MAMO, A KIEDY JA ZNÓW BĘDĘ MIAŁA SWÓJ POKÓJ?

MAMO, A KIEDY JA ZNÓW BĘDĘ MIAŁA SWÓJ POKÓJ?

Pamiętasz mój wpis o spełnianiu marzeń w tym roku? Jeśli nie, to musisz koniecznie nadrobić, bo jest tam kilka fajnych pomysłów. Pomału - do celu. Jednym z marzeń jest mały domek. Tak się wkręciłam w poszukiwanie idealnego miejsca dla nas, że zaczęłam przeglądać projekty. Powiem Ci szczerze, to moje największe i w sumie chyba najbardziej odległe marzenie, ale kto mi zabroni? Nikt. Szukam, planuję, bo mogę. A im bardziej sobie to wszystko wizualizuję, tym bardziej wiem, czego chcę, wiem do czego dążę. Dobrze jest mieć cel. 


Jeśli bywasz u mnie często, to doskonale wiesz, że uwielbiam minimalizm i totalną prostotę. Nie lubię komplikować, lubię ułatwiać sobie życie, dlatego nie zobaczysz u mnie kolorowych ścian, zagraconych pomieszczeń i miliona bibelotów ustawionych na półkach. To taka moja definicja domu. Mam kilka swoich faworytów, które bardzo chcę Ci dziś pokazać. I choć budowa domu, w ogóle posiadanie kasy na dom, to odległy temat, to nie przestaję wierzyć w to, że spełnię to marzenie szybciej niż mi się wydaje. 

Bardzo często pytasz mnie o to, jak mi z tym, że zostawiłam nowy dom i zamieszkałam w starym, wynajętym mieszkaniu. Dom był moim marzeniem, spełniło się, ale mam poczucie, że więcej mi zabrał, niż dał. Dom jest dobrem materialnym, które przez długi czas trzymało mnie przy życiu, którego nie chciałam. Wiesz, bo dom, bo wszystko po mojemu, bo ja urządzałam, bo mój fotel, moje płytki, ale kiedy podjęłam decyzję o wyprowadzce, to nawet przez chwilę nie zastanawiałam się nad tym, co z domem, jak sobie poradzę bez tego wszystkiego. Miałam jeden kryzys. Kiedy weszłam do naszego obecnego mieszkania, kiedy zobaczyłam, ile pracy przede mną, kiedy tapeta w łazience nie chciała się trzymać, kiedy czterdziestoletnie podłogi wyglądały tak, jakby nigdy ich nikt nie mył, kiedy po odsunięciu segmentu okazało się, że nie ma tam tapety, a blat w kuchni pokryty jest płytkami, to chciałam spakować manatki i wracać, skąd przyszłam. Raz tak miałam, więcej nie. Przyjaciele, rodzina znów stanęli na wysokości zadania. Byłam i jestem wdzięczna za pomoc, za obecność, za każdą wypitą lampkę wina. Przepłakałam cały weekend, ogarnęłam i dzisiaj czuję, że to nasze miejsce. I tylko smuci mnie pytanie Matyldy zadawane co jakiś czas:"mamo, a kiedy ja znów będę miała swój pokój?". Obiecuję Córeczko, że będziesz miała, że będzie to tylko Twój pokój, urządzony tak, jak sobie wymarzysz - tylko błagam, nie nalegaj na zielone ściany. 

Gdybym dziś wybierała projekt domu, gdybym dziś miała podjąć decyzję, to wybrałabym bez wahania ten:

Projekt domu Lancaster II DCB104a WOB1560
To mój numer jeden. Wydrukuję i powieszenie sobie na ścianie, żeby w chwilach zwątpienia patrzeć i przypominać sobie do czego dążę. Wiem - dom - klocek, ale tak totalnie w moim stylu. Mogłabym w nim zamieszkać tylko z materacem i turystyczną butlą gazową. Wiesz, jak to działa, kiedy człowiek czegoś bardzo chce, to potrafi przejść bardzo dużo, żeby to osiągnąć. I ja Ci powiem, że jeszcze będziesz na blogu oglądała zdjęcia z naszego nowego domu. Jestem tego pewna.

Kolejny projekt, który wpadł mi w oko to ten:

Projekt domu Ekonomiczny 1B WAW1082
Spodobał mi się chyba głównie dlatego, że jest biały i te okna. Aaa, mogłabym tam żyć. Nawet te okna mogłabym myć. No, co mam Ci powiedzieć? Piękny jest. Przemawia do mnie i wiem, że czułabym się tam dobrze. Bardzo dobrze. Wszystko przed nami.

I ostatni projekt, który może nie do końca jest idealny, ale też bym go brała pod uwagę, to ten poniżej.

Projekt domu Przebiśnieżyn DM-6562 KRF2677
Tu urzekła mnie antresola. Sypialnia na górze i poranki w tych oknach. Albo lepiej - duża łazienka z wanna na środku. Kąpałabym się, albo zrobiła sypialnię razem z łazienką, bo antresola jedna, a szkoda stawiać ściany. Szkoda marnować miejsca. Byłoby idealnie. Promienie słońca wpadające przez te okna prosto na moją twarz. Już mi ciepło. Już się rozmarzyłam. Jest dobrze.

Który z moich wyborów najbardziej przypadł Ci do gustu? Masz swojego faworyta?
A DLACZEGO TY JESTEŚ SAMA MAMO?

A DLACZEGO TY JESTEŚ SAMA MAMO?

Z pozoru zwykły dzień. Normalny poranek, chociaż wstawało się nieco trudniej niż zwykle. Normalne afery. Fochy i krzyki. A bo nie te buty, a to chciałam być pierwsza, nie idę do przedszkola, nie pożegnam się z Kajtkiem, nie przychodź po mnie do przedszkola. Kawa, papieros, szybki makijaż. Wychodzimy. Codzienność. Zwykłe rozterki. Obowiązki. Powrót do domu, buziaki, powitania. Spacer, huśtawki, patyki przyniesione pod drzwi. Nic nadzwyczajnego. 


Idziemy na spacer, korzystamy z pierwszych promieni słońca. Idę i zastanawiam się, czy może kupić przyczepkę do roweru, żeby móc jeździć razem. Największą moją bolączką okazuje się to, czy dam radę ciągnąć dwa szkraby sama... Jestem trochę nieobecna. Odpływam myślami. Też masz takie dni, że niby wszystko ok, a jednak błądzisz myślami gdzieś daleko. To właśnie taki dzień. 

Idziemy na huśtawki. Śmiejemy się. Bujamy. Dosiada się do mnie i Kajetana Matylda. Jakoś podświadomie czuję, że zaraz o coś zapyta, że zaraz coś powie. Tylko czekam. I nagle słyszę:

A DLACZEGO TY JESTEŚ SAMA MAMO?

W pierwszej chwili odpowiadam, że przecież nie jestem sama. Przecież mam Was, przecież są przyjaciele, rodzina, znajomi. Przecież zawsze ktoś jest. Nie jestem sama Matyldziu. Odpowiadam z nadzieją, że taka informacja wystarczy Młodej, że nie będzie drążyć tematu, ale jej małe oczka pokazują mi, że nie o to pytała, że to nie na to pytanie miałam odpowiedzieć. Mówię coś plącząc słowa, bo zasycha mi w gardle, oczy robią się coraz bardziej szkliste, ale trzymam się. Trzymam się, bo muszę, bo to małe serduszko nie chce tego widzieć, nie chce tego słyszeć... W sumie to sama nie wiem, co konkretnie odpowiedziałam, ale to Mati wystarczyło, bo więcej nie pytała. 

Nie wiem, jak to jest, że Matylda intuicyjnie wyczuwa moje nastroje. Nie wiem, jak to działa, że w najmniej oczekiwanym momencie zada mi takie pyta, które rozwali mi cały dzień. Uwielbiam tą dziecięcą logikę, uwielbiam to proste myślenie, tą szczerość, te najprawdziwsze emocje. Uwielbiam, ale i boję się tych pytań, bo często jestem zmuszona do analizowania, myślenia i zastanawiania się nad czymś, co w tej chwili jest tematem tabu. Tak było właśnie teraz. 

Kochana Córeczko, jestem sama, bo Wy jesteście dla mnie najważniejsi, bo dbam o Was i o Wasze szczęście, bo nie chcę serwować Wam jeszcze większego stresu przyprowadzając do domu kogoś nieodpowiedniego. Kochana Córeczko, jestem sama, bo jestem tchórzem, bo się boje, bo nie wiem, czy potrafię zaufać, bo boję się, że ktoś mnie skrzywdzi, bo nie chcę przyznać się sama przed sobą, że jestem samotna, że potrzebuje bliskości, czułości. Kochana Córeczko, jestem sama, bo łatwiej jest mi założyć maskę i uciec. Kochana Córeczko, już trochę przywykłam do tego, że jestem sama, że radzę sobie sama, że worki ze śmieciami noszę sama, że poranki spędzam sama, że kawę wypijam sama, że dbam o siebie sama. Przywykłam, że nie mam o kogo się troszczyć, że nie mam o kogo dbać, że nie mam kim się zaopiekować... Smutne to bardzo i tylko dlatego, że swoim pytaniem zmusiłaś mnie do przemyśleń, to zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. Zapytasz pewnie, co dalej? Nie wiem Kochanie. Nie mam pojęcia, co dalej. Nie wiem, co robić, w którą stronę iść. Liczę na to, że życie samo wszystko poukłada. Liczę na to, że jeszcze będzie pięknie. Czy jestem gotowa na to nowe życie? Nie wiem. Wiem jedynie, że nigdy nie ma dobrego momentu, dobrego miejsca, a życie zaskakuje nas w najmniej oczekiwanym momencie - jak Ty mnie - swoim pytaniem. 
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger