CZY Z CHORYM DZIECKIEM WYCHODZIMY NA SPACER?

CZY Z CHORYM DZIECKIEM WYCHODZIMY NA SPACER?

Jesień. Mimo że piękna, że kolorowa, to jednak bardzo chorobowa. Chorują dorośli, chorują dzieci. Infekcje się mnożą, siedzenie w domu z chorymi dziećmi, to mega trudny czas. Zrozumie to każdy rodzic, który chociaż kilka dni spędził z brzdącem w domu. Podstawowym pytaniem, jakie zadaję podczas każdej wizyty u lekarza jest:"czy możemy wychodzić na dwór?". Kiedy słyszę, że lekarka nie widzi przeciwwskazań, to wiem, że te kilka dni choroby będzie o wiele łatwiejsze. Ty pewnie też tak masz, prawda?


Pamiętam, kiedy Matylda złapała pierwszy katar, miała 6 tygodni - wiesz, co to dla mnie znaczyło? Wizytę na pogotowiu, martwiłam się, bałam - Mati się dusiła, nie wiedziała, jak oddychać. Po nocnej wizycie w szpitalu pojechałam do naszej przychodni. Lekarka uspokoiła, że to tylko katar, że mam obserwować, zapisała kilka zaleceń i powiedziała:"oczywiście spacerujemy". Chyba miałam dość dziwną minę, bo zaczęła tłumaczyć, że na dworze jest łatwiej oddychać, że śluzówka się obkurcza, że dobrze to wpływa na odporność dziecka. Katar sobie był, a my spacerowałyśmy - na dworze faktycznie Matylda oddychała dużo łatwiej. Wiesz, że Mati do dziś nie miała żadnego antybiotyku? Pewnie niebawem się nie obejdzie, bo przedszkole robi swoje, a dodatkowo uważam, że jej dobra odporność trochę zaprzepaściłam, kiedy wprowadziliśmy się do nowego domu. Bardzo mało spacerowaliśmy, bo po pierwsze byłam sama, po drugie błoto dookoła zniechęcało. Szkoda, ale wierzę, że niebawem wszystko wróci na właściwy tor.

Katar i kaszel nie jest przeciwwskazaniem do codziennych spacerów, nawet zapalenie ucha u Kajetana nie było. Jedynie Pani Doktor zaleciła, żeby posiedzieć w domu, kiedy pojawia się gorączka i kiedy Matylda prawie nabawiła się zapalenia oskrzeli, to też miałyśmy pobyć w domu. Innych sytuacji nie pamiętam, ale zawsze stosuję się do tego, co zaleci lekarz. Pamiętaj jednak, że katar u mojego dziecka może być zupełnie inny niż u Twojego, dlatego pediatra może zdecydować inaczej. Każde z dzieciaków ma inną odporność, inaczej zachowuje się podczas choroby - to Ty znasz swoje dziecko najlepiej.

W ostatnią niedzielę znów spędziłyśmy trochę czasu razem. Kajetan gorączkował, więc został z M., my poszłyśmy na spacer. Matylda bardzo się cieszyła, bo to "prawie jak randka". Widzę, jak bardzo docenia, kiedy jesteśmy tylko we dwie. Widzę, jakie to dla niej ważne, jakie istotne. Fajnie, że jest już taka duża, taka kontaktowa, taka mądra i podczas spacerów możemy sobie pogadać, pośmiać się, pobiegać razem. Kolorowy płaszcz, parasol, kalosze uzupełniają idealnie temperament Dziewczynki. Uwielbiam ją! fajna jest!










Kalosze/płaszcz/parasol - Playshoes od MIVO

Dla Was również mam niespodziankę. 20% rabatu na zakupy w mivo.pl - wystarczy w miejscu na kod rabatowy wpisać JAMATKAM20 - kod nie łączy się z innymi promocjami, a minimalna wartość zamówienia musi wynosić 50 zł. 
JAK USZYĆ MUCHĘ DLA MALUCHA?

JAK USZYĆ MUCHĘ DLA MALUCHA?

