ketogenicznej, od razu mówię, że jest to dieta nie dla wszystkich. W zasadzie to nie jest dieta, tylko mój sposób żywienia. Polega na tym, że ograniczam spożycie węglowodanów do minimum i zastępuje je zdrowymi tłuszczami z takich produktów jak awokado, orzechy, ryby itp. Poza tym pije dużo wody i herbat ziołowych. Staram się pić 2 l wody każdego dnia.

7. Jak wyglądają Twoje treningi?

Ja od tych kilku lat jestem bardzo aktywną osobą, pomimo pracy fizycznej, w której codziennie robię po 20-30 tys kroków, staram się chodzić na siłownię co najmniej 4 razy w tyg. Czasami zdarza mi się nawet 2 razy dziennie. Jeżeli chodzi o cardio, to chodzę na lekcje spiningu 2-3 razy w tyg i do tego treningi siłowe, które uwielbiam. Oczywiście jak na kobietę przystało, najbardziej lubię dni kiedy mam trening nóg i pupy.

8. Co byś powiedziała osobom, które dopiero zaczynają?

Wszystkim początkującym osobom mogę powiedzieć, żeby bez względu na wszystko walczyły o siebie . Nie patrzyły na innych, tylko robiły swoje. Wiem, ze swojego doświadczenia, że to osoby z twojego otoczenia mogą ciągnąć cię w dół. To ty masz być szczęśliwa/y i masz prawo przeżyć swoje życie po swojemu. Trzymaj się osób, które Ci pomogą, podniosą Cię, gdy upadniesz i pójdą za tobą dalej. Na początku będzie ciężko, ale na prawdę WARTO. Ta satysfakcja, że udało Ci się osiągnąć tak wiele jest nieporównywalna z niczym innym.

9. Liczby. Ile było, a ile jest?

W krytycznym momencie było 93 kg, teraz jest 70kg przy wzroście 173 cm. Z rozmiaru 14/16 zeszłam na 8/10. Moja wymarzona waga 65 kg i właśnie o nią walczę.

10. Zdjęcia.




11. Co ze mną? Co mi radzisz? Wiesz, że nie potrzebuję tracić na wadze, bo jestem szczupła, jednak po trzech ciążach brzuch ma spory nadmiar skóry, nogi i pupa są jednak bardziej galaretką niż fajnym ciałem. Dieta? Ćwiczenia? Jak to powinno wyglądać?

Podstawa, to dieta. Jeśli będziesz ćwiczyć, to dieta z nadwyżką kaloryczną, wtedy będzie dobrze wchodzić w te partie, które będziesz ćwiczyć.


Dziękuję serdecznie Asi za każde słowo, za każde ze zdjęć. Gratuluję sukcesów i trzymam kciuki za dalsze efekty, ale się zrobiło oficjalnie. Jeśli chcecie podglądać Asię, to lećcie na INSTA, myślę, że Asia w miarę swoich możliwości również odpowie na Wasze pytania.

Dajcie mi znać, czy takie wpisy są dla Was atrakcyjne, czy się Wam podobają? Będzie mi mega miło, jeśli udostępnicie i pokażecie innym, że się da - wystarczy chcieć. 
A PO CIĄŻY LECĄ MI ZĘBY

A PO CIĄŻY LECĄ MI ZĘBY

O zęby trzeba dbać, to wiadomo - przeglądy, usuwanie kamienia. Zęby są ważne, bo wyobraź sobie, że zębów nie masz, albo masz naprawdę zaniedbane. Nie piszę tu o tym, że każdy z nas ma inny odcień zębów, a raczej o próchnicy, dziurach, czy brakach w uzębieniu. Jako dzieciak do dentysty chodziłam często, mimo że o zęby dbałam. Nie wiem, może robiłam to niewłaściwie, może geny zrobiły swoje, ale mam słabe zęby. Wizyt u stomatologa nie lubię, ale chodzę, bo muszę, gdybym nie chodziła, to pewnie już dziś miałabym sztuczną szczękę. Chociaż podczas największych bólów podczas ciąży z Kają krzyczałam, że mogę wyrwać wszystkie zęby i będę nosiła protezę. Wiesz, trafiłam do takiego dentysty, że głowa mała - zrobiłam zęba i wyszłam z jeszcze większym bólem. Nie chcę myśleć o tym, co wtedy czułam, jak bardzo bolało i jak błagałam kolejnego stomatologa, żeby wizyta była już, teraz. Udało się, trafiłam do dentysty, do którego chodzimy całą rodziną. Trzymaj kciuki, bo jutro kolejna wizyta - tego zęba naprawiam już od ponad roku. Nie będę tego komentować, bo szkoda słów, ale wiem, ze jutro będzie koniec i będę mogła przejść dalej. 



Dalej, to znaczy gdzie? Przed ciążą z Kajetanem i podczas jej trwania zrobiłam wszystkie ubytki, jakie miałam. Później na przeglądach było ok, ale kiedy zostałam sama z dzieciakami, to jakby dla siebie tego czasu już nie miałam, więc troch to zaniedbałam. Poszłam dopiero z bólem, kiedy byłam już w ciąży z Kają. Poza tym zębem, który bolał niemiłosiernie miałam do zrobienia 3 ubytki, zrobiłam. Z czasów, kiedy byłam młoda, pieniędzy nie miałam, a zęby jednak chciałam mieć zrobione pozostały mi trzy ciemne plomby. Ciemne to znaczy te amalgamatowe, chciałabym je bardzo wymienić na te w kolorze zęba - jakieś to wypełnienie światłoutwardzalne czy jakoś tak. Nie znam się, nie będę udawała specjalisty, bo to kompletnie nie mój temat, chociaż po obecnych przejściach z zębami mam naprawdę sporą wiedzę. Wypełnienia, o których wspominam są dodatkowo płatne, mają inne właściwości niż te ciemne. Nakłada się je warstwowo, ponoć łatwiej je dopasować do ubytku, bo zastygają dopiero podczas użycia światła. Samo wypełnienie a być bardziej szczelne i mocniejsze. Mam nadzieję, ze tak będzie. Kiedyś mi się wydawało, że zęby po prostu powinny być zrobione, estetyka nie stanowiła dla mnie większego znaczenia, dziś jest inaczej, bo mam większą świadomość. Dziś wiem, że ząb może być zrobiony porządnie i może wyglądać też dobrze. 

Po ciąży z Kają zęby naprawdę mocno dostały po tyłku, mówiąc kolokwialnie. Wymagają naprawy, częstszych przeglądów, ale liczę na to, że jestem na dobrej drodze i pomału dojdę do momentu, kiedy będę mogła jedynie przychodzić na wizyty kontrolne. Chodząc do dentysty zabieram ze sobą Matyldę, bo bardzo się boi naprawić swoje zęby, a idąc ze mną widzi, że mama jakoś daje radę. Mati raz da sobie coś zrobić, innym razem nie za bardzo. Walczymy. Kajetan ma ząbki zdrowe, przed Kają pierwsza wizyta, żeby zacząć się oswajać. Kiedy rodzice dają przykład, to mam wrażenie, że dzieci dużo łatwiej podchodzą do pewnych spraw. Uczą się dzięki temu, co widzą, a nie, co słyszą. Słowa mają inny wydźwięk niż czyny, które mogą obserwować. Także reasumując - zęby trzeba leczyć, czy nam się podoba, czy nie. Trzeba usuwać kamień. Trzeba szczotkować. Trzeba chodzić na przeglądy. 

Swoją drogą. Jakiej używacie pasty do zębów dla dzieci? Wiesz, że dla dzieci, które mają zęby mleczne i potrafią pastę wypluć i wypłukać ząbki powinno się używać pasty z fluorem o stężeniu 1000 ppm, ja nie wiedziałam. Doczytałam ostatnio i ucieszyłam się, bo używałam różnych past i okazuje się, że raz na jakiś czas dzieci stosowały pastę z fluorem. Uf.
BLOG

BLOG

Mój blog, moje miejsce w sieci. Pamiętam, kiedy pisałam pierwszy post i wydawało mi się, że jestem jedną z niewielu, a im bardziej zagłębiałam się w ten cały blogowy świat, tym szerzej otwierałam oczy, bo takich jak ja było tysiące. Jestem mini blogerką, pisać zaczęłam, żeby wywalić z siebie wszystkie nagromadzone emocje, kiedy pojawiała się możliwość otrzymania jakichś rzeczy w zamian za wpis, byłam zaskoczona i podekscytowana, bo posty pisały się same, a ja dodatkowo mogłam sprawić przyjemność dzieciakom. Wiesz, trzeba się wyróżniać, żeby się wybić, żeby się utrzymać. Potrzebna jest charyzma, systematyczność i wiele innych cech. Pomijam już pomysł, wiedzę, czy umiejętności, bo nad tym można popracować albo wynająć firmy, które się tym zajmą. Serio, teraz można wszystko. 


Ostatnio znajoma poprosiła mnie o podpowiedź, bo chciałaby zacząć pisać. Pierwsza moja myśl - jaki masz pomysł, co chcesz przekazać, jaką chcesz opowiedzieć historię. Później pomyślałam, chcesz pisać, to pisz - od czegoś trzeba zacząć i to jest chyba podstawa. Pomysł, czy idea zmienia się z czasem, a jeśli chcesz mieć swoje miejsce ze swoimi przemyśleniami, to po prostu pisz. Innej rady nie ma. 

Codziennie na blogowego maila dostaję wiadomości typu: "zapłać tyle i tyle, a my zrobimy wszystko za Ciebie - Twój blog będzie znany" - tylko czy mi zależy na sławie? Nie. Czy zarabiam na blogu? Tak, wpadają mi czasem jakieś dodatkowe pieniądze, ale nie są to kokosy. To raczej miły dodatek, dzięki któremu mogę sobie coś kupić ponad stan. Wiem, że znajdą się tacy, którzy zaraz mnie zlinczują, bo psuję rynek, ale żadna z tych osób nie była w moich butach i nie musi podejmować takich decyzji jak ja, więc niech każde z nas robi tak, jak uważa. 

Wspomniałam już, że są firmy, które zrobią wszystko za nas. Nie zrobią wszystkiego, bo jak ktoś, robi coś za kogoś, to mój blog nie byłby moim - bo nie pisałabym go ja, a ja tak nie chcę. Chcę być w porządku, dlatego piszę sama i teksty również wymyślam sama. Mimo to przebicie się w takiej ilości blogów jest mega trudne, dlatego postanowiłam zainteresować się tematem pozycjonowania. Przeszukałam internet, trafiłam w różne miejsca, zobaczyłam różne oferty. AFTERWEB, to firma, która w prosty i przystępny sposób opowiedziała mi jak całe to pozycjonowanie wygląda, co zrobić, żeby być na tych pierwszych stronach w wyszukiwarce, jak pisać i czym się kierować. Co prawda jestem maleńkim blogiem z niewielką liczbą wyświetleń, ale wiem po jakich słowach ludzie trafiają do mnie, wiem, co Was czytelników interesuje i teraz wiem też, jak ważne jest to pozycjonowanie. 

Nie martw się, blog się nie zmieni. Nadal będę sobą. Chwilowo, testowo wygląda to wszystko trochę inaczej, ale już niebawem wrócą emocjonujące posty i co najważniejsze - systematyczność. Mam nadzieję, że mimo wszystko ze mną będziesz. 
CZY MOJE DZIECI SĄ OCHRZCZONE?

CZY MOJE DZIECI SĄ OCHRZCZONE?

Tak. Są. Ja również jestem ochrzczona. I nie ma dla mnie znaczenia, jaką Ty podejmujesz decyzję. Chrzcisz, to twoja sprawa, nie chrzcisz - mi się z tego tłumaczyć nie musisz. szanuję każdą decyzję. Chociaż szczerze mówiąc przez chwilę zaczęłam zastanawiać się, czy skoro nie żyję zgodnie z zasadami, jakie są nam narzucone przez wiarę, to powinnam dzieci chrzcić. Zdecydowałam jednak, że skoro jesteśmy wierzący, to dzieci będą żyły również w zgodzie z naszą wiarą. Powiesz, ale Ty nie masz ślubu, więc jeden z Sakramentów pominęłaś. Owszem nie mam ślubu i póki co nie planuję. Nie chciałam, żeby dzieci były powodem, dla którego będę brała ślub. Ślub dla mnie jest czymś wielkim, wyjątkowym, to wielka deklaracja, a na to każdy musi być gotowy, ale o tym napiszę innym razem. 


Najzabawniejsze jest to, że każde z dzieciaków swój Chrzest Święty miało w innym miejscu - Matylda w Elblągu, Kajetan w Baninie, a Kaja we Frednowach - za każdym razem mieszkaliśmy w innym miejscu. Więcej. Najgorsze jest to, że to raczej nie jest nasz ostatni przystanek i miejsce zamieszkania jeszcze zmienimy, także będziemy jeździć po akty chrztu za każdym razem, kiedy będą potrzebne. 

Jedno moje dzieci mają wspólne. W prezencie każde z nich dostało srebrne obrazki na pamiątkę - te, które podlinkowałam są przykładowe. Każde z Maluchów ma swojego Anioła Stróża, który zerka z obrazka, wiem, że to tylko symbol, a ja nie jestem za bardzo sentymentalna, ale nie mogę swoich przekonań przerzucać na dzieci, bo może kiedyś dla nich te obrazki będą czymś ważnym, wyjątkowym. Nasze obrazki są specjalnie dla moich dzieci, bo mają grawer z imieniem, są zapakowane w oryginalne pudełka i schowane do szafy, żebym mogła je w przyszłości przekazać dzieciakom. Kupując taki prezent warto jest zwrócić uwagę, czy obrazek jest uniwersalny - czy można go powiesić na ścianie, postawić na półce, a może jest formą kartki z życzeniami. Wybór obrazków jest tak wielki, że naprawdę ciężko się zdecydować - ja, wybrałabym prosty, bo im mniej, tym więcej - lubię minimalizm. Piszę tu o Sakramencie Chrztu Świętego, ale takie srebrne obrazki będą świetnym prezentem na różne okazje. Pomyśl o wierzącej cioci, która taki obrazek będzie traktowała jak Ty swoją ulubioną torebkę. Znam osoby, które zawsze mają przy sobie coś, co jest związane z wiarą. Dla Ciebie, to może być dziwne, a dla takiej osoby to normalność, jak portfel w torebce. Czasem sobie myślę, że te czasy, kiedy wiara miała większe znaczenie były zdecydowanie lepsze, bo było jakoś łatwiej. Masz w niedzielę, spowiedź, pozostałe sakramenty, to było bardziej wyniosłe, podchodziło się do tego z większą powagą. Wiem, że dużo zależy od nas samych, od tego, jaki też dajemy przykład dzieciom, ale też uważam, że lepiej, jeśli jesteśmy wobec dzieci w porządku i nie zmuszamy ich do czegoś, czego sami nie robimy. Mam na myśli modlitwę, czy niedzielne nabożeństwo. Na wsi jest inaczej, na wsi wiara ma większe znaczenie - są jakieś zasady, są przyzwyczajenia. Teraz pomyślałam, że jeśli obrazek uważasz za zbędny bibelot, to proponuję pamiątkowy album z obrazkiem, do środka Rodzice będą mogli włożyć zdjęcia z Chrztu swojego dziecka. 

Nie pokażę Ci wielu zdjęć z uroczystości Kai, bo są schowane tylko dla nas. Nie mam potrzeby dzielenia się nimi, ale możesz zobaczyć na dwóch poniższych, że Kaja miała zwykłą, skromną białą sukienkę, Matyldzia miała taką samą. Kajetan miał problem z wysiedzeniem w Kościele, ale namówił Wujka i po wszystkim poszli na lody. Uprzedzam pytania, bo na pierwszym zdjęciu możecie zobaczyć lampki do wina - alkoholu na uroczystościach dziecięcych nie uznaję, ale lampka wina do obiadu nie jest niczym złym - tak to u nas wygląda. Zawsze. Chrzest, urodziny, Komunia, to nie miejsce na alkohol, to uroczystość dla dziecka i niech to ono najbardziej skorzysta. 




My wierzymy, moje dzieci przez nas również, a czy będzie tak w przyszłości, to nie wiem. Uszanuję każda decyzję swoich dzieci. jeśli uznają, że nie wierzą, a sakramenty nie są im do niczego potrzebne, to to również postaram się zrozumieć. Czasem wydaje mi się, że dzieci są biedne, bo podejmuje się za nie wszystkie decyzje, kiedy one same nie mają jeszcze prawa głosu, ale z drugiej strony, tak jest nasz świat skonstruowany i dobrze, bo życie bez jakichkolwiek zasad byłoby totalnie bez sensu. 

Znacie historie o tym, że dziecko po przyjęciu Sakramentu Chrztu Świętego nagle się zmieniło? Zrobiło się grzeczne, bo "został wygnany diabełek"? Z doświadczenia nie znam żadnej takiej historii, ale z opowieści już tak. także ciężko mi się do tego odnieść. Chrzciliście swoje dzieci? Jaki macie do tego stosunek?
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger