JOIE CROSSTER - CZY TO WÓZEK DLA MNIE?

JOIE CROSSTER - CZY TO WÓZEK DLA MNIE?

Duży, porządny i dający radę. Taki właśnie jest Joie Crosster. Jeśli kiedykolwiek mówiłam, że korzystałam z dużego wózka, to się myliłam, bo duży to jest właśnie ten. Mimo to jest idealny. Na nasze drogi, to wózek, który daje radę, jak żaden inny. Może nie jest najpiękniejszy, ale funkcjonalny, a to powinno być najważniejsze. Ma też małe minusy, ale o tym później.


Crosster jest spory, co prawda mieści się w całości do bagażnika, ale ja jako kurdupel miewałam problem z wystawieniem go z auta. Mimo wielkości jest bardzo łatwy w obsłudze, rozkłada się jedną ręką, a to mega ułatwienie, ale żeby nie było zbyt prosto, to guzik do rozkładania jest dobrze ukryty. Nie przeglądając instrukcji można mieć problem z pierwszym rozłożeniem wózka. 




Wielkie, wiecznie pompowane koła i amortyzacja z tyłu, którą możemy sami regulować, to mój hit. Dzięki wielkości kół wózek jedzie sam, nie są mu straszne żadne tereny - wszędzie da radę. Do tego możliwość blokady przedniego koła i możemy wjeżdżać w największe dziury. Hamulec nożny moim zdaniem jest w najlepszym z możliwych miejsc. Dodatkowy hamulec ręczny, który bardzo przydaje się np.podczas jazdy na rolkach i pchaniu wózka - sprawdzone info. Kajtek swoje waży, wózek też i ja na rolkach pierwszy raz od kilku lat - nie pytaj o zakwasy. A, zapomniałabym - kosz na zakupy, który jest duży i łatwo dostępny. 








Budka. Największa, najbardziej przewiewna, do tego z kieszonką. Mistrz. Każda matka ją doceni, każda będzie z niej zadowolona. Siedzisko rozkłada się na płasko, jest możliwość wstawienia do spacerówki fotelika samochodowego oraz gondoli. Regulowany podnóżek i możliwość ustawienia nóg na podstawce. Wszystko to, co każdy wózek mieć powinien.






Wspomniałam o minusach. Po pierwsze waga, jest ciężki, co dla takich krasnali jak ja ma znaczenie. Poza tym kompletnie nie podoba mi się połączenie spacerówki i gondoli - wiesz, wstawiasz gondolę w na płasko rozłożoną spacerówkę, jak dla mnie słabo. Rozumiem z czego to wynika, ale nie przemawia to do mnie. Reszta jest naprawdę w porządku.


Cena spacerówki waha się w zależności od koloru od 1399 zł do 1599 zł. Wózek do kupienia w 4KIDS. Podsumowując, tak, wózek Joie Crosster jest wózkiem, który byłby na mojej liście, gdybym właśnie miała wybierać coś dla swojego dziecka.
CZY W MARKECIE MOŻNA KUPIĆ JEDZENIE Z DOBRYM SKŁADEM?

CZY W MARKECIE MOŻNA KUPIĆ JEDZENIE Z DOBRYM SKŁADEM?

Jestem ogromną fanką osiedlowych sklepików, uwielbiam ten klimat i właścicieli, którzy przekazują sobie sklep z pokolenia na pokolenie. Niestety jest też jeden minus zakupów w takich sklepach, po pierwsze ceny, które są często zbyt wysokie, po drugie asortyment - mały wybór i brak produktów, których szukamy. Żyjemy w czasach, kiedy każdy grosz się liczy, jesteśmy bardziej świadomi, chcemy zaoszczędzić czas. Dlatego najczęściej zakupy robimy w dużych marketach, gdzie półki uginają się pod naciskiem produktów. Mamy tam możliwość wybierania i szukania perełek. Wiesz, że nie jestem jakąś zagorzałą miłośniczką eko jedzenia, jednak mimo to staram się dobierać tak składy, żeby było smacznie i zdrowo, bo słaba dieta niestety ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie.


Bardzo się cieszę, że miałam możliwość zapoznania się z nową marką Bio Village z E.Leclerc. Produkty wysokiej jakości, ze świetnym składem, a do tego składniki pochodzące z upraw ekologicznych. Duży wybór produktów - od słodkości, po artykuły chemiczne. W markecie znajdziecie dział ze zdrową żywnością, warto poświecić kilka chwil i wybrać produkty, które będą naprawdę porządne. Owszem, pewnie wszystkim się nie dogodzi, ale kiedy będziecie w E.Leclerc, to zerknijcie na te produkty, które sama polecałam (TU i TU) i przekonajcie się, że warto ich spróbować. 



Przekonałam się do ciemnego makaronu, obłędnie smakuje z zupą pomidorową, którą zrobiłam z pomidorów w puszcze również marki Bio Village. Kiedyś mi się wydawało, że taki makaron nie ma smaku, a żadne danie z niego przyrządzone nie będzie miało tego niepowtarzalnego smaku. Ryż zjadamy namiętnie, lubimy i do zupy i do deserów, a nawet do zwykłego mleka. Największy jednak problem mam z komosą ryżową - wstyd się przyznać, ale ja chyba nigdy jej nie jadłam. I tu liczę na Ciebie, może podsuniesz mi jakiś sprawdzony przepis do czego ją wykorzystać? Słyszałam, że jest pyszna i że jak zaczniemy ją jeść, to końca nie będzie, póki co jeszcze się nie przekonałam. Generalnie warto przyjrzeć się bliżej tym produktom, a ja Cię szczerze zachęcam, bo jestem pewna, że znajdziesz coś dla siebie.

Gdzie robisz zakupy najczęściej? Wybierasz tak jak ja markety, czy jednak jesteś wierna małym, osiedlowym sklepikom?
JAK PRZEKONAĆ DZIECI DO JEDZENIA MUSLI?

JAK PRZEKONAĆ DZIECI DO JEDZENIA MUSLI?

Dzieci, to dzieci - do końca nie zrozumiesz. Czasem mam wrażenie, że one same siebie nie rozumieją. Chcą kanapkę, dostają, już nie chcą. Lubią pomidora, za dwa dni pomidor jest złem koniecznym. I tak jest ze wszystkim. Nie te skarpety, nie ta bluzka, tu metka przeszkadza, tu już nie. I pomyśleć, że każdy z nas był dzieckiem.


Jestem człowiekiem wybuchowym, czasem ciężko mi stłumić swoje emocje, żeby dzieciakom się nie oberwało, ale będąc mamą prawie czteroletniej dziewczynki mam kilka sprawdzonych trików, które używam, kiedy zaczyna się bunt. Najpierw staram się rozmawiać, zrozumieć, ale kiedy Matylda sama nie wie, dlaczego np.nie lubi musli, to zaczynam działać - bez zbędnego gadania. Bo jak wiadomo, im więcej gadam, tym bardziej oddalam się od rozwiązania problemu.

No właśnie. Idąc dalej. Jak przekonać dziecko do jedzenia musli? Mimo że dzieciaki generalnie wszystko jedzą chętnie i tak samo chętnie podchodzą do nowości, to bywa tak, że muszę się trochę postarać, żeby coś zjadły albo chociaż spróbowały. Jedynym i niezawodnym sposobem na przekonanie dziecka do jedzenia czegoś zdrowego jest - pozwolenie się zapoznać z tym, co ma się znaleźć na talerzu. Niech dotyka, wącha, smakuje. Niech przesypuje, rzuca, przekłada. Daję możliwość zabawy jedzeniem, zawsze działa. Piszę tutaj o musli, ale to tyczy się każdego nowego produktu. Gorzej jest, kiedy sama czegoś nie lubię..., ale wtedy zwyczajnie za dużo nie mówię. Tym sposobem przekonałam Mati do spróbowania i później zjedzenia musli. Co prawda zjada je na sucho, ale mi to wystarcza. 

Mamy nowe musli Bio Village z E.Leclerc. Ze świetnym składem, a wszystkie składniki pochodzą z upraw ekologicznych. Są z kokosem, a po otwarciu paczki zapach jest tak obłędny, że ja, które nie lubi musli spróbowałam bardzo chętnie. 4 zboża i suszone owoce, to porządna porcja zdrowia. Nawet, jeśli zjadamy je na sucho. 





Masz swoje sposoby na przekonanie dziecka to zjedzenia czegoś zdrowego? 
JAK TY TO ZROBIŁAŚ, ŻE TWOJE DZIECI TYLE JEDZĄ?

JAK TY TO ZROBIŁAŚ, ŻE TWOJE DZIECI TYLE JEDZĄ?

Jakiś czas temu napisała do mnie kuzynka. Zapytała, co ma robić, bo jej dziesięciomiesięczne dziecko nie jest za bardzo zainteresowane jedzeniem, wybiera pierś, a z pokarmów stałych zjada tylko deserki. Później znajoma zapytała mnie:"jak Ty to robisz, że te dzieci tyle jedzą". Do tego Blanka, pierwsze dziecko w naszym otoczeniu, które od początku miało rozszerzaną dietę metodą BLW. I tak sobie pomyślałam, że może faktycznie robię coś nadzwyczajnego. Pomyślałam, że podzielę się z Wami tą wiedzą tajemną, bo w starciu jedzenie kontra dzieciaki - na razie wygrywamy.


Jest Matylda, jest Kajetan - obydwoje karmieni podobnie, ale było kilka różnic, dzisiaj łączy ich wielka miłość do jedzenia i pochłanianie ogromnych ilości tego, co znajdą na stole. Opowiem Ci, jak to wyglądało z każdym z nich.

Matylda - kp 11 m-cy, wody nie piła bardzo długo, zaczęła w zasadzie po odstawieniu od piersi. Pierwsze pokarmy dostawała łyżeczką albo jeśli była taka możliwość, to w siateczce do jedzenia, żeby mogła sama. Jadła jakieś kaszki, owoce, warzywa. Nie czytałam żadnych książek, rozszerzałam dietę intuicyjnie. Jadła dużo i wszystko - bardzo chętnie. Gotowałam generalnie sama, ale zdarzało mi się też korzystać ze słoiczków. Bardzo szybko pozwoliłam jej jeść samej, dostawała to samo, co my, tylko w wersji bez soli i cukru - układałam jej jedzenie na tacce od krzesełka. Wszyscy się dziwili, że tak dużo je, że tak chętnie. Buraczki, brokuł, papryka - żaden problem. Wszystko, byle dużo. Słodyczy nie jadła prawie do swoich drugich urodzin. Miała kryzysy, ale dzisiaj są tylko wspomnieniem i nauczką na przyszłość. Najlepszą rekomendacją powinno być chyba zapytanie Pani Przedszkolanki:"czy Matylda zawsze tak dużo je" - ze spuszczoną głową odpowiedziałam, że tak. Nie masz pojęcia, jak było mi wstyd, z resztą do tej pory bywa tak, że Mati zjada coś z prędkością światła - wygląda to tak, jakby była wiecznie głodna i nienajedzona. 

Kajetan - kp 18 m-cy, wodę zaczął pić również około roku. Po skończonych sześciu miesiącach zaczęliśmy pierwsze próby z rozszerzaniem diety, skończyły się w zasadzie szybciej niż zaczęły. I tu się nasłuchałam, bo z drugim dzieckiem jest inaczej, bo on na pewno tak chętnie jadł nie będzie. Powiem Ci, że zaczęłam się stresować, bo jak to tak - nie chce jeść? Odpuściłam, przestałam się spinać, a jedzenie podawałam zawsze wtedy, kiedy my jedliśmy swoje posiłki. Coś zjadł, coś dotknął - zapoznawał się z konsystencją, ze smakiem, z różnymi strukturami. Generalnie więcej bałaganu niż jedzenia. Postanowiłam wziąć do ręki łyżeczkę i gdybym się upierała, to młody dziś byłby niejadkiem, jestem tego pewna. Kiedy Kaj skończył 10 miesięcy, nagle pokochał jedzenie. Dostawał tak samo jak Mati kiedyś, na tacce od krzesełka. Zajadał się wszystkim, ciągle było mu mało. I tak około roku sprawnie zjadał już zupę łyżeczką. Zjada miseczkę zupy, prosi o kolejną, zjada i znów prosi. Na śniadanie potrafi zjeść 3 kromki chleba. Problemów z jedzeniem brak, chociaż wróżono mu inaczej.

Co w takim razie jest moim sposobem? Jak ja to robię, że moje dzieci jedzą tak chętnie?

Nie spinam się, nie zmuszam, nie naciskam. Pozwalam decydować, eksperymentować, nie jeść. U nas w domu nie ma słodyczy na każdym kroku, pilnujmy tego, co jedzą dzieci, ale też bez przesady. Nie nagradzamy jedzeniem i nie straszymy jak ja w poniższym przykładzie. Nie chcę, żeby dzieci jadły ze strachu, że nie dostaną kawałka ciasta. Bez stresu, ze spokojem i dużą cierpliwością do bałaganu. To nasza droga, nasze doświadczenia, jak widać - idziemy w dobrym kierunku.

I to nie jest tak, że pozwalam na wszystko i wiem wszystko. Bo nie wiem. Popełniam błędy, ale staram się je naprawiać. Np.dzisiaj. Piekłyśmy z Matyldą ciasto, w domu pachniało, kubki smakowe pobudzone. Jest 13, ciasto w piekarniku, nakładam obiad. Mati wzięła 3 łyżeczki do buzi i mówi, że się najadła. Odpowiadam, że w takim razie ciasta nie będzie, Ona zaczyna jeść na siłę. Chwila zastanowienia i mówię, nie chcesz, to nie jedz. Matylda pyta, czy będzie mogła zjeść ciasto. Mówię, że tak. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i po sprawie. Obiad zje jutro. Poza tym dla nas rodziców, to luksus. Nie jemy zimnych posiłków, jemy wszyscy razem. Nie karmimy dzieci na zmianę, nikt nie jest poszkodowany. Nie kłócimy się z M., bo wiadomo człowiek jak głodny, to zły. Żyć nie umierać.

Mniej wtajemniczonym, a zainteresowany polecam książkę "Bobas Lubi Wybór" Gill Rapley
PRZEKĄSKI, CO JEMY MIĘDZY OBIADEM A KOLACJĄ

PRZEKĄSKI, CO JEMY MIĘDZY OBIADEM A KOLACJĄ

Tak, wiem, że przekąski są złem wcielonym. I absolutnie nie wolno podjadać między posiłkami. Bo zdrowie, bo otyłość, bo dzieci nie będą chciały jeść głównego posiłku. Mimo to u nas przekąski są każdego dnia. Raz są to owoce, innym razem warzywa, ale też bardzo często sięgamy po gotowe produkty. Znasz mnie już trochę i wiesz, że staram się karmić moje dzieci zdrowo, ale nie popadam też w paranoję, bo wychodzę z założenia, że wszystko jest dla ludzi. Co więcej, mogę Ci powiedzieć, że moje dzieci absolutnie nie mają problemu z apetytem, wręcz przeciwnie jedzą za troje. Na pewno napiszę Ci więcej o tym jedzeniu dzieciaków, bo to naprawdę ważny temat.


Powiem od razu, nie robiłam sama powyższych batoników. Wiem, powinnam, byłyby najlepsze, ale po pierwsze nie zawsze mam czas na to, żeby kleić batoniki dla dzieciaków każdego dnia, po drugie nie mam dostępu do wysokiej jakości produktów z jakich są zrobione batoniki ze zdjęcia. Cieszę się jednak, że żyjemy w czasach, kiedy idąc do sklepu mam możliwość kupienia produktów z naprawdę przyzwoitym składem. Te możecie kupić w każdym E.Leclerc, są to batoniki zbożowe Bio Village. 




To nie jest tak, że moje dzieci nie jedzą słodyczy. Jedzą, oczywiście, że jedzą - znają smak czekolady, lizaków, czy żelków. Bardzo często też proszą o coś słodkiego, a ja dopóki mam wybór, to wolę im dać batonika zbożowego, niż kolejną porcję tłuszczu i cukru. Matylda i Kajetan jedzą pięć posiłków dziennie, jeden z nich zawsze staram się robić na słodko. I nie mam tu na myśli naleśników z czekoladą, a np.owoce. Z resztą u nas w domu w ilościach hurtowych kupuje się żurawinę i rodzynki. Te batoniki są fajną i zdrową alternatywą dla tego, co można dostać obecnie w sklepach. Do tego smakują naprawdę obłędnie. W opakowaniu znajdziemy 6 oddzielnie zapakowanych batonów, więc to też fajna opcja, kiedy wychodzimy na spacer. Dzieci zjedzą coś zdrowego, a Ty nie masz wyrzutów sumienia, że karmisz je chemią. 


Bio Village, to nie tylko batoniki zbożowe, o również wafelki kukurydziane, czy najzwyklejsze herbatniki. Wafelki są moim hitem, Mati też chętnie zjada, dla Kaja się trochę za twarde, ale myślę, że się przekona. Mając na uwadze zdrowie naszych dzieci bardzo chętnie sięgam po tego typu przekąski, jeśli już mają jeść coś między posiłkami, to niech to będą produkty, które zrobione są ze składników ekologicznych. 

Jak to u Ciebie wygląda? Korzystasz z takich gotowców, czy jednak wolisz przygotować coś sama?
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger