KIEDY DZIECKO PRZESTAJE ODDYCHAĆ
Temat dla mnie odległy. Raz w życiu byłam świadkiem, kiedy dziecko podczas płaczu zaczęło tracić przytomność. Byłam przerażona. Nie pomyślałam wtedy, że kiedykolwiek temat będzie dotyczył i mnie. O co chodzi z tym bezdechem? Skąd te omdlenia? Jak sobie radzić?
Rozróżniamy dwa rodzaje bezdechu - podczas snu, kiedy dziecko zapomina oddychać i podczas płaczu - bezdech afektywny. Dziś będzie o tym drugim, bo to właśnie ten spędzał mi ostatnio sen z powiek. I choć omdlenie podczas płaczu wydarzyło się póki co tylko raz, to wiem, że sytuacja może się powtórzyć, dlatego postanowiłam zagłębić temat. Jak to się zaczęło?
Zwyczajnie. Karmiłam Kajetana, kiedy jogurt się skończył, wstałam, żeby wziąć jeszcze trochę, bo widziałam, że Chłopak się nie najadł. Powiedziałam Kajowi, że zaraz wrócę, że idę po jogurt, ale że był zły, płakał, to słabo cokolwiek do niego docierało. Krzyczał bardzo głośno, nagle zrobiła się cisza, byłam odwrócona tyłem, więc pomyślałam, że się uspokoił, bo załapał, co robię, najgorsze było przede mną. Kaj siedział na podłodze, płakał tak bardzo, aż przestał oddychać - przewrócił się na twarz - uderzył głową w podłogę - ocknął się od razu. Wydawało mi się, że stałam jak wryta, że nie mogłam się ruszyć, faktycznie już tuliłam Chłopczyka i scałowywałam łzy z policzków. Obserwowałam Kaja do końca dnia, wszystko było w porządku. Wspomniałam o zdarzeniu podczas wizyty u lekarza, lekarka uspokoiła mnie. Powiedziała też, że takie bezdechy najczęściej mijają z wiekiem. Poradziła, co robić, kiedy płacz może doprowadzić do utraty przytomności. Po pierwsze starajmy się ukoić płacz malucha, uspokoić go, to najczęściej pomaga, ale jeśli nie, to można prysnąć delikatnie wodą w twarz albo dmuchnąć - wtedy dziecko zaczyna oddychać. Później obserwujemy malucha. Wiem, że bezdech afektywny dzieli się na kilka innych, ale nie mam zbyt dużej wiedzy w tym temacie, żeby cokolwiek pisać.
Pomyślałam wtedy, że gdybym miała zadzwonić na pogotowie, to nie pamiętałabym numeru. Tuliłam Kaja i próbowałam sobie przypomnieć jaki jest numer alarmowy - przypomniałam dopiero wieczorem, wiec kilka godzin po samym zdarzeniu. Postanowiłam, że zawieszę w szafce kartkę z numerami telefonów alarmowych, dodałam do tego instrukcję postępowania przy bezdechu i zadławieniu oraz jak wykonać reanimację. Kartka już wisi, a ja jestem spokojniejsza. Mam jednak nadzieję, że sytuacja się nie powtórzy, a kartka będzie wisiała i nigdy się nie przyda.
Masz w domu kartkę z numerami alarmowymi?
Witaj, właśnie odkryłam Twój blog i wygląda na to, że muszę nadrobić trochę zaległości:) Mój synek (który dziś ma prawie 2 latka) też potrafił płakać tak, że nie raz wydawało mi się, że zaraz przestanie oddychać. Na szczęście nigdy nie stracił przytomności ale pani pediatra poradziła mi, żeby w takich ekstremalnych sytuacjach dmuchnąć dziecku w twarz. Jakkolwiek okropnie to brzmi, jest to skuteczna metoda i zawsze pomaga, bo dziecko automatycznie zaczyna na nowo łapać oddech. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńRozgość się, kawy? :-) Dmucham w twarz, dmucham jak szalona.
UsuńJako dziecko często "zanosiłam się" podczas płaczu, zdarzały się również omdlenia. Tą chwilową niemocą się nie przejmuj. Moja mam do tej pory opowiada mi, jak pierwszy raz zemdlałam. Mimo, że była już wtedy pielęgniarką z długim stażem i to na oddziale ratunkowym, nie potrafiła nic zrobić. Mój sen też czasem się zanosi, teraz jak tylko widzę, że nie uda mi się go uspokoić, to delikatnie dmucham w twarz. To go odrywa od płaczu, bo jest zdziwiony tym co robię. Oczywiście zaraz płaczę dalej, ale już nie z taką intensywnością. Najważniejsze, że już wiesz co robić. Ściskam! :)
OdpowiedzUsuńWiesz, ile razy w tekście usuwałam "zanosić się" - nie wiedziałam, czy zostanę zrozumiana - Ty na pewno byś wiedziała o co chodzi. Dmucham w twarz, kiedy widzę, że płacze za mocno i zbyt długo - pomaga.
UsuńBezdech do dnia dzisiejszego sen spędza mi z powiek, mimo, że jest tylko złym wspomnieniem. Moja, aktualnie szesnastoletnia córka, mając trzy tygodnie zachłysnęła się płaczem. Po prostu. Zsiniała i omdlała mi na rękach. Ale o dziwo, wiedziałam co robić. Wiedziałam - mimo braku doświadczenia jak ocucić dziecko, wiedziałam na jaki numer zadzwonić. Taka matczyna intuicja widocznie. Dopiero po wszystkim emocje wzięły górę i długo nie mogłam dojść do siebie.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję, wyobrażam sobie, co przeżywałaś.
UsuńNa szczęście nie dotknęło mnie to
OdpowiedzUsuńZazdroszczę.
UsuńI my przechodziliśmy bezdech. Michu najpierw płakał, robił się siny a później tracił przytomność. Raz stracił na bardzo długo - moim zdaniem. Byliśmy z tym problemem w szpitalu na badaniach neurologicznych. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Takie zanoszenie się może być przejściowe i jedynie próbą wymuszenia czegoś. Niestety mogą to również być objawy epilepsji. Ale nie ma co się na zapas denerwować. Życzę zdrówka.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wszystko jest w porządku.
UsuńCzasem córka tak płakała, że wpadała w lekki i na szczęście chwilowy bezdech, ale stres towarzyszył mi ogromny :(
OdpowiedzUsuńDla mnie każdy dłuższy płacz Kaja, to powód do strachu...
UsuńJejku, straszne to! Całe szczęście, że u mnie takich przypadków nie było, choć zadławienie się miałam już naprawdę kilka dobrych razy... Panika w głowie - nie do opisania... Całe szczęście, że "ciało" na "autopilocie" zdołało pomóc dziecku, bo nie czuję, aby moja świadomość miała wtedy cokolwiek z tym wspólnego...
OdpowiedzUsuńZdrowia dla Was!
Bardzo podobnie działałaś do mnie, bo ja po wszystkim byłam pewna, że stałam jak słup, a faktycznie Kaj był już przy mnie. Okropne...
Usuń