PODJĘCIE DECYZJI, TO DOPIERO POCZĄTEK
Jest Ci źle, czujesz się zagubiona. Czujesz, jakby Twoje życie nie było Twoje. Czujesz, jakbyś nie była sobą. Najpierw próbujesz, tłumaczysz sobie, że "trawa u sąsiada zawsze bardziej zielona", że lepiej naprawić niż zmienić. Chcesz, masz jeszcze ostatki sił, żeby walczyć. Z dnia na dzień jednak czujesz, że to nie Twoje miejsce, że nie powinno Cię tu być. No, ale jak? Przecież dzieci, dom, życie... Walczysz o każdy dzień, o każdą chwilę. I nagle po miesiącach chcenia - już nie chcesz. Nie czujesz. Nie masz ochoty. Podejmujesz decyzję, działasz. Wiesz, o co walczysz. Wiesz, gdzie chcesz być. Wiesz, jak chcesz żyć. Decyzja, to pierwszy krok. I choć na wydaje się najtrudniejszy, to z czasem zrozumiesz, że podjęcie decyzji, to dopiero początek, że trudno będzie jeszcze długo, ale musisz mieć też pewność, że tam na końcu, tam gdzieś daleko jest całe Twoje wymarzone życie. Bo jest, prawda?
Wydawać by się mogło, że teraz będzie już z górki. Decyzja podjęta - wyprowadziłaś się, albo zostałaś - nie ma to znaczenia. Jesteś sama, masz dzieci i chcesz na nowo poskładać Wasz świat. Walczysz.
Na początku jest łatwo, są ludzie, są emocje, czujesz, że masz moc. Owszem, to nie jest tak, że nie jest Ci ciężko, że nie masz gorszych chwil - takie chwile są i będą, są bardzo potrzebne. U mnie było tak, że zamieszkaliśmy z moimi rodzicami, więc miałam o tyle łatwiej, że zawsze ktoś był w domu - jak nie chciałam gadać, to chociaż wiedziałam, że dzieci mają najlepszą opiekę pod słońcem. Mimo wszystko niezastąpieni w tamtym czasie okazali się znajomi - zwłaszcza ktoś, kogo chwilę wcześniej nie podejrzewałam o takie cudowne serce. Prawie nie spałam, siedziałam z ludźmi, gadałam - spałam po 3-4 h, da się. Serio. Trudniej się zrobiło, kiedy wynajęliśmy mieszkanie, kiedy po położeniu dzieci spać siedziałam sama. I nadal siedzę, bo mój początek się jeszcze nie skończył. Codziennie wymyślam, kogo mogłabym zaprosić na kolację. Codziennie wyszukuję sobie zajęcia, bo cisza jest fajna, ale nie każdego dnia.
Nie jest trudno, kiedy sama musisz się zająć rzeczami, które do tej pory kompletnie Ciebie nie dotyczyły. Nie jest ciężko, kiedy z dwójką dzieci robisz zakupy i nosisz te wszystkie siatki koniecznie na raz, bo przecież nie zostawisz dzieci samych w domu. Nie jest też ciężko, kiedy musisz wszystko zorganizować i dopiąć na ostatni guzik sama. Kiedy sama martwisz się o kasę, o niepozmywane naczynia, o brak własnej pralki. Nie jest też ciężko, kiedy codziennie rano musisz wstać z łózka, musisz zrobić śniadanie, musisz działać czasem jak maszyna, bo są dzieci, a to one mają jak najmniej odczuć te wszystkie zmiany. Najtrudniej jest wtedy, kiedy jesteś sama. Wszystko sprowadza się do obecności, do tego, żeby ktoś był, żeby można było otworzyć buzię, żeby można było się śmiać i płakać, żeby żartować i denerwować się, bo ktoś mówi Ci na przekór. Niech to będzie przyjaciółka, siostra, koleżanka - tak naprawdę niech to będzie ktokolwiek... Niech po prostu ktoś będzie. Powiem Ci szczerze, że nie umiem żyć bez ludzi. Potrzebuję ich tak samo jak tlenu. Na moment o tym zapomniałam i próbowałam przekonać sama siebie, że dam radę. Nie dałam. Oddycham ludźmi. Uwielbiam ludzi. Muszę mieć ludzi dookoła.
Droga Zosiu, Gosiu, Marto - podjęcie decyzji, to dopiero początek. Są lepsze i gorsze chwile. Będziesz wątpić, będziesz myśleć. Będą Tobą sterować różne emocje, ale z czasem zobaczysz, że zaczynasz oddychać, że jest lepiej. Pamiętaj, jesteś tak silna, że sama nie zdajesz sobie z tego sprawy. Masz w sobie tyle siły, że dasz radę, a kiedy zrobi się naprawdę ciężko - pamiętaj obecność ludzi jest najważniejsza. Nie zamykaj się sama, nie zgrywaj twardzielki. Płacz, kiedy potrzebujesz. Śmiej się, kiedy tylko chcesz. To Twoje życie, możesz z nim zrobić, co tylko zechcesz. Walczysz o siebie, o dzieci, o szczęście.