JAK PSU BUDA

JAK PSU BUDA

Żeby docenić, musisz stracić, żeby zrozumieć, musisz doświadczyć. Prawie dwa lata bycia na wyłączność tylko dla dzieci. Sama w to nie wierzę, nie wiem, jak dałam radę, ale dałam... Ogarnęłam. I choć to żadne osiągnięcie, bo mamą będę już całe życie, całe życie będę się martwić, troszczyć i wycierać zasmarkane noski, kiedy będzie taka potrzeba. Wyszłam z domu, odcięłam pępowinę i przez dwa dni byłam tylko dla siebie. Konferencja w Poznaniu, to bardzo dobry powód, żeby odetchnąć i poczuć się jak nastolatka.


Mimo nieprzespanych nocy, zdartych stóp i kilku nadprogramowych siniaków. Mimo upodlenia, kaca i wieczornego głodu, taki weekend należał mi się jak psu buda. Wróciłam zmęczona i obolała, ale było świetnie. Cudowni ludzie, nowe twarze, nowe znajomości - życzę sobie więcej takich chwil. Czułam się jak królowa życia, jak nastolatka, jak gówniara z podstawówki. Dobra, jedyne co mnie odróżniało od dziewczyn bawiących się na wykładzinie, to mleko w cyckach i sporo mniej jędrnego ciała. Jakie One były piękne, idealne. Ajjj! Musicie mi wierzyć na słowo. Na samą myśl o minionych dniach uśmiecham się do siebie. Ciężko mi teraz ogarnąć rzeczywistość, ale w końcu mam siłę, mam chęci i chcę jeszcze więcej i bardziej. Dziękuję Dziewczyny za zajebisty czas, za każdą chwilę, za wiele inspiracji, za tańce, alkohol i dużo śmiechu. Przepraszam Pana Jakuba, który odwoził nas do domu za zniechęcenie do rodzicielstwa - dzieci są cudowne - serio! Iza - dziękuję za nocleg, Karolina - Tobie szczególnie dziękuję, bo dzielić z  Tobą łózko było ciekawym doświadczeniem, Hania - wiesz, że Cię uwielbiam! Ola - omatkobosko - dzięki za buty i kilka miłych słów - dzięki Tobie poczułam, że jednak nie jestem taka beznadziejna jak mi się wydawało, Michalina - dziękuję za porody naturalne, za mleko w cyckach i kurwę rzuconą raz po razie - w końcu mogłam być sobą. 

Wróciłam w niedzielę, w poniedziałek byłam na pełnych obrotach, olałam wszystko dookoła, olałam dom - zajęłam się dziećmi, zafundowałam wycieczkę i zrobiłam mega niespodziankę. Chciało mi się i chce mi się nadal. Uśmiech Matyldy, radość Kajetana, to największa nagroda. Pojechaliśmy do zoo, trzy godziny chodzenia - piski, krzyki, zaciekawienie. ZOO ma moc, zwierzęta mają moc. Było pięknie. Wiem, że wolałabyś zobaczyć zdjęcie z Poznania, ale są na tyle kompromitujące, że zachowam je dla siebie - będę do nich wracać w krytycznych momentach. 

Tak bardzo tęskniłam za tymi dwoma Pierdziochami...








FOTELIK SAMOCHODOWY RWF - CO TO ZNACZY?

FOTELIK SAMOCHODOWY RWF - CO TO ZNACZY?

Kompletowanie wyprawki, to najprzyjemniejszy moment ciąży. Szukamy pieluszek, kocyków, leżaczków. Wybieramy wózek. Szukamy fotelika. Czytamy. Przeglądamy. Chcemy wszystkiego, co najlepsze. Popełniłam kilka błędów przy wyborze fotelika samochodowego dla Matyldy. Nie wiedziałam, że foteliki mają swoją datę przydatności, nie wiedziałam, że każde mikrouszkodzenie kwalifikuje fotelik do wymiany. Kilka filmików uświadomiło mi, jaka tragedia może się wydarzyć, kiedy nie przestrzegamy podstawowych zaleceń. Doczytałam, doszkoliłam się, ale nie jestem specjalistą, więc nie będę się wypowiadała w temacie, który znam tylko z teorii. Są ludzie, którzy mają ogromne doświadczenie, u nich szukajmy pomocy. Ja odpowiedzi na moje pytania szukałam u tylem.pl oraz osiemgwiazek.pl.


Co to jest RWF? To fotelik montowany tyłem do kierunku jazdy (rearward facing) - najbezpieczniejszy dla naszych dzieci. Do niedawna kompletnie nie wiedziałam, że nawet czteroletnie dziecko powinniśmy przewozić nie przodem, a tyłem do kierunku jazdy. Zerknęłam na te foteliki, kiedy zaczęłam szukać nowego dla Kajtka. Cena zwaliła mnie z nóg. Wiem, że życie dziecka jest bezcenne i jesteśmy w stanie wydać każdą złotówkę, dlatego zaczęłam szukać alternatywy. Znalazłam. I choć Joie Stages nie ma testów ADAC, to jest przetestowany w autolitto, a wyniki okazują się całkiem, całkiem. Stąd moja decyzja o zakupie właśnie tego modelu. Wybrałam go jeszcze z jednego powodu - zmieniamy dość często auto, dlatego zależało nam na foteliku uniwersalnym, który będzie pasował do różnych aut. Nie w każdym aucie można zamontować fotelik tyłem do kierunku jazdy, wtedy przechodzimy na opcje przodem, która jest mniej bezpieczna, ale nadal dopuszczalna. Nie w każdym aucie jest isofix, więc Stages okazał się najlepszym wyborem.

Joie Stages, to model fotelika przeznaczony dla dzieci od urodzenia do 25 kg, czyli do około 7 roku życia. Tyłem fotelik może być zamontowany do 18 kg dziecka, czyli mniej więcej do właśnie 4 roku życia. Kiedy fotelik zamontujemy przodem, mamy możliwość ustawienia 3 pozycji, kiedy dziecko idzie spać, możemy fotelik rozłożyć (ustawiamy to przed zamontowaniem fotelika). Boczne kieszonki, do których możemy włożyć najpotrzebniejsze rzeczy, to świetne rozwiązanie. 

Powiem Ci szczerze, że kiedy M.usłyszał o montowaniu fotelika tyłem, powiedział: "zwariowałaś, gdzie te dzieci będą trzymały nogi". Standard, większość osób tak reaguje. Sama też zaczęłam wątpić i stresowałam się przed pierwszą wycieczką z tak zamontowanym fotelikiem. Okazało się, że ani dzieci nie marudzą, ani nie mają problemu z trzymaniem nóg. Daje radę czteroletnia Matylda, jest drobna, to fakt, ale nogi absolutnie jej nie przeszkadzały. Bezpieczeństwo najważniejsze. Są dwie rzeczy, za które uwielbiam ten fotelik. Pierwszą jest wentylacja - z boku są ażurowe dziurki, dzięki którym powietrze ma lepszy przepływ oraz możliwość ustawienia jednocześnie wysokości zagłówka i pasów bezpieczeństwa. Instrukcja i oznakowanie są również bardzo czytelne. Nie mam żadnego problemu z zamontowaniem fotelika. 












Stages posiada wkładkę dla maluszków, która dodatkowo ułatwia dopasowanie ciała maluszka do fotelika, co jest bardzo istotne w kwestii bezpieczeństwa. Moje dzieci jeżdżą już bez tej wkładki, a w przyszłości fotelik posłuży nam aż do osiągnięcia przez Kajtka (to on korzysta z tego modelu) 25 kg - fotelik rośnie razem z dzieckiem, wtedy też schowamy 5-punktowe pasy, a używać będziemy tych samochodowych. Uniwersalny fotelik z przystępną ceną do kupienia w 4KIDS.
JAKIE GRY PLANSZOWE WYBRAĆ DLA DZIECKA?

JAKIE GRY PLANSZOWE WYBRAĆ DLA DZIECKA?

Miałam wrażenie, że Matylda jest ciągle za mała na jakiekolwiek gry. Wydawało mi się, że moment, kiedy zacznie rozumieć zasady i będzie chciała się do nich dostosować nigdy nie nadejdzie. Czekałam, zwlekałam, aż przypadek spowodował, że wiedziałam, że to odpowiednia chwila. Mati chodzi na zajęcia wspomagające jej rozwój, tam poznałyśmy grę zagadkowe wierszyki od Alexander Toys - bardzo przypadła nam do gustu, dlatego zaczęłam jej szukać. Nigdzie stacjonarnie jej nie było, więc weszłam na stronę producenta, patrzę, a firma jest w sąsiedniej miejscowości - mega się ucieszyłam, bo lubię wspierać lokalne działalności. Otrzymaliśmy do przetestowania kilka gier i puzzle. Pokaże Ci je dzisiaj w kolejności od najfajniejszych, do tych, które spodobały się nam najmniej. 


Zagadkowe wierszyki, to nasz hit. Najlepsza, najfajniejsza i najbardziej kreatywna. Można w nią grać tak jak jest w instrukcji, można wymyślać swoje zasady, za każdym razem będziemy bawić się świetnie. Generalnie chodzi o zgadywanki. Krążymy po planszy, liczymy, przestawiamy pionki, po trafieniu na odpowiednie pole odczytujemy zagadkę albo tak jak robi Matylda opowiadamy, co widzimy na obrazku. Pękamy ze śmiechu, bo opisy czterolatki potrafią rozłożyć nas na łopatki. Ustawiamy małpki, przegrywa ten, kto zepsuje wieżę. To gra, która powinna być w każdym domu.





Magiczne mozaiki, to rozwój manualny maluchów. Matylda nie lubi zabaw małymi elementami, niecierpliwi się, denerwuje, a tu mega niespodzianka, bo siada chętnie do tych kolorowych szpilek i układa. Wymyśla sama, zagląda do inspiracji, które były w zestawie. Powiem Ci szczerze, że nigdy bym się nie spodziewała, że właśnie ta układanka będzie w stanie zainteresować Matyldę. Kajetan też jest zajarany, jeszcze chwila i sam będzie układał, ale póki co psoci siostrze.






Ulubiona gra Kajetana, do rozwalania rzecz jasna. Granie w nawlekanie, to świetna gra zręcznościowa, uczy kształtów, uczy kolorów, a dodatkowo dzięki kartom pokazuje, że należy działać według ustalonego planu. Daje radę roczny Kajetan, daje radę Matylda, a i my się dobrze bawimy podczas zabawy. Dodatkową interpretacja dzieciaków jest taka, że kule wysoko i bardzo fajnie odbijają się od płytek. Bywa wesoło.






Ulubione puzzle Kajtusia. Próbuje układać, wydaje dźwięki zwierzątek. Nie wiem, czy Twoje dzieci też uwielbiają puzzle, ale u nas od zawsze są hitem. Grube i duże kształty, to idealne rozwiązanie dla małych rączek. Kolorowe, ładne, to podstawa dla dzieciaków.





Czego brakuje? Powiem szczerze, że nie wiem z jakiego powodu, ale ta gra słabo przypadła do gustu Matyldzi. Wymaga dużego skupienia, a Mati ma z tym jednak problem, ale ćwiczymy i myślę, że z czasem okaże się sporą konkurencją dla "zagadkowych wierszyków". Każdy z graczy otrzymuje dużą tablice, rozkładamy małe karty i po chwili zabieramy jedną, próbujemy zapamiętać, której brakuje. Gra łatwa i przyjemna, warto się z nią zapoznać.



Zachęcam Cię do polubienia Alexander Toys na Facebooku oraz subskrybcji kanału na YT, bo sporo tam konkursów, wiele nowości i dużo dobrego się dzieje. 
KIEDY DZIECI CHORUJĄ

KIEDY DZIECI CHORUJĄ

Nie chcę się żalić, usprawiedliwiać. Wiem, że inni mają gorzej, ale bywają takie momenty w macierzyństwie, że zwyczajnie człowiek nie daje rady. Rozsypuje się na milion kawałków, a zebranie się do kupy wymaga czasu. Jestem typem zadaniowca. Wyniki? Ok. Badania? Się robi. Wizyta u lekarza? Jedziemy. Najpierw działam, muszę działać, nie umiem usiąść i nic nie robić - płaczę i myślę dopiero później, kiedy do mnie dociera, co się właściwie dzieje.


Nie jestem typem matki, która z najmniejszą pierdołą biegnie do lekarza, chociaż ostatnio się tak czuję. Nie panikuję, działam. Spanikowałam raz, no może dwa - pierwszy raz, kiedy Matylda miała 6 tygodni i katar taki, że się dusiła, drugi raz - kiedy Mati spadła ze schodów... Nie biegnę do lekarza z katarem, czy kaszlem, chociaż czasem powinnam. Nie prorokuję, czekam na fakty, często duszę się sama ze sobą, bo wewnętrznie przeżywam. Bezsilność zjada mnie od środka.

Matylda nie chorowała, katar przy ząbkowaniu, temperatura, jedna jelitówka. Okaz zdrowia. Poszła do przedszkola. Był kwiecień, chodziła dwa razy w tygodni, dawaliśmy radę. Nadszedł wrzesień i się zaczęło - dwa dni w przedszkolu, dwa tygodnie w domu i tak w kółko. Kaszel, katar - niby nic poważnego, ale czuła się źle, więc do przedszkola nie chodziła, tym bardziej, że ja byłam w domu. Byłam na to przygotowana, byłam pewna, że choroby się pojawią, gdzieś tam w głowie mam, że to ja spieprzyłam jej odporność, kiedy się przeprowadziliśmy. Maleńki Kajetan, brak warunków na spacery, słabo. Teraz jest lepiej, dbamy o dietę, dbamy o aktywność, dbamy o spacery. Zobaczymy, jaki będzie kolejny sezon, ale cudów się nie spodziewam. 

Na początku roku na nogach Matyldy pojawiły się suche plamy, które kiedyś już były, niestety teraz nie mogłam sobie  z nimi poradzić. Lekarz, skierowanie do alergologa, wyniki. Czekamy na wynik panelu pediatrycznego, w czerwcu robimy kolejne testy - zobaczymy, co Matyldę uczula. Suche miejsca opanowane, ale pokazać się mogą w każdej chwili. Mati ma do wycięcia trzeci migdał, zabieg miał się odbyć 18 kwietnia. Jak się domyślasz, nie odbył się, bo Matylda zachorowała. Dostała bardzo wysokiej gorączki od nie wiadomo czego. Znów badania. Białko w moczu, powiększone węzły, badania w kierunku celiakii. To mnie totalnie zwaliło z nóg, bo przecież trzeba będzie zmienić całkowicie naszą dietę, jak ja to ogarnę... Wciąż czekam na wyniki, więc wszystko przed nami. 

Kajetan o dziwo nie łapał wszystkich katarów od Matyldy, wciąż karmiłam piersią, więc miał dodatkową ochronę. Zachorował na zapalenie ucha - antybiotyk. Nie! Nie! Nie! Krzyczałam całą sobą, Matylda swój pierwszy antybiotyk miała w tym roku w styczniu, a On nie miał jeszcze roku... Podałam, wiadomo, musiał wyzdrowieć. Dzięki wnikliwości naszej pediatry trafiliśmy do laryngologa. Leczymy refluks, który ujawnił się tak naprawdę po pierwszym roku życia Kajtka. Przez to wszystko Kajto ma wysięki w uszkach, co oznacza niedosłuch, na szczęście jest do wyleczenia, ale obawy zawsze są. Świetny laryngolog, cudowna pediatra i wraca wiara w lekarzy. 

Po co o tym wszystkim piszę? Kwiecień był bardzo trudny. Matylda cały miesiąc była w domu, brak słońca i ciągły deszcz odbierały siły. Końcówka miesiąca była taka ciężka, że nie ogarniałam podstawowych rzeczy. Powiem Ci, że mam wrażenie, że w kwietniu nie robiłam nic innego, tylko jeździłam od lekarza do lekarza, od przychodni do laboratorium. Serio, ilość tego wszystkiego tak bardzo mnie przytłoczyła, że zaczęłam się nawet zastanawiać, czy nie odpuścić blogowania, czy nie zamknąć bloga i dać sobie czas na regeneracje. Póki co podjęłam inną decyzję i dlatego powstał ten post. Nie wiem, kompletnie nie wiem, jak dają radę rodzice dzieci, które są poważnie chore, które wymagają ciągłej opieki, których życie wygląda sto razy gorzej niż mój ostatni miesiąc. Współczuję z całego serca i kibicuję każdemu z osobna.

Kiedy moje dzieci chorują, wali się cały mój świat.
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger