JAK TY TO ZROBIŁAŚ, ŻE TWOJE DZIECI TYLE JEDZĄ?

Jakiś czas temu napisała do mnie kuzynka. Zapytała, co ma robić, bo jej dziesięciomiesięczne dziecko nie jest za bardzo zainteresowane jedzeniem, wybiera pierś, a z pokarmów stałych zjada tylko deserki. Później znajoma zapytała mnie:"jak Ty to robisz, że te dzieci tyle jedzą". Do tego Blanka, pierwsze dziecko w naszym otoczeniu, które od początku miało rozszerzaną dietę metodą BLW. I tak sobie pomyślałam, że może faktycznie robię coś nadzwyczajnego. Pomyślałam, że podzielę się z Wami tą wiedzą tajemną, bo w starciu jedzenie kontra dzieciaki - na razie wygrywamy.


Jest Matylda, jest Kajetan - obydwoje karmieni podobnie, ale było kilka różnic, dzisiaj łączy ich wielka miłość do jedzenia i pochłanianie ogromnych ilości tego, co znajdą na stole. Opowiem Ci, jak to wyglądało z każdym z nich.

Matylda - kp 11 m-cy, wody nie piła bardzo długo, zaczęła w zasadzie po odstawieniu od piersi. Pierwsze pokarmy dostawała łyżeczką albo jeśli była taka możliwość, to w siateczce do jedzenia, żeby mogła sama. Jadła jakieś kaszki, owoce, warzywa. Nie czytałam żadnych książek, rozszerzałam dietę intuicyjnie. Jadła dużo i wszystko - bardzo chętnie. Gotowałam generalnie sama, ale zdarzało mi się też korzystać ze słoiczków. Bardzo szybko pozwoliłam jej jeść samej, dostawała to samo, co my, tylko w wersji bez soli i cukru - układałam jej jedzenie na tacce od krzesełka. Wszyscy się dziwili, że tak dużo je, że tak chętnie. Buraczki, brokuł, papryka - żaden problem. Wszystko, byle dużo. Słodyczy nie jadła prawie do swoich drugich urodzin. Miała kryzysy, ale dzisiaj są tylko wspomnieniem i nauczką na przyszłość. Najlepszą rekomendacją powinno być chyba zapytanie Pani Przedszkolanki:"czy Matylda zawsze tak dużo je" - ze spuszczoną głową odpowiedziałam, że tak. Nie masz pojęcia, jak było mi wstyd, z resztą do tej pory bywa tak, że Mati zjada coś z prędkością światła - wygląda to tak, jakby była wiecznie głodna i nienajedzona. 

Kajetan - kp 18 m-cy, wodę zaczął pić również około roku. Po skończonych sześciu miesiącach zaczęliśmy pierwsze próby z rozszerzaniem diety, skończyły się w zasadzie szybciej niż zaczęły. I tu się nasłuchałam, bo z drugim dzieckiem jest inaczej, bo on na pewno tak chętnie jadł nie będzie. Powiem Ci, że zaczęłam się stresować, bo jak to tak - nie chce jeść? Odpuściłam, przestałam się spinać, a jedzenie podawałam zawsze wtedy, kiedy my jedliśmy swoje posiłki. Coś zjadł, coś dotknął - zapoznawał się z konsystencją, ze smakiem, z różnymi strukturami. Generalnie więcej bałaganu niż jedzenia. Postanowiłam wziąć do ręki łyżeczkę i gdybym się upierała, to młody dziś byłby niejadkiem, jestem tego pewna. Kiedy Kaj skończył 10 miesięcy, nagle pokochał jedzenie. Dostawał tak samo jak Mati kiedyś, na tacce od krzesełka. Zajadał się wszystkim, ciągle było mu mało. I tak około roku sprawnie zjadał już zupę łyżeczką. Zjada miseczkę zupy, prosi o kolejną, zjada i znów prosi. Na śniadanie potrafi zjeść 3 kromki chleba. Problemów z jedzeniem brak, chociaż wróżono mu inaczej.

Co w takim razie jest moim sposobem? Jak ja to robię, że moje dzieci jedzą tak chętnie?

Nie spinam się, nie zmuszam, nie naciskam. Pozwalam decydować, eksperymentować, nie jeść. U nas w domu nie ma słodyczy na każdym kroku, pilnujmy tego, co jedzą dzieci, ale też bez przesady. Nie nagradzamy jedzeniem i nie straszymy jak ja w poniższym przykładzie. Nie chcę, żeby dzieci jadły ze strachu, że nie dostaną kawałka ciasta. Bez stresu, ze spokojem i dużą cierpliwością do bałaganu. To nasza droga, nasze doświadczenia, jak widać - idziemy w dobrym kierunku.

