TRZYLATKA MNIE POKONAŁA

Padasz na kanapę. Patrzysz. W zlewie sterta naczyń. Na suszarce pranie do ściągnięcie. Znasz to? Znasz na pewno. Dziś tak mam. Padam na twarz i nie mam siły nawet myśleć o tym, co jest jeszcze do zrobienia. Nie myślę, olewam. Olewam, bo jutro czeka mnie kolejny ciężki dzień z dwójką chorych dzieci. Od dwóch tygodni Matylda nie chodzi do przedszkola, wiesz, co czuję? Jestem na skraju wyczerpania nerwowego i fizycznego...



Słodka z Niej Dziewczynka, prawda? Mega słodka. Do schrupania. Gdzieś tam w środku pod tym cudownym uśmiechem siedzi sobie diabeł. I to nie uroczy diabełek, tylko najprawdziwszy diabeł. Charakterne to dziewcze, oj charakterne. Nie będzie z nią chłop łatwego życia miał. I przede mną jest wyzwanie, bo doprowadzić mnie do szału potrafi w sekundę.

Małe to takie było, chude, a już krzyczało porządnie. Tylko wtedy, to pikuś. Jazda zaczęła się nieco później. Zaczęła się dokładnie wtedy, kiedy ja już myślałam, że najgorsze za nami, że teraz już z górki będzie, bo ten "najgłupszy" czas odszedł w niepamięć. Jaka byłam naiwna w tej swojej nieświadomości. Myślałam, że skoro roczna Matylda nie pisała mi mazakami po ścianach, to i starsza nie będzie tego robi. Nic bardziej mylnego. Zaczęło się. Przyszedł czas na głupie pomysły. A to mazakami po podłodze, a to po stoliku, a to wodę wyleję, a to wejdę tam, gdzie nie powinnam, a sprawdzę matkę na ile mogę sobie pozwolić i tak w kółko. Ok, przywykłam. Siedziałam, tłumaczyłam, gadałam - coś tam z tego wyszło. Odetchnęłam.

Nie na długo niestety. Narzekałam na głupie pomysły? Przepraszam, już nie będę. Głupie pomysły - wróćcie - z wami było spoko, teraz jest delikatnie mówiąc - MASAKRA. Dziewczynka wie, że jest już odrębną jednostką, że może lubić albo nie, że może chcieć albo nie... I działa. Sprawdza. Wykorzystuje. Wymyśla. Rzuca. Krzyczy. Bije. Szarpie. Czasem nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Jak z nią rozmawiać, co mówić, jak się zachowywać.

Przychodzi taki wieczór jak dziś, a ja mam wrażenie, że poległam, że ta mała dziewczynka mnie pokonała, że kompletnie nie wiem, co dalej. Szukam sposobu, szukam możliwości, szukam... Pewnie za nim go znajdę, to będzie już kolejny etap. Przysięgam, że czasem brakuje mi argumentów, a powtarzanie czegoś po raz 8643468 trochę mi daje w kość. Podpowiedź coś, bo sił mi brak.

Jak sobie radzisz z napadami złości u swoich dzieci? Jak reagujesz na nerwy? Na protesty? Wolisz rozmawiać i tłumaczyć? Czy jednak kara, to najlepsze rozwiązanie? Podziel się ze mną swoimi sposobami.

10 komentarzy:

  1. Trzeba zostac matka zeby zrozumiec i docenic nasze mamy. Jak sobie przypomne swoje "pomysly" to szczerze wspolczuje mojej mamusi i podziwiam ja ze wytrzymala to wszystko:-) i tez czasem pytam jakim cudem dala rade? U nas od tygodnia bunt z zasypianiem,bunt z zabawa, bunt na wszystko a szkrab ma 9 miesiecy. I tez nie wiem jak to ogarnac zeby bylo dobrze. Mati chociaz rozumie co sie do niej mowi ale Kajtek i Roksana to walka z wiatrakami jak narazie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawać by się mogło, że z maluchem jest trudniej - dla mnie nie. Mi jest trudniej z Matyldą, która ma już swoje zdanie, wie, czego chce - często komunikuje to w taki sposób, że wolałabym pół dnia płaczu Kajetana. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :-D

      Usuń
  2. O to chyba jakiś bunt w tym wieku i reakcja na pogodę za oknem. Mój synek z tego samego maca co Mati i przerabiamy dokladnie to samo, te same ataki złości i nerwy ... Miejmy nadzieję, ze za chwile się to skończy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa - bywa ciężko, ale ogólnie rzecz biorąc, to jest idealnie <3

      Usuń
  3. Zawsze zwracam uwagę na przyczynę, każda złość to nie taka sama złość. Powody są różne, np. ktoś jej sprawił przykrość, albo chciała coś zrobić dobrze a wyszło inaczej, czy też może miała jakiś plan a ktoś jednym słowem "nie" chce go zmienić. A czasami poprostu jest niewyspana:). Rozmawiam, staram się zrozumieć i jeśli sytuacja na to pozwala idę na kompromis:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dalej jak wczoraj mieliśmy napad złości, który trwał nieskończenie dużo. Ciężko coś podobnego opanować, bo człowiek sam zaczyna się złościć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi najtrudniej jest zapanować nad swoją złością, często przez to pogłębia się cała sytuacja...

      Usuń
  5. U nas etap złości mamy na szczęście za sobą, mam nadzieję ;) Jednak tłumaczenie daje najlepsze efekty choć czasem i kara się u nas zdarzyła. Musisz wypośrodkować bo dziecię szybko wysonduje na ile może sobie pozwolić

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger