CYCKI MAJĄ MOC
Małe czy duże, ładne czy brzydkie, stare czy młode - nie ma znaczenia - piersi mają moc. Piersi mają mleko, mają w sobie eliksir, lekarstwo, mają to, co najlepsze. Każda z nas może karmić, nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, że dziecko się nie najada, a Ty nie masz nic w piersiach (oczywiście nie piszę tu o uzasadnionych medycznie przypadkach) - za nim zdecydujesz o podaniu mleka modyfikowane, skonsultuj się z doradcą laktacyjnym, poszukaj pomocy i dopiero podejmij decyzje.
Matyldę karmiłam prawie 11 m-cy - odstawiałam ją od piersi z wielkimi emocjami. Nie chciałam, nie byłam gotowa. Życie zdecydowało za mnie. Mimo początkowych łez, później poczułam, że żyję. Mogłam wyjść z domu, mogłam iść wieczorem na zakupy, mogłam pobyć w końcu sama. Kajetana chciałam karmić rok. Karmiłam prawie 18 m-cy, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że udało mi się karmić bez kapturków. Matyldę karmiłam ciągle w nakładkach, mimo że nie miałam do tego żadnych wskazań - trochę z niewiedzy, trochę z lenistwa. Kajtka udało mi się karmić bez nich. I z tego cieszę się najbardziej. Karmienie Kajetana było magiczne - równy oddech, wielkie oczy, które odpływały wraz z ilością wyssanego mleka - już mi tego brakuje. Bałam się, że odstawienie Małego od piersi nie będzie łatwe. Rzeczywistość po raz kolejny pokazała, że strach ma wielkie oczy.
Odstawienie od piersi to proces. Kilka było takich chwil, kiedy chciałam zrezygnować. Pierwszy raz, kiedy Kajtek skończył rok, drugi raz twierdziłam, że karmię do końca roku, a później po ciężkich nocach mówiłam:"muszę go odstawić" - nie odstawiałam, bo jak to tak? Zasypiał przy piersi, w nocy było tak wygodnie, poza tym, kto miał mi dać gwarancję, że jak skończymy karmić, to Kajto przestanie się budzić w nocy. Szalę mojej rozpaczy przelała 18 pobudka w ciągu jednej nocy... Tydzień trwało moje nastawianie się do zmian. Do odstawienia. Nadszedł ten piątek. Zależało mi na tym, żeby Michał był w domu, żeby mnie wspierał. Kajetan jadł na noc i w nocy, od kamień dziennych odchodziłam przez długi czas - redukowałam karmienie po karmieniu. No dobra, ale nadszedł ten piątek i co? Stresowałam się, płakałam po kątach, biłam z myślami, najgorsze było jeszcze przede mną. Nadszedł wieczór, Kajetan zjadł kolacje, poszliśmy spać. Powiedziałam, że zjadł już kolację, że nie ma mleczka. Owszem, złapał mnie dwa razy za bluzkę, ale obyło się bez płaczu. Jego. Bo ja wyłam jak bóbr. Szukałam pomocy, wsparcia. Otrzymałam je, uśmiechnęłam się, ale mimo wszystko czułam pustkę i lęk przed nocą. Miałam przygotowaną wodę, która bardzo się przydała. Dwie pobudki w nocy, trochę żalu, smutku - woda i smoczek uratowały i noc i nas. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że pójdzie tak łatwo i lekko. Z każdą nocą było lepiej. I mi i Kajtkowi. Trafiłam w dobry moment. Teraz największym problemem jest kolacja, bo nie wiem, co na nią przygotowywać, ale jeszcze chwila i się ogarniemy. Aaa, pobudki nocne nadal się zdarzają, na pewno rzadziej, ale za to częściej Kajto potrafi uspokoić się sam.
Marzyłam o takim zdjęciu, marzyłam o takiej pamiątce. To symbol. Teraz już z uśmiechem na twarzy mogę zakończyć mój mały sukces. Daje sobie medal, staję na podium i jaram się jak dziecko.
Dla jasności, nie mam nic do mam karmiących mieszanką, każda z nas ma wybór i każda z nas może sama decydować. Nie oceniam i nigdy nie oceniałam, chociaż jestem dumna jak paw, że swoje dzieci karmiłam właśnie piersią. Cycki mają moc!