Wiesz, że lubię szyć, prawda? Wszystko, co szyję, jest uszyte metodą prób i błędów. Nie skończyłam żadnego kursu (choć bardzo bym chciała), nie przykładam się jakoś bardzo, ale zawsze się jaram jak coś mi się uda, jak mam coś oryginalnego, jak zaoszczędzę trochę kasy. Szycie jest fajne, naprawdę. 



Najtrudniejszy jak zawsze jest wybór materiałów. Kilka dni przeglądam oferty sklepów internetowych, bo niestety stacjonarne rzadko kiedy mają taki fajny wybór. Kupuję, czekam i szyję. A, zapomniałabym - żeby szyć, muszę zająć czymś dzieci choć na chwilę, więc daję nici, sznurki, pudełka, pudełeczka i między jednym płaczem, a drugim - SZYJĘ.


Z powyższego materiału wycięłam dwa prostokąty - nie powiem jakiej wielkości, bo robiłam to na oko. Wszystko zależy od wielkości muchy, jaką chcesz uzyskać. Jeden prostokąt większy, drugi mniejszy, to konieczność.


Składam prostokaty na pół i zszywam dłuższy bok, ale tak, żeby była przerwa na środku, później dzięki temu przewrócę prostokąt na prawą stronę i nie będę miała żadnych niechcianych przeszyć na widoku.


Składam prostokąt tak jak na poniższym zdjęciu i zszywam krótsze boki.



Przekładam na prawą stronę, zszywam dziurkę. Wszystkie czynności powtarzam na drugim prostokącie. Składam je razem i na środku marszczę tak, żeby powstał kształt muchy.



Na koniec szyję jeszcze jeden malutki prostokącik, robię z niego pierścień, nakładam na moją muchę i gotowe. Z racji tego, że moja mucha jest dla małego kawalera, to przyszyłam gumkę, żeby nie było problemu z zakładaniem i ściąganiem. Jak Ci się podoba?

Po uszyciu muchy przyszła do mnie Matylda i mówi: "mamo, ja też chcę taką muszkę, uszyjesz mi?". Zaczęłam się zastanawiać, co bym mogła uszyć Dziewczynce, żeby była zadowolona, żeby się jej podobało. I wieczorem, kiedy już kładłam się do łóżka spojrzałam jeszcze raz na ten materiał i pomyślałam, że skoro są trójkąty, to może duża spinka trójkąt. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. 


Wycięłam dwa trójkąty, zszyłam - przewinęłam na prawą stronę, do środka włożyłam ocieplinę, żeby spinka była bardziej napompowana. Obszyłam spinkę dookoła, bo uznałam, że tak będzie ładniej. Znalazłam starą spinkę i klej na gorąco. Skleiłam, przypięłam i jest! Matylda szczęśliwa, ja zadowolona, a i dzieciaki fajnie będą do siebie pasować podczas roczku Kajetana. Dasz wiarę, że to już w środę? Do mnie to nadal nie dociera...



NIE CHCE MI SIĘ!

NIE CHCE MI SIĘ!

Bywam zmęczona. Czasami to zmęczenie jest tak wielkie, że nie chce mi się być mamą. Kocham swoje dzieci, kocham najbardziej na świecie. Życie bez nich nie miałoby sensu. Tylko zwyczajnie czasami brakuje mi sił i chęci... Zwłaszcza, kiedy potrzebują mnie bardziej niż zwykle, zwłaszcza, kiedy są chorzy, marudni i chcący być blisko. Ja wiem, że przechodzi to każda matka, że każda ma czasem dość, tylko nie każda musi to wykrzyczeć światu. Ja muszę, muszę, bo się uduszę... AAA!!


Kładę się czasem do łóżka i marzę o tym, co bym zrobiła, gdybym nie miała dzieci. Wyspałabym się - o tak. Zawinęłabym się w kołdrę i przeleżała cały dzień. Posprzątałabym dom, ale tak wiesz, na błysk - w każde miejsce bym zajrzała. Wypiłabym butelkę wina, albo dwie. Poszłabym na samotny spacer, ale by było fajnie. Na rower bym poszła. I może do kosmetyczki jeszcze. Tyle bym zrobiła. O raju, szaleństwo. Potem zerkam na kawalera śpiącego tuż przy mnie i uświadamiam sobie, że nie byłabym tym kim jestem, gdyby nie ONI. Nie byłabym tu, gdzie jestem, gdyby nie ONI. Patrzę tak wtedy i marzę, żeby się obudził, żeby na mnie spojrzał, żeby się uśmiechnął. Taki jest rozkoszny zaraz po przebudzeniu, a jeszcze bardziej, kiedy w połowie śpi. I ta dziewczynka malutka, która upomina się o przytulasy, która woła w nocy: "tatusiu idź do mnie" - to są właśnie moje marzenia, te najskrytsze, te, które były we mnie od zawsze.

Mimo to nie chce mi się. Nie chce mi się robić śniadania, gotować obiadu, nie mam siły układać lego, wyjście na spacer graniczy z cudem - tak zwyczajnie po ludzku, nie chce mi się! Nie chce mi się, kiedy przez 3 h w nocy siedziałam i tuliłam małego człowieka, bo chciał spać, ale tylko na mnie i w pozycji siedzącej. Nie chce mi się, kiedy chłopiec ma taką gorączkę, że nie jest w stanie spędzić minuty sam - musi być przy mnie, najlepiej na mnie. Dziękuję za Tulę. Nie chce mi się, kiedy dziewczynka nie słyszy, bo uszy są chore, a mówi tak głośno, że każde jej słowo stawia mnie na baczność. Nie chce mi się czasem tak bardzo, że budzę się rano i marzę, żeby był wieczór. Wiem, że i Ty tak masz. Jestem pewna, że podobne uczucia towarzyszą i Tobie.

W takie dni "nie chce mi się" odpuszczam. Nie gotuję, jak nie muszę, od kanapek jeszcze nikt nie umarł. Nie sprzątam, odrobina kurzu nikogo nie zabiła. Nie piorę, szafa jest pełna ubrań. Siadam na kanapie, włączam bajki, przytulam Kajuta, głaszczę Matyldę i siedzę. Powiedzmy, że odpoczywam. Powiedzmy, że to dla mnie chwila relaksu. Myślę wtedy o tym, że za jakiś czas nie będę potrzebna swoim dzieciom nawet podczas choroby. Doceniam te chwile, choć wolę ich przytulać, kiedy są zdrowi, uśmiechnięci i radośni. Jest dobrze, nawet wtedy kiedy mi się nie chce.




CO KUPIĆ NA PIERWSZE URODZINY?

CO KUPIĆ NA PIERWSZE URODZINY?

- Cześć, co słychać? Jak się macie? Niebawem urodziny Kajtka, a ja kompletnie nie wiem, co mu kupić. Podpowiesz nam? Masz coś na oku? - zapytała moja mama.
- Mamo, najważniejsze, żebyście byli - odpowiedziałam.
- Dobra, dobra - takie gadanie. Mów. - naciskała mama.
- Pomyślę i dam Wam znać. - powiedziałam.

Zwlekałam, bo mi się nie chciało, bo nie miałam pomysłu. Teraz z perspektywy czasu powiem Ci, że szukanie prezentu dla chłopca jest o wiele łatwiejsze, niż szukanie prezentu dla dziewczynki. Mam wrażenie, że taki typowo męskich zabawek jest mniej, niż tych dziewczęcych. Nie kategoryzuję, bo u nas raczej nie ma podziału na zabawki dla chłopca i dziewczynki, ale zdecydowanie samochodów mamy mnie. Poszperałam, przejrzałam, znalazłam. Chodź, pokażę Ci, co mnie zachwyciło.

1/2/3/4/5/6/7/8/9

1/2/3/4/5/6

1/2/3/4/5/6/7/8


Jak Ci się podobają moje propozycje? Myślę, że każdy znalazłby tu coś dla siebie. Prezenty są na każdą kieszeń, ale są też takie, które kosztują dość dużo np. śpiwór, ale tu też mam rozwiązanie, bo można się złożyć i kupić jeden, porządny prezent. Mam nadzieję, że Kajetan podzieli mój entuzjazm. Dla mnie najfajniejsze jest ostatnie zestawienie, ale to nie są prezenty dla mnie, więc decydujące zdanie należy do dzieciaków. Teraz głównie do Matyldy. W komentarzu napisz, co Ci szczególnie przypadło do gustu.
JEST IDEALNIE - MÓJ SALON

JEST IDEALNIE - MÓJ SALON

Zostaw. Przestań. Nic nie zmieniaj. Jest dobrze, mówili. Uparłam się, trochę łez, trochę potu, kilkanaście niecenzuralnych słów... Udało się, mam - swój wymarzony salon. Kiedy wprowadzaliśmy się do nowego domu, to wszystko było robione na wczoraj, więc nie było czasu na pomysły, na zastanawianie się. Teraz dopieściłam, postawiłam kwiaty, koszyki. Jaram się, bo uwielbiam się dobrze czuć w pomieszczeniu, w którym żyję. Sypialnia jest moim oczkiem w głowie, w końcu polubiłam też salon. Fajnie tu jest, lubię tu być. Poprzednią wersję naszego salonu możesz zobaczyć TU.


Pierwsza i zasadnicza zmiana, to kolor ścian - są białe - hurrraaa. Jak ja się cieszę, to w głowie się nie mieści. Salon optycznie wygląda na większy, jest jasno, czysto i minimalistycznie. Czarna koza na białej ścianie w końcu wygląda tak, jak powinna wyglądać od początku. Wymieniłam też kosze na drewno i papier do rozpalania - pasują idealnie. 



Po drugie wymieniłam szafkę rtv na białe komody - potrzebowaliśmy więcej miejsca do przechowywania. W ogóle cała ściana z tv zrobiła się taka moja. Zielone sukulenty, lampka z napisami, koszyki, książki, gałęzie - uwielbiam to miejsce - kurz wycieram codziennie, a uwierz mi, nie lubię się zmuszać do sprzątania, kiedy miejsce, w którym mieszkam nie jest takie, jak sobie wymarzyłam. Wcześniej kurz odstraszał.





O i stół. Okrągły stół. Wiesz, jak przyjemnie zjada się posiłki, kiedy wszyscy razem możemy siedzieć obok siebie. Dla mnie to jakaś magia. Stołu szukałam prawie miesiąc, w końcu kupiłam ten, który oglądałam na samym początku. Postawiłam świeczki, lampki - sam salon zrobił się przytulny. Brakuje jeszcze tylko dywanu.



Na koniec podzielę się z Tobą moim odkryciem. Pisałam jakiś czas temu, że znalazłam sklep z tanimi koszami - moje kupiłam za grosze, dosłownie za grosze - maksymalnie do 30 zł. Przyjrzałam się ofercie sklepu i okazało się, że to outlet budowlany - konkurencyjne ceny, duże promocje, wyprzedaże. Nie jest to post sponsorowany, po prostu chce się z Tobą podzielić miejscem, do którego warto zajrzeć. Znajdziecie tam sanitaria, zabawki ogrodowe, narzędzia, grzejniki - miejsce dla wszystkich, którzy planują remont albo urządzają dom. Lećcie.
TYLKO TY

TYLKO TY

Inaczej planowałam. Inaczej chciałam. Utopijna wizja podwójnego macierzyństwa odeszła. Urodziłam. Miłości przybyło, ale czasu niestety nie. Nadmiar obowiązków, burza hormonów. Dużo zmian. To wszystko przełożyło się na niespełnianie tego, co sobie planowałam. Tego, czego tak bardzo chciałam. Miałam mieć czas tylko dla Ciebie. Miałam poświęcać chwilę tylko dla Ciebie. Miałam...



Byłaś i jesteś pierwsza. Najsilniejsza. To Tobie pierwszej udało się przyjść na świat. To Ty wywróciłaś wszystko do góry nogami. Córeczko, Kwiatuszku, Mały Człowieku... Pierwsza leżałaś na moim brzuchu. Pierwsza kopałaś w środku. Pierwsza spojrzałaś na mnie swoimi wielkim oczkami. Pierwsza powiedziałaś do mnie "mamo". Pierwsza pokazałaś, jaka to wielka radość, kiedy zaczynasz chodzić, mówić. Pierwsza wyciskałaś łzy i pierwsza wywoływałaś uśmiech. Pierwsza ściągałaś skarpety i pierwsza płakałaś, kiedy za nisko zostawiłam żelazko. Pierwsza zachlapałaś całą łazienkę i pierwsza weszłaś do szuflady. Pierwsza skakałaś, biegałaś, przewracałaś się. Pierwsza usłyszałaś, kiedy krzyczałam. Pierwsza radziłaś sobie z moim gniewem i nerwami. Pierwsza budziłaś mnie w nocy, pierwsza zasypiałaś na moich kolanach. Pierwsza uświadomiłaś, jak można bać się o własne dziecko. Pierwsza się śmiałaś i pierwsza płakałaś. Pierwsza patrzyłaś na mnie przez zaszklone oczy, co było oznaką choroby. We wszystkim byłaś pierwsza. Pierwsza poszłaś do przedszkola, pierwsza zaczęłaś odcinać pępowinę. Pierwsza pójdziesz do szkoły... Pierwsza. Pierwsza nauczyłaś mnie tej nieokreślonej miłości.

Wiem, że kiedy krzyczysz, to nie chcesz mi zrobić na złość. Zwyczajnie upominasz się o swoje. Sama wciąż się uczysz, że nie jestem tylko dla Ciebie, że mamą musisz się dzielić. Kiedy brat dostanie czasem czymś ciężkim po głowie, to znak, że za bardzo wdeptuje w Twój świat. Kiedy krzyczysz: "mamo, Kajtek nie chce się już ze mną bawić", to wiem, że jesteś szczęśliwa. Kiedy wołasz: "mamo, czy możesz zabrać Kajtka?", to wiem, że potrzebujesz swojej przestrzeni. Staram się, żeby Twoje potrzeby były zaspokojone. Czasem nie jestem w stanie zrobić czegoś w 3 minuty, ale staram się i wychodzi mi coraz lepiej.

Sobota razem. Cenna chwila tylko we dwie. Jak mi tego brakowało. Siedziałam na przeciwko Ciebie, patrzyłam jak zajadasz się ciastkiem truskawkowym i oczy mi się szkliły. Jesteś taka duża, taka mądra, taka moja. Skrzywiona buzia, kiedy posmakowałaś pianki z latte: "to jest kawa, przecież dzieci nie piją kawy", to najcenniejszy widok. Zapamiętuje te chwile. Siadasz przede mną jak dorosła kobieta, można z Tobą pogadać, można pożartować, czasem trzeba przytulić, bo przecież jesteś"tylko tak trochę duża, a trochę mała".  Fajna jesteś, lubię Cię!

Każdą chwilę doceniam sto razy bardziej. Każde 5 minut tylko z Tobą świętuję. Sama mówisz, że chcesz tak częściej, ja też chcę. Będzie częściej, obiecuję.
TRZYLATKA MNIE POKONAŁA

TRZYLATKA MNIE POKONAŁA

Padasz na kanapę. Patrzysz. W zlewie sterta naczyń. Na suszarce pranie do ściągnięcie. Znasz to? Znasz na pewno. Dziś tak mam. Padam na twarz i nie mam siły nawet myśleć o tym, co jest jeszcze do zrobienia. Nie myślę, olewam. Olewam, bo jutro czeka mnie kolejny ciężki dzień z dwójką chorych dzieci. Od dwóch tygodni Matylda nie chodzi do przedszkola, wiesz, co czuję? Jestem na skraju wyczerpania nerwowego i fizycznego...



Słodka z Niej Dziewczynka, prawda? Mega słodka. Do schrupania. Gdzieś tam w środku pod tym cudownym uśmiechem siedzi sobie diabeł. I to nie uroczy diabełek, tylko najprawdziwszy diabeł. Charakterne to dziewcze, oj charakterne. Nie będzie z nią chłop łatwego życia miał. I przede mną jest wyzwanie, bo doprowadzić mnie do szału potrafi w sekundę.

Małe to takie było, chude, a już krzyczało porządnie. Tylko wtedy, to pikuś. Jazda zaczęła się nieco później. Zaczęła się dokładnie wtedy, kiedy ja już myślałam, że najgorsze za nami, że teraz już z górki będzie, bo ten "najgłupszy" czas odszedł w niepamięć. Jaka byłam naiwna w tej swojej nieświadomości. Myślałam, że skoro roczna Matylda nie pisała mi mazakami po ścianach, to i starsza nie będzie tego robi. Nic bardziej mylnego. Zaczęło się. Przyszedł czas na głupie pomysły. A to mazakami po podłodze, a to po stoliku, a to wodę wyleję, a to wejdę tam, gdzie nie powinnam, a sprawdzę matkę na ile mogę sobie pozwolić i tak w kółko. Ok, przywykłam. Siedziałam, tłumaczyłam, gadałam - coś tam z tego wyszło. Odetchnęłam.

Nie na długo niestety. Narzekałam na głupie pomysły? Przepraszam, już nie będę. Głupie pomysły - wróćcie - z wami było spoko, teraz jest delikatnie mówiąc - MASAKRA. Dziewczynka wie, że jest już odrębną jednostką, że może lubić albo nie, że może chcieć albo nie... I działa. Sprawdza. Wykorzystuje. Wymyśla. Rzuca. Krzyczy. Bije. Szarpie. Czasem nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Jak z nią rozmawiać, co mówić, jak się zachowywać.

Przychodzi taki wieczór jak dziś, a ja mam wrażenie, że poległam, że ta mała dziewczynka mnie pokonała, że kompletnie nie wiem, co dalej. Szukam sposobu, szukam możliwości, szukam... Pewnie za nim go znajdę, to będzie już kolejny etap. Przysięgam, że czasem brakuje mi argumentów, a powtarzanie czegoś po raz 8643468 trochę mi daje w kość. Podpowiedź coś, bo sił mi brak.

Jak sobie radzisz z napadami złości u swoich dzieci? Jak reagujesz na nerwy? Na protesty? Wolisz rozmawiać i tłumaczyć? Czy jednak kara, to najlepsze rozwiązanie? Podziel się ze mną swoimi sposobami.
JESIEŃ Z KSIĄŻKĄ

JESIEŃ Z KSIĄŻKĄ

Wstyd się przyznać, ale we wrześniu przeczytałam więcej książek niż od początku tego roku. Nie wiem, jak to się stało, że wmówiłam sobie, że nie mam czasu, że nie mam kiedy, że mi się nie chce. Postanowiłam to zmienić i po raz kolejny udowodnić sobie, że się da. No i dało się. Powiem więcej, ja się tak rozczytałam, że teraz każdy wieczór kończę z książką w ręku - czasem przeczytam stronę, czasem rozdział, a czasem kończę po jednym zdaniu. Mam nadzieję, że zachęcę Cię do czytania. Pokażę Ci trzy książki, które moim zdaniem warto przeczytać. Coś lekkiego, coś mądrego i coś do przemyślenia. Do dzieła.





To wzięłam tak na rozgrzewkę, żeby przygotować się na większe czytanie. Lubie czytać o innych kobietach, a jeszcze bardziej lubię, kiedy te kobiety są matkami tak samo jak ja i potrafią mówić o tym, co w mediach jest mocno przerysowane. Każda z nas jest inna, każda inaczej postrzega siebie w ciąży i po niej. Jednej przeszkadzają rozstępy, druga podziwia je, bo to pamiątka na całe życie. Jedna uwielbia ciążowe piersi, inna męczy się z nimi, bo boli kręgosłup. Smutne jest to, że w telewizji, gazetach pokazuje się to macierzyństwo jako sielankę