I to nie jest tak, że pozwalam na wszystko i wiem wszystko. Bo nie wiem. Popełniam błędy, ale staram się je naprawiać. Np.dzisiaj. Piekłyśmy z Matyldą ciasto, w domu pachniało, kubki smakowe pobudzone. Jest 13, ciasto w piekarniku, nakładam obiad. Mati wzięła 3 łyżeczki do buzi i mówi, że się najadła. Odpowiadam, że w takim razie ciasta nie będzie, Ona zaczyna jeść na siłę. Chwila zastanowienia i mówię, nie chcesz, to nie jedz. Matylda pyta, czy będzie mogła zjeść ciasto. Mówię, że tak. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i po sprawie. Obiad zje jutro. Poza tym dla nas rodziców, to luksus. Nie jemy zimnych posiłków, jemy wszyscy razem. Nie karmimy dzieci na zmianę, nikt nie jest poszkodowany. Nie kłócimy się z M., bo wiadomo człowiek jak głodny, to zły. Żyć nie umierać.

Mniej wtajemniczonym, a zainteresowany polecam książkę "Bobas Lubi Wybór" Gill Rapley

13 komentarzy:

  1. I zgadzam się z Tobą w 100%. Kiedy mój maluch przestał jesc, stres, obawa, ze będzie niejadkiem. Jednak po małej poradzie :) , odpuściłam i to było najlepsze co mogłam zrobić. Dziś mały wcina tyle, że zastanawiam się gdzie on to mieści:) trochę karmię go lyzeczka, trochę je sam. Chociaż lubi wszystko:) to zdecydowanie najbardziej lubi mięsko:) a najmniej ziemniaczki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak jest najlepiej, bez spiny i schematów - jest dobrze.

      Usuń
  2. Super podejście. Ja jestem na etapie rozszerzania diety i od kiedy mały spróbował owoców, warzywa były już musem, jednak odpuściłam. Przyjdzie czas to się przekona, a mi pozostało podkładać je i liczyć że to ten dzień ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, jeśli Wy będziecie jedli, to Mały załapie, że warzywa też mogą być fajne.

      Usuń
  3. Dokładnie nie naciskać i nie zmuszać bo często skutek jest odwrotny 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale też nie zabraniać, bo wszystko może mieć marne skutki.

      Usuń
  4. Coś w tym jest, moja siostra zmuszała swoje dziecko i mały do tej pory jest niejadkiem a ma prawie 5 lat. Zresztą jej dzieci bez tableta czy komórki nie zjedzą obiadu - nie mogę na to patrzeć. Moje jedzą dużo, znacznie więcej niż ja i tylko się zastanawiam, gdzie oni to mieszczą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda mi dzieci, które są zmuszane do jedzenia...

      Usuń
  5. U nas rozszerzanie diety też było takie jak podpowiadała intuicja. Nadia bardzo późno załapała jedzenie ale jak już zaczęła to jadła generalnie wszystko co jej dawałam bez marudzenia. Nikos za to szybko rwał się do jedzenia i szamał wszystko teraz nawet oliwki wyjada jak siostra wyjmuje z jakiejś potrawy, a brokuł i kalafior to jak ugotuje może wciągnąć cały. Nie czytałam żadnych książek i nie zmuszałam do jedzenia. Zgłodnieje to powie :-) teraz szukam inspiracji na jakieś smaczne obiady i kolacje bo już czasem pomysłów brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O racja, kiedy dzieci są wszystko jedzące, to trzeba też eksperymentować.

      Usuń
  6. Zawsze się zastanawiałam nad tym, że nie ma dzieci niejadków. Po prostu lubią pewne rzeczy, innych zupełnie nie. Dorośli maja tak samo. Stosowałam tę metodę również a dodatkowym plusem jest to, że roczniak sam posługuje się sztućcami. W zasadzie tylko podać i samo dziecko wcina.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja to zawsze zamawiam torty, które również są piękne. Jest w ogóle taka świetna strona e-torty . Możecie sobie tam zamówić tort bez wychodzenia z domu, z dostawą prosto pod drzwi. Torty zawsze są świeże, pyszne i robią wrażenie na gościach. Myślę, że warto skorzystać, jeśli nie macie czasu piec lub jeśli po prostu nie potraficie. Ja niestety nie mam czasu, ani żadnych umiejętności, więc to dla mnie akurat jest najlepsza opcja i najlepsze rozwiązanie. Super, że pojawiają się takie możliwości dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger