DIETA PUDEŁKOWA VITA DIET. KONKURS

DIETA PUDEŁKOWA VITA DIET. KONKURS

Z czym Ci się kojarzy dieta pudełkowa? Mi do tej pory kojarzyła się z niezdrowym jedzeniem, ze słabą jakością i wysoką ceną. Jeśli chodzi o jedzenie, to nie lubię nowości, nie lubię eksperymentować. Na obiad najlepiej rosół, a na śniadanie jajecznicę. Bez kombinowania, bez wymyślania. Mimo to zdecydowałam się na wypróbowanie diety sokowej i diety pudełkowej od Vita Diet




Dieta sokowa - oczyszczająca. Ogromna dawka zdrowia, soki tłoczone na zimno z owoców i warzyw od lokalnych dostawców. Dietę stosujemy od 3-10 dni - wszystko zależy od stopnia zanieczyszczenia naszego organizmu. Swoje soki piłam przez trzy dni i powiem Ci, że różnica jest ogromna. Po pierwsze moja buzia nastolatki - oczyściła się i wygląda na dużo bardziej nawodnioną. Nawet przed samą miesiączką nie pojawiło się na niej tyle wyprysków, co zawsze. Uważam, że każdy z nas powinien raz na jakiś czas zrobić sobie taki detoks. Jedne soki są lepsze, inne smakowały mi mniej, ale nie o smak tu chodzi, a o działanie. Niby każdy z nas może sobie takie soki przygotować w domu, ale gwarantuje Ci, że nie uzyskasz takiego efektu, jaki jest zamknięty w butelkach soku Vita Diet, Dla mnie bomba. 

Dieta pudełkowa - wybrałam pakiet Office, bo uznałam, że ten rodzaj będzie dla mnie najbardziej optymalny. Dostarczy mi wszystkich niezbędnych składników, a ja dzięki temu będę mogła funkcjonować na najwyższych obrotach. Przez pięć dni zjadałam dostarczone mi pudełka. Jedne potrawy były pyszne, inne mniej smaczne, ale generalnie jestem zadowolona. Nie musiałam gotować, co ma duże znaczenie, bo miałam więcej czasu na inne zajęcia. Spróbowałam czegoś nowego. Poznałam nowe smaki. Przekonałam się, że dieta pudełkowa może być naprawdę bardzo zdrowa i dobrze przyrządzona. Co prawda niektóre potrawy musiałam doprawiać, ale to już kwestia moich indywidualnych upodobań. Jedzenie było dobrze zapakowane - nie było zepsute, nie było zaparzone, a wiem, że czasem ma to miejsce przy tego rodzaju usługach. Na każdą dostawę czekałam z niecierpliwością, bo byłam ciekawa, co będę miała okazję próbować następnego dnia. No i woda z miętą i cytryną, w końcu piłam dużo i regularnie. Było dobrze. 

Mam też coś dla Ciebie, żeby nie było, że tylko sobie i sobie, to zapraszam Ciebie na konkurs, w którym do wygrania jest trzydniowa dieta sokowa, będziesz mogła oczyścić swój organizm. Wskakuj na facebook i działamy. Konkurs potrwa 7 dni, wyniki ogłoszę w przyszłym tygodniu. Jedynym warunkiem jest to, że musisz mieszkać w obszarze dostaw cateringu, ale spokojnie - może masz kogoś dla kogo chciałabyś wygrać taki zestaw soków, to śmiało, możesz przekazać swoją nagrodę komuś bliskiemu. Chodź, bo warto!

PROJEKTY ALTAN - O CZYM MARZĘ?

PROJEKTY ALTAN - O CZYM MARZĘ?

Lato. Słońce. Całe dnie na dworze. To lato nie było dla nas łaskawe, na palcach obu rąk mogę policzyć dni, kiedy naprawdę było ciepło, kiedy bez kurtek przeciwdeszczowych wychodziliśmy na spacer. W ogródku spędziliśmy bardzo mało czasu, czego nie mogę odżałować, bo przecież po to kupiliśmy dom, żeby korzystać. Niestety nie mamy żadnego zadaszenia, żadnej altany. Stąd też decyzja o zbudowaniu czegoś w przyszłym roku, a dlaczego już teraz o tym piszę? Po pierwsze dlatego, żeby wiedzieć na jaki koszt się nastawić, po drugie dlatego, że łatwiej się funkcjonuje, kiedy mamy jakiś cel. 

Zdecydowaliśmy tym razem, że sami nie będziemy kombinować, bo często z tego naszego planowania nic nie wychodzi, a jak już coś wyjdzie, to w efekcie końcowym nie jesteśmy zadowoleni. Dlatego zaczęliśmy przeglądać projekty altan. I przepadliśmy. Powiem Ci, że patrzeć na projekt i wyobrażać sobie, że za jakiś czas takie cudo może się pojawić w naszym ogródku, to jakiś kosmos. 

No dobra, do rzeczy. Opowiem Ci najpierw, czego szukamy, co chcemy mieć w tej naszej altanie, a na koniec pokażę Ci projekty, które najbardziej przypadły nam do gustu.

Altana musi mieć zadaszenie - nie wiem jeszcze, czy wystarczy takie zrobione z materiału, czy koniecznie będzie musiał być dach, ale musimy mieć możliwość schowania się przed deszczem. Oczami wyobraźni widzę nas, kiedy pijemy ciepłą herbatę, ja jestem owinięta kocem, dzieciaki tworzą swoje małe arcydzieła. Jest ciepło, deszcz delikatnie stuka o dach - jest dobrze. Jest tak, jak być powinno. Altana koniecznie musi być połączona z miejscem do przechowywania drewna, żeby móc napalić w kominku, kiedy nadejdą chłodne dni. Musimy też trzymać gdzieś rowery, kosiarkę i całą resztę około domowych narzędzi. Michał chce mieć miejsce do pracy - wiesz, stół z tymi wszystkimi śrubkami, śrubokrętami i różnymi dziwnymi urządzeniami. Generalnie sporo tego, ale jak się okazuje, wszystko jest do zrobienia. 

Zacznę od projektu, który przypadł mi najbardziej do gustu, który najbardziej się nadaje i jest taki piękny, taki idealny i tak naprawdę, to już zdecydowałam, ale pozostawiam nam jeszcze furtkę, bo do kolejnego lata daleko. 

Projekt budynku gospodarczego Murator GC101 Budynek gospodarczy WAJ3707
To jest spełnienie moich marzeń. Uwielbiam drewno i tą otwartą przestrzeń. Połączenie altany i tych naszych zakamarków. No petarda. Cały czas zastanawialiśmy się nad tym, czy budować z samego drewna, czy z połączenia z jakimś innym materiałem, ale biorąc pod uwagę nasze wiatry, to jednak wylane fundamenty mogą okazać się bezpieczniejsze. Jedną z odkrytych ścian osłoniłabym półprzezroczystą moskitierą, byłoby urokliwie. Do tego lampiony i trochę świecących lampek. Nie mogę się doczekać. 

Projekt altany G332 SLN2378
Zupełnie inna konstrukcja, inny styl. Bardziej zabudowane ściany, co fajnie mogłoby się sprawdzić własnie podczas deszczu. Do końca jednak nie jestem przekonana, czy potrzebujemy aż takiej konstrukcji, skoro do domu mamy zaledwie kilka kroków. Wszystko jest kwestią przemyślenia, ale póki co pozostawiamy sobie wybór.

Projekt altany A4 - altana ogrodowa z grillem BBH1003
Ta jest tak piękna, że gdybym tylko mogła, to już dziś zrezygnowałabym z tych wszystkich dodatkowych pomieszczeń na narzędzia i kosiarki. Niestety muszę myśleć racjonalnie. Dlatego pomyślałam, że część tej altany moglibyśmy dostosować do swoich potrzeb i zabudować ją tak, żeby mieć dwa w jednym. Nie wiem, jak się to będzie miało, jak projekt zostanie przekształcony, ale warto zobaczyć i przemyśleć, tym bardziej, że grilla, który jest w środku altany tak naprawdę nie potrzebujemy. 

Dziewczyny, pomóżcie. Który z projektów podoba się Wam najbardziej? Który od razu podbił Wasze serce? Może jednak możecie mi zasugerować coś innego? Może macie już swoje altany i wiecie, co się sprawdza, a co kompletnie nie. Będę wdzięczna za każdą podpowiedź. 
USUNIĘCIE TRZECIEGO MIGDAŁKA

USUNIĘCIE TRZECIEGO MIGDAŁKA

Adenotomia - to zabieg usunięcie trzeciego migdałka. Trzeci migdałek z założenia ma chronić organizm przed drobnoustrojami. Niestety czasem tak się nie dzieje i migdałek zamiast pomagać, to szkodzi. Tak właśnie było w naszym przypadku. Różne są opinie, różne są historie - my jednak zdecydowaliśmy, żeby ten migdałek usunąć. Dlaczego? Jak to wyglądało? I jak Matylda czuje się po zabiegu? Przeczytaj koniecznie dalej.


Zaczęło się od tego, że Mati przestała słyszeć. Kontrola u pediatry, skierowanie do laryngologa, wizyta i już wszystko jasne. Matylda słyszała bardzo słabo przez około dwa tygodnie, oczywiście w tym czasie z nosa leciało jej jak z kranu. Ostatni rok, to pasmo chorób, więcej w domu, niż w przedszkolu. Męczarnia i Matyldy i moja. Było słabo. Powiem szczerze, że na zabieg czekaliśmy  jak na zbawienie, pokładamy w nim wielkie nadzieje i liczymy na to, że całe to chorowanie w końcu wyhamuje. Zobaczymy. Przyczyną niedosłuchu okazał się przerośnięty migdałek.

Pierwszy termin mieliśmy w kwietniu, oczywiście tydzień przed Mati się rozchorowała - temperatura 40 stopni, brak innych objawów. Na szczęście nasza lekarka jest bardzo dociekliwa i wykluczyliśmy różne choroby. Taka sytuacja powtórzyła się dwa razy. Ustaliliśmy kolejny termin zabiegu - najpierw październik,  później sierpień. Całe wakacje Mati spędziła w domu, żeby nie kusić losu, żeby jej nie narażać, żeby do zabiegu była zdrowa. Udało się, jedziemy do szpitala.

Tydzień przed zabiegiem byliśmy na pobraniu krwi. Zbieraliśmy też zaświadczenia - od pediatry i stomatologa. Zabieg mieliśmy wyznaczony na wtorek, okazało się, że to tylko przygotowanie. Wróciłyśmy do domu. W środę rano stawiliśmy się na oddziale. Dopiero do mnie dotarło, co się będzie działo, co nas czeka i jak bardzo się boję. 

Mamy łóżko, pielęgniarka przygotowuje "motylka", mamy też tabletkę w kieliszku - czekamy na znak. Podałam Mati tabletkę i zrobiło się wesoło. Wiesz jak działa "głupi Jaś"? Jedni się wyciszają, inni zasypiają, a jeszcze inni są pobudzeni, ale bez sił. Matylda była śmieszna i chyba ten jej błogi uśmiech trzymał mnie w pionie. Była 9:02, kiedy żegnałam się z Mati przed wjazdem na salę operacyjna. To jest okropne, ona popłakiwała za mną, ja nie mogłam nic zrobić. I to było moje jedyne zastrzeżenie do szpitala, w którym byłyśmy, bo byłoby mega fajnie, gdyby Mati mogła zasypiać przy mnie. Nie popadajmy jednak w paranoje, nic złego się nie działo. Większości i tak po zabiegu nie pamiętała. Pozwolono Mati wziąć ze sobą pluszaczka, a po zabiegu pluszak wyjechał z czapką lekarską, więc chyba się przydał. 

9:46 otwierają się drzwi od sali operacyjnej, widzę Matyldę, popłakuje. Serce mi pęka. Chce mieć ją przy sobie. Tu zaczyna i kończy się mój koszmar. Pomagam pielęgniarce wjechać łóżkiem na salę, nie widzę nic, chcę być przy swoim dziecku. Matylda charczy, chrapie, furczy - płacze. Ma zmieniony głos. Płacze, przysypia, chce się przytulić, odpycha. Salowa przynosi mi poduszkę, mówi, że mogę położyć się obok Mati. Jest spokojniej. Matylda zasypia. Obudziła się na dobre około 11. Była na lekach przeciwbólowych, więc czuła się dobrze. Chciała pić, wiec się napiła - ciężko było przełykać, ale dała radę. Po chwili chciała jeść, zjadła banana. Za chwilę był obiad - zjadła zupę i drugie danie. Zaczęła się wydurniać, wiedziałam, że wszystko wraca do normy. Około 18 byliśmy już w domu. 

Matylda nadal wraca do zdrowia, ale powiem Ci szczerze, że absolutnie nic jej nie jest. W ogóle nie było. Przez dwa pierwsze dni miała problem z ziewaniem i kichaniem. Pierwszej nocy trochę płakała, ale ani razu nie dostała żadnych leków przeciwbólowych. Teraz ma małe skrzepy krwi w nosku. Dostaliśmy zalecenie, żeby przez pierwsze 5 dni nie wychodzić na dwór, a przez 14 dni nie przebywać na słońcu, nie jeść ostrych i kwaśnych potraw, nie biegać, nie skakać, nie przemęczać się, nie brać gorących kąpieli. Wszystko to, co mały człowiek lub najbardziej. 

Jestem mega dumna z Matyldy, jest moja bohaterką, moją małą twardzielką. Wiele słyszałam historii o tym, jak dzieci źle przechodziły czas po zabiegu, jak okropnie się czuły, a Mati tak naprawdę ani razu nie wspomniała, że coś jej dolega. Nie wiem, jak będzie wyglądał dalszy czas, czy będziemy faktycznie zadowoleni z zabiegu, czy Mati nie będzie chorowała, ale mimo to wiem, że zrobiłam to, co razem z kilkoma lekarzami uznaliśmy za odpowiednie. Usunięcie migdałka to bardzo łatwy zabieg, gorsza jest narkoza i emocje rodzica, bo przecież każdy ból moglibyśmy wziąć na siebie, byleby dziecko nie cierpiało. Matylda dała radę jak zawsze, ja poznałam nową siebie i liczę na to, że każda z nas na tym zyska. 

Dziewczyny, jeśli macie jakieś pytania, jestem do Waszej dyspozycji.
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger