I TYDZIEŃ WYZWANIA "30 DNI BEZ DRESU"

I TYDZIEŃ WYZWANIA "30 DNI BEZ DRESU"

Dzieje się. Dzieje się magia. Fajnie jest. Motywujemy się, wspieramy, gadamy, pokazujemy, doradzamy. Wiesz, że już dawno nie czułam się tak dobrze? Kobiety mają moc, naprawdę. Niby głupie wyzwanie, niby zabawa, ale dla kogoś, kto chce się zmienić, to strzał w dziesiątkę. Dla mnie to taka motywacja, że każdego dnia chce mi się więcej i więcej. Pisałam Ci ostatnio o naszym wyzwaniu - możesz się jeszcze przyłączyć i sama się przekonać, że każdego dnia możesz zrobić więcej.


Pomyślisz, że to powierzchowne - może i tak, ale zaraz Ci udowodnię, że taka zmiana była mi mega potrzebna. Wyglądałam jak lump. Ciężko mi było zmobilizować się samej dla siebie, potrzebowałam pomocy - stąd pomysł na grupę. Wiesz, przed publicznością łatwiej. Wstaję rano i już myślę, że to kolejny dzień, kiedy chcę się starać, bo nie mogę zawieść moich dziewczyn, bo nie mogę zawieść siebie. Przed wyzwaniem wyglądałam tak:


Słabo, prawda? Wstydzę się, bo teraz wiem, że można. Nie jest łatwo, bo każdego dnia mam tyle samo obowiązków, a na dokładkę muszę zadbać o siebie, ale wiem, że jest to możliwe. Może nie ma jakichś spektakularnych zmian, ale samo to, że poszłam do fryzjera jest już wielkim osiągnięciem, pomalowane usta, to kolejny krok, ale najważniejsze jest to, że nawet jednego dnia nie spędziłam w dresie. Wciąż się łapie na tym, że szukam luźnych spodni, kiedy wstaję rano. Jak wracam do domu, to chce się od razu przebrać w domowe ubrania, ale tego nie robię. Dlatego teraz wyglądam tak:


Zapytałam też Dziewczyny, jak się czują po pierwszym tygodniu, czy czują jakieś zmiany, jak podoba się samo wyzwanie. Odpowiedzi mnie mega uskrzydliły. Kiedy robisz coś dla kogoś, a jednocześnie sama z tego korzystasz, to nie czujesz zmęczenia. Dziękuję Dziewczyny!


Cała akcja nie byłaby taka fajna, gdyby nie nagrody. Ufundowane przez wspaniałe firmy, które stwierdziły, że wyzwanie ma potencjał. W tym tygodniu tematem przewodnim były WŁOSY. Firma Wax Angielski PILOMAX - przekazała zestaw regeneracyjny do włosów. Mam ten zestaw i ja, sprawdziłam, wypróbowałam i powiem Ci, że działa. Włosy są miękkie, nawilżone i wyglądają na bardziej zadbane. W grupie mamy Dziewczyny, które już kiedyś stosowały ten zestaw i potwierdziły, że działa, ale wymaga systematyczności i czasu. W zestawie jest grzebień. Grzebień z szeroko rozstawionymi zębami, który okazał się bardzo pomocny przy moich włosach. Nigdy nie miałam takiego grzebienia, ale tego nie oddam nikomu. Jeśli masz problem z wypadającymi albo zniszczonymi włosami, to ten szampon i serum jest dla Ciebie.


Biłam się z myślami, zastanawiałam się, czytałam, kombinowałam, bo musiałam wybrać jedną z Dziewczyn, która otrzyma właśnie ten zestaw. W końcu przerzuciłam odpowiedzialność na kogoś innego i już wiem. Zestaw otrzyma Kinga Latosińska - dlaczego Ty? Dlatego, że jesteś na obrotach od samego rana. Widzę, jak kochasz swoje dzieci, jak za wszelką cenę chcesz zrobić więcej i więcej. <3 

Jutro poniedziałek, nowy tydzień - II tydzień wyzwania - tydzień pod znakiem makijażu i dbania o twarz. Będzie się działo. Chcesz się do nas przyłączyć? Klikaj i zapraszamy - miejsce jest dla każdej z nas!
JAK GOTOWAĆ DWA RAZY W TYGODNIU I MIEĆ OBIAD KAŻDEGO DNIA

JAK GOTOWAĆ DWA RAZY W TYGODNIU I MIEĆ OBIAD KAŻDEGO DNIA

Gotować lubię, nie jestem może w tym jakaś wybitnie dobra, ale domownicy nie narzekają - może się boją, nie wiem. Mimo to pojawia się problem, bo codzienne gotowanie obiadu, to dla mnie kara. Nie chce mi się, nie mam tego w nawyku. Kiedy wstaje rano i wiem, że nie mam nic na obiad, to kombinuję tak długo, aż obiad sam się pojawi, albo i nie. Nie było problemu, kiedy Mati jadła w przedszkolu, a Kajowi wystarczało moje mleko - jakoś sobie radziliśmy. Teraz Chłopczyk zjada solidną porcję obiadu, więc muszę się starać bardziej.


Teraz jest trochę inaczej, bo wstaję rano i wiem, że dziś mam spokój, gotować nie muszę, mimo to obiad zjadamy. Jak do tego doszłam? W sumie to sama nie wiem, jakoś samo się zadziało. Mogłabym powiedzieć, że metodą prób i błędów, bo czasem tego obiadu nie było, a czasem był tylko w postaci kanapek. Błądziłam. Dni jakoś tak szybko uciekały, a ja mówiłam: "dobra, od jutra już na pewno obiad będzie codziennie". Wstyd się przyznać, ale częściej tego obiadu nie było niż był. Biję się w pierś, bo wiem, że można. 

Mój sposób niestety nie ugotuje za Ciebie obiadu. Będziesz musiała się trochę postarać, ale gwarantuje, że jak wejdzie Ci to w krew, to nie będziesz chciała przestać. Pojechałam na zakupy - na obiad miało być spaghetti, potrzebowałam mięsa, przy okazji kupiłam kurczaka i karkówkę, do tego mięso na rosół. Przyjechałam do domu, ogarnęłam zakupy i wzięłam się za gotowanie, nie wiem nawet kiedy, a w piekarniku stał już kurczak i karkówka, w garnku gotował się rosół, a my właśnie kończyliśmy nasz obiad. Niespełna trzy godziny, a ja miałam obiad na 4 dni. Na całe 4 dni! Czad. Wstałam kolejnego dnia rano i poczułam ten spokój, bo nie muszę dziś gotować - wystarczy przygotować ziemniaki/ryż/kaszę, jakąś surówkę, odgrzać mięso i jest obiad na wypasie. Byłam z siebie mega dumna. Problem pojawił się, kiedy w piątek okazało się, że jedzenie się skończyło. Nie poddałam się. Znów zrobiłam zakupy, w 3 godziny ogarnęłam obiad na 3-4 dni - myślę sobie, to działa. 

Od czego trzeba zacząć? Od planu. Najpierw pomyśl, co najchętniej zjadacie na obiady. Zrób listę zakupów. Ugotuj. I ciesz się wolnością. Wiesz, co jeszcze mi się podoba w tym sposobie? To, że mam kilka dań, więc jak mały człowiek kręci nosem, to mogę mu zaproponować coś innego - chociaż sama tak nie robię, bo póki co dzieciaki zjadają to, co dostają. Poświęcam kilka godzin jednego dnia i mam spokój przez kolejnych kilka dni - dla mnie idealne rozwiązanie. Owszem, pewnie pojawią się kryzysy, ale wtedy uratują mnie naleśniki - naleśniki zawsze dobre. Aaa, u nas nie jada się obiadu z dwóch dań, więc mam łatwiej.

Nasz przykładowy jadłospis obiadowy na tydzień, może Cię zainspiruję:

- rosół z mięskiem i makaronem,
- spaghetti,
- kurczak pieczony z ziemniakami,
- karkówka z warzywami i ryżem, 
- naleśniki,
- zupa pomidorowa z kaszą jaglaną,
- klopsiki drobiowe.


Masz jakiś fajny sposób, żeby zaoszczędzić trochę domowego czasu? Podziel się ze mną, bo próbuję z każdego dnia wycisnąć jak najwięcej. Szukam sposobów na pranie, bo suszarka nie znika mi z oczu, Tobie też?

PODEJMIESZ WYZWANIE?

PODEJMIESZ WYZWANIE?

Jest i moja petarda. Trochę mi to czasu zajęło, pomysł ewaluował. Gdybałam, kombinowałam. Pierwotna forma była taka, że pokażę Ci moją przemianę, pokażę, jak każdego dnia staram się czuć sama ze sobą lepiej. Później stwierdziłam, że zaangażuję w to Ciebie. Do tego doszedł pomysł z nagrodami, a na koniec pojawił się na horyzoncie pomysł z wyzwaniem. Przyłączysz się?


Pewnie zastanawiasz się, co mam na myśli. Już Ci tłumacze. Powinnam ten post chyba zacząć słowami: "Cześć, jestem Karolina - kura domowa, która z zasiedzenia w domu wygląda jak lump, czuję się też podobnie. Mój codzienny outfit, to wyciągnięty dres, super kok na głowie i kilka nadprogramowych pryszczy. "

Ale, ale...  Spokojnie, w takim wydaniu widzisz mnie ostatni raz, przynajmniej przez najbliższe 30 dni - tak, tak - to własnie moje wyzwanie - 30 DNI BEZ DRESU - nie oznacza to pełnego makijażu, szpilek i sukienki, oznacza to tyle, że chcę się czuć ze sobą lepiej - Ty pomożesz mi, a ja pomogę Tobie. Strój i zmiana nawyków, to pierwszy krok - mówiłam Ci już, że ten rok będzie mój, tego się trzymam. Nie od dziś wiadomo, że jak Cię widzą, tak Cię piszą - z naszymi odczuciami jest podobnie. Przyłącz się do mnie, razem będzie nam raźniej, zadbaj o siebie. Każdego dnia będę Ci siebie pokazywała - będziesz moją motywacją do zmian, ale i ja chce zmotywować Ciebie - więc w każdym tygodniu będę chciała nagrodzić te z Was, które są najbardziej aktywne. Wstawaj rano, znajdź 10 minut dla siebie - pomaluj usta, ubierz się inaczej niż zwykle i pokaż mi swoje zdjęcia na grupie - każdy tydzień, to nowy plik zdjęć - zdjęcia wklejaj w komentarzu, pokazuj, uśmiechaj się, pisz - jestem pewna, że po kilku dniach poczujesz się lepiej, będziesz pewna siebie i zadbana. Nie będę ściemniać, ja w tym momencie jestem zaniedbana jak jeszcze nigdy.

Nigdy wcześniej nie miałam takiej potrzeby zmian. Nigdy tak bardzo nie chciałam zrobić czegoś tylko dla siebie. "Cześć, jestem Karolina, mam 28 lat (prawie) i postanowiłam powiedzieć głośno, że matki są zaniedbane, że matki poświęcają się dzieciom i rodzinie, a kompletnie nie myślą o sobie. Mówię o matkach, a tak naprawdę, to jest wiele kobiet, które zwyczajnie zapomniały o tym, że są kobietami - dbamy o wszystkich, tylko nie o siebie. Czas to zmienić."

Zaczynamy od poniedziałku, teraz dołączajcie do grupy i czekajcie na wielki bum. Niech nie zniechęci Cię niewyspanie, pms, czy choroba dziecka, bo zawsze znajdzie się coś, co będzie przeciwko Tobie. Nie poddawaj się i działaj razem ze mną. Daj mi kopa, a ja dam go Tobie - jak nie teraz, to kiedy? Zmiany są potrzebne. Wiem, że możesz uznać to za próżne, powierzchowne, ale jestem pewna, że i Ty lepiej czujesz się w umytych włosach, pomalowanych oczach, czy w normalnym ubraniu. Legenda głosi, że po świecie chodzą zadbane i zorganizowane kobiety, a dres noszą tylko na siłownię - pokażmy światu, że i my takie potrafimy być. Dołącz do mojej grupy i działajmy.


Podejmiesz wyzwanie?
NA CO ZWRÓCIĆ UWAGĘ PRZY WYBORZE ŚPIWORKA DO WÓZKA

NA CO ZWRÓCIĆ UWAGĘ PRZY WYBORZE ŚPIWORKA DO WÓZKA

Na dworze chłodno. Ty pakujesz swojego malucha do wózka, lecicie na spacer - okrywasz go kocykiem, kocyk spada, wkręca się w kółka, przejeżdżasz po nim, kocyk nie nadaje się do niczego. Historia jakby o nas. Sytuacja się powtarza. Kocyk robi się za cienki, desperacko szukasz śpiworka. Ilość śpiworków na rynku przytłacza, tak samo jak wszystkich innych gadżetów dla dzieci. Przyznaje się, że czasem się gubię, szybko zniechęcam, ale tym razem wiedziałam, że muszę. Zdecydowałam, wybrałam. Mam. I co najważniejsze jestem zadowolona.


Wybierałam najpierw z kilkunastu śpiworków, które do mnie przemawiały, później miałam ich tylko 5, ale na koniec zdecydowałam, że zostają 2 - śpiwór Bugaboo High Performance i śpiwór Bugaboo. Na czym mi zależało? Wiadomo, żeby śpiwór był ciepły, ale też bez przesady, bo Kajetan nie jest już noworodkiem i na spacerze wędruje już sam. Chciałam, żeby był uniwersalny i dość długi, żebym za rok nie musiała kupować nowego. I jeszcze jedna bardzo ważna dla mnie rzecz, żebym mogła odpiąć część, która przykrywa nóżki. Obydwa te śpiwory spełniały moje wymagania. Zdecydowałam się jednak na śpiwór Bugaboo. Dlaczego?

Po pierwsze był tańszy, co w sumie nie było aż takim priorytetem, bo wiem, że jeśli będę dbała o śpiwór w odpowiedni sposób, to część pieniędzy bez problemu odzyskam. Po drugie nie potrzebowałam mega ciepłego śpiworka, bo tak jak wspomniałam wyżej Kajto na spacerach śpi bardzo rzadko, częściej jednak wychodzi z wózka. Obydwa śpiwory są wodoodporne, ale to Performance jest wykonany z materiału z teflonem, więc jest plamoodporny. Ktoś, kto wymyślił ten materiał jest mistrzem świata - mamy taki materiał na kanapie - musimy się bardzo postarać, żeby zrobić plamę. Kajetan nie jada w wózku, więc nie potrzebowałam, żeby materiał był plamoodporny, chociaż pewnie zmienię zdanie, jak zrobi się błoto na drodze. Śpiwór jest duży i uniwersalny, co dla mnie jest bardzo istotne. Jest na tyle duży, że kiedy wzięliśmy go na spacer z sankami, to mieściła się w nim Matylda z Kajetanem. Mam dobrze wycięte miejsca na pasy, idealnie pasuje do wózków Bugaboo, ale pasuje też do innych wózków - sprawdzałam. Nie ściąga się. Jest wystarczająco ciepły. Ma podwójny zamek, co okazało się przydatne, kiedy w wózku wylądował mały człowiek z brudnymi butami. 




Co dodatkowo ma Performance?

Śpiwór ma dwie warstwy - pierwsza warstwa jest z kaczym puchem, druga jest lżejsza - typowo wiosenna. Dodatkowo przy główce jest ściągacz, który zapewni ciepło naszemu maluchowi. Gdyby Kajtek był młodszy, to na pewno zdecydowałabym się na ten śpiwór, bo ten kaczy puch przekonałby mnie najbardziej. Obydwa śpiwory do kupienia w 4KIDS.



ZRÓB PIERWSZY KROK. JA JUŻ ZROBIŁAM.

ZRÓB PIERWSZY KROK. JA JUŻ ZROBIŁAM.

"Najtrudniejszy pierwszy krok..." śpiewała Anna Jantar. Chyba każdy z nas wie, że najtrudniej jest zacząć. I nie ma znaczenia, czy chodzi o błahe sprawy - zmycie naczyń, prasowanie, czy wstawienie prania, czy o te całkiem poważne - zmiana, pracy, wybór miejsca zamieszkania... Doskonale wiesz, że jak zaczniesz, to już jakoś pójdzie, tylko zacznij. 


Nowy rok, wiadomo, postanowienia, plany, marzenia. Pisałam ostatnio na fb, że postanowień nie robię, bo na koniec roku nie mam czego podsumowywać. Mam kilka marzeń, zrobię wszystko, żeby się spełniły. Zaczęłam rok od sprzątania, ale nie takiego odkurzenia i poskładania ubrań. Chciałam bardzo wyrzucić to, co zbędne. Wyrzuciłam. Poukładałam w szafach, przejrzałam wszystkie rzeczy. Mam trzy duże reklamówki rzeczy do oddania/sprzedania/wyrzucenia. Uwielbiam ten moment, kiedy pozbędę się wszystkiego, co zbędne. Czuję wtedy spokój, ład. Czuję się, jakbym poukładała sobie w głowie. Dałam sobie na taki porządek 7 dni - zrobiłam to w sumie w 3, bo jakoś sprawnie mi szlo - mimo że z dziećmi w domu. Chcieć, to móc - serio. Nie szukaj wymówek, nie wymyślaj - po prostu zaplanuj i działaj.

Myśl - zapalnik - ogarnę. Zaplanowałam, co chcę zrobić i w jakim czasie. Wstałam rano i zaczęłam działać. Salon - kuchnia, szafa w przedpokoju. Pokoje dzieci, sypialnia, łazienka. Przejrzałam wszystko. Ubrania, dokumenty, lekarstwa, chemia, kosmetyki. Powycierałam półki w kuchni. Wspólnie z Matyldą zrobiłyśmy porządek w zabawkach i książkach, pozwoliłam jej zdecydować, co chce oddać innym - jestem z niej bardzo dumna, bo mówiła:"tym się nie bawię, tej książki nie czytam, oddamy innym dzieciom, które nie mają, ja mam dużo zabawek" - fajna dziewczynka. Teraz tylko zrobię zdjęcia, wystawię na sprzedaż, a pieniądze wrzucę do SKARBONKI MARZEŃ. Czuję się trochę tak, jakbym pożegnała stary rok, symbolicznie wyrzuciła to, co uwierało. Poukładam w szafie, poukładałam w głowie. Mam plan. Pierwszy raz od dawna mam plan. I tak mi z tym dobrze.

Czuję podskórnie, że ten rok będzie bardzo pracowity, ale i bardzo dobry dla nas. Postanowiłam zadbać o siebie i o swoje potrzeby. Nie będę tylko mamą. Za kilka dni przekonasz się o czym piszę. Tak się jaram, że już bym Ci chciała powiedzieć, ale nie mogę jeszcze. Czuję, że to dobry moment, dobry czas. Daj mi kilka chwil. Obserwuj, co się będzie działo. Przyłącz się do mnie i działaj, bo nic się samo nie zrobi, serio! Kiedy zaczynasz sprzątanie?
KIEDY DZIECKO PRZESTAJE ODDYCHAĆ

KIEDY DZIECKO PRZESTAJE ODDYCHAĆ

Temat dla mnie odległy. Raz w życiu byłam świadkiem, kiedy dziecko podczas płaczu zaczęło tracić przytomność. Byłam przerażona. Nie pomyślałam wtedy, że kiedykolwiek temat będzie dotyczył i mnie. O co chodzi z tym bezdechem? Skąd te omdlenia? Jak sobie radzić?


Rozróżniamy dwa rodzaje bezdechu - podczas snu, kiedy dziecko zapomina oddychać i podczas płaczu - bezdech afektywny. Dziś będzie o tym drugim, bo to właśnie ten spędzał mi ostatnio sen z powiek. I choć omdlenie podczas płaczu wydarzyło się póki co tylko raz, to wiem, że sytuacja może się powtórzyć, dlatego postanowiłam zagłębić temat. Jak to się zaczęło?

Zwyczajnie. Karmiłam Kajetana, kiedy jogurt się skończył, wstałam, żeby wziąć jeszcze trochę, bo widziałam, że Chłopak się nie najadł. Powiedziałam Kajowi, że zaraz wrócę, że idę po jogurt, ale że był zły, płakał, to słabo cokolwiek do niego docierało. Krzyczał bardzo głośno, nagle zrobiła się cisza, byłam odwrócona tyłem, więc pomyślałam, że się uspokoił, bo załapał, co robię, najgorsze było przede mną. Kaj siedział na podłodze, płakał tak bardzo, aż przestał oddychać - przewrócił się na twarz - uderzył głową w podłogę - ocknął się od razu. Wydawało mi się, że stałam jak wryta, że nie mogłam się ruszyć, faktycznie już tuliłam Chłopczyka i scałowywałam łzy z policzków. Obserwowałam Kaja do końca dnia, wszystko było w porządku. Wspomniałam o zdarzeniu podczas wizyty u lekarza, lekarka uspokoiła mnie. Powiedziała też, że takie bezdechy najczęściej mijają z wiekiem. Poradziła, co robić, kiedy płacz może doprowadzić do utraty przytomności. Po pierwsze starajmy się ukoić płacz malucha, uspokoić go, to najczęściej pomaga, ale jeśli nie, to można prysnąć delikatnie wodą w twarz albo dmuchnąć - wtedy dziecko zaczyna oddychać. Później obserwujemy malucha. Wiem, że bezdech afektywny dzieli się na kilka innych, ale nie mam zbyt dużej wiedzy w tym temacie, żeby cokolwiek pisać.

Pomyślałam wtedy, że gdybym miała zadzwonić na pogotowie, to nie pamiętałabym numeru. Tuliłam Kaja i próbowałam sobie przypomnieć jaki jest numer alarmowy - przypomniałam dopiero wieczorem, wiec kilka godzin po samym zdarzeniu. Postanowiłam, że zawieszę w szafce kartkę z numerami telefonów alarmowych, dodałam do tego instrukcję postępowania przy bezdechu i zadławieniu oraz jak wykonać reanimację. Kartka już wisi, a ja jestem spokojniejsza. Mam jednak nadzieję, że sytuacja się nie powtórzy, a kartka będzie wisiała i nigdy się nie przyda. 

Masz w domu kartkę z numerami alarmowymi?

CZY W WÓZKU SIĘ MOŻNA ZAKOCHAĆ? BUGABOO CAMELEON 3!

CZY W WÓZKU SIĘ MOŻNA ZAKOCHAĆ? BUGABOO CAMELEON 3!

Pomyślisz, że jestem wariatką, wiem. Wcale się Tobie nie dziwię, też bym tak pomyślała. Wariatka - jara się tymi wózkami, wychwala pod niebiosa. Wariatka bez dwóch zdań!

Otwieram karton, nieduże pudło - w środku on - piękny, pachnący, idealny. Wyciągam pomału część po części, dotykam, oglądam. Jest cudnie! Nie mogę się doczekać, kiedy będzie gotowy. Każdy ruch jest taki nowy, taki zagubiony. Już, już, jeszcze chwila, jeszcze momencik. Jest. Zakochuję się od pierwszego wejrzenia. Cztery idealne kółka, nowe pokrycie kierownicy i pałąka - magia. Mówię Ci. Dostałam do testów wózek, o którym marzyłam, do którego wzdychałam. Buagboo Cameleon 3 - nareszcie jesteś!



Uwielbiam wózki, które są totalnie w moim stylu, które swoim wyglądem mnie przyciągają, a jak jeszcze są mega funkcjonalne, to jestem cała zadowolona. Pierwszy wózek Matyldy i kolejny Kajetana był bardzo podobny do Cameleona, ale przy Matyldzie Bugaboo było dla mnie tak odległym marzeniem, że nawet nie brałam go pod uwagę. Teraz wiem, że jeśli kiedykolwiek zdecydowalibyśmy się na kolejne dziecko, to to jest wózek dla nas - innego nie chcę. Kiedyś bardzo się go obawiałam, bo niski, bo może nie da rady. Jest idealny, serio. To wózek marzenie. Uwielbiam go. Duże koła dają radę w każdym terenie, małe mają świetną amortyzację, poza tym dwudzielna konstrukcja, która w trudnych warunkach pozwala na złożenie małych kółek i korzystanie tylko z dużych, więc np. śnieg, błoto, czy plaża nie stanowią większego problemu. Uwielbiam w nim to, że sama mogę dobrać kolory - czarny stelaż jest moim marzeniem, cudowny. Kolor budki można dobrać do nastroju - marzenie!








Kompaktowy po złożeniu, lekki i ta wielka buda. Regulowana wysokość rączki, możliwość jej przełożenia, siedzisko montowane w dwóch pozycjach - ekstra! Wiem, że możesz uznać, że specjalnie wychwalam ten wózek pod niebiosa, ale uwierz mi na słowo, że jest to dla mnie najlepszy i najfajniejszy wózek, jaki miałam możliwość prowadzić. Powtórzę się, ale jest idealny. Aj, nie mogę zapomnieć o koszu na zakupy, który jest duży, łatwo dostępny i zamykany - na początku uznałam to za niepotrzebny gadżet, dziś będę tego szukała w każdym innym wózku, naprawdę. Cena nie jest niska, ale powiem Ci szczerze, że gdym kupiła go, kiedy szukałam wózka dla Matyldy, to do dziś jeździlibyśmy cudownym wózkiem, a i sprzedałabym go za fajne pieniądze. Wózek do kupienia w 4KIDS
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger