KIEDY DZIECI NIE MA ZE MNĄ

Przeszłam kilka etapów - od radości po totalny smutek. Na początku bywały chwile, kiedy nie mogłam się doczekać, aż będę mogła odetchnąć sama ze sobą. Było też tak, że kiedy wychodziły dzieci, wychodziłam też ja, żeby nie myśleć. Płakałam. Tęskniłam. Nie umiałam sobie ułożyć w głowie, że dzieci jadą do taty, że nie są ze mną, że nie wiem, jak funkcjonują... Teraz za każdym razem obiecuję sobie - odpocznę - kiedy tyko wychodzą, ja łapie jakiegoś podświadomego nerwa i czekam tylko na niedzielę, żeby Dzieci znów były przy mnie. Nie zrozumie tego ktoś, kto tego nie przechodził. 


Wiesz, jak często słyszałam:"ale Ty masz fajnie, masz wolny weekend". Owszem, fajnie - raz, dwa, trzy... Kiedy dzieci jadą na święta, kiedy dzień mamy spędzasz bez nich, albo kiedy nie widzisz swoich dzieci tydzień, to serce zaczyna się upominać, czujesz pustkę i chciałabyś inaczej. Trudniej jest też dlatego, że kiedy dzieci jadą na wakacje do babci, to wiesz, że to Twój wybór, Twoja decyzja i że są u babci, a kiedy jadą do taty, to prawie za każdym razem masz w głowie, że to nie jest normalna rodzina, że nie tak powinno wyglądać dzieciństwo. Dzieci są rozdarte, choć bardzo staram się, żeby odczuwały nasze rozłąki jak najmniej. Poczucie bezpieczeństwa, bliskość, cierpliwość, to wszystko czego dzieciaki potrzebują. Muszę być ponad to, ja nie jestem ważna, granice moich dzieci są najważniejsze. Walczę o nie jak lwica, dbam każdego dnia.

Męczące są te wyjazdy. Ja, to ja - jakoś sobie ułożę, ale dziecko. Dziecko ma rozwalony rytm, musi się dostosować do dwóch domów, do dwóch metod wychowania. Wściekam się, że dzieci muszą jeździć, że spędzają tyle czasu w aucie. Denerwuje się, że jest między nami taka odległość. Ciężko mi jest, kiedy wracają do domu i nagle nasze przyzwyczajenia są rozwalone, bo u taty jest inaczej. To co było wypracowane, znów wymaga mojego wkładu, żeby odbudować to, co dla nas już było normalne. Kieruje się zasadą, że dzieci lubią przewidywalność - staram się, żeby zawsze było tak samo, żeby nie burzyć już i tak trudnego dzieciństwa. Zawsze po powrocie od taty dzieci śpią ze mną, jeśli tylko mają na to ochotę, to pozwalam - to tylko jedna noc, a jak dużo zmienia.

Boje się. Potwornie się boję, że nie będzie mnie przy nich, kiedy coś się wydarzy. Boję się tych wyjazdów, bo jednak różne rzeczy się dzieją na drodze, a nie na wszystko mamy wpływ. Boję się. I ten strach czasem potwornie paraliżuje. Różne scenariusze mam w głowie, wyobraźnia lubi płatać figle. Teraz, kiedy idzie zima, kiedy na dworze coraz szybciej jest ciemno, boję się sto razy bardziej.

Było nam trudniej, kiedy moje relacje z tatą dzieciaków nie były normalne. I choć staraliśmy się nie kłócić przy dzieciach, to było napięcie - dzieci to wyczuwały. W małych główkach różne były myśli, ja odpuściłam, ale kiedy coś mnie niepokoi, to mówię o tym głośno, bo nic nie jest ważne, tylko dzieci. Nigdy nie mówię źle o tacie dzieciaków, bo nie chcę mieć absolutnie żadnego wpływu na to, jak czują dzieci. Nie mówię źle, ale też nie koloryzuję, bo relację z dzieckiem trzeba wypracować samemu. Kilka razy zdarzyło mi się zadzwonić do dzieci, kiedy były u taty i nie był to najlepszy pomysł, bo Matylda daje radę, ale Kajetan tęskni. Chcę, żeby czas u taty, był czasem u taty.

Tęsknię. O tęsknocie mogłabym napisać poemat. Tu jest ogrom emocji. Smutek, radość, żal, ból. Nie zrozumie tego ktoś, kto tego nie przechodził. Chcesz, a nie możesz. Kiedy nie było jeszcze Kai, to czas wypełniałam sobie po brzegi. Teraz niby mam zajęcie, bo przy maluchu tego czasu mam zdecydowanie za mało, ale w głowie ciągle przewija się myśl - gdzie są moje dzieci. Jest mi trudniej, bo Kaja zostaje, dzieci jadą, nie ma ich z nami. Jest mi smutno, że nie mogą być z nami cały czas, że Kaja jedzie z nami, a Matylda? A Kajetan? To naprawdę trudne. Tęsknota, poczucie winy, smutek, tak często to odczuwam. Czasem chciałabym inaczej...

Kiedy dzieci nie ma ze mną, czuję pustkę. Kiedy dzieci nie ma ze mną, chcę, żeby jak najszybciej wróciły. I gdybym tylko miała na to wpływ, gdybym tylko patrzyła na siebie, to dzieci mogłyby być ze mną cały czas. Jednak dzieciaki są najważniejsze, wiec liczą się tylko ich emocje i odczucia, nic więcej. Także co 2-3 tygodnie tęsknie, stresuje się i wciąż obiecuję, że odpocznę. Jak tu odpoczywać, kiedy nie umiesz się odnaleźć w nowej rzeczywistości...

2 komentarze:

  1. Dla Ciebie to ogromne poświęcenie ale dzieci to kiedyś docenią. Gdy będą duże i będą więcej rozumieć z pewnością podziękują Ci za trud, który włożyłaś w to aby miały dobry kontakt z tatą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym czasie polecam coś takiego - https://joniak-galeria.pl/wystawy/ Bo jednak wystawy obrazów w Krakowie to zupełnie inny klimat na spędzenie wolnego czasu. Powinno być ciekawie. Jak to widzisz?

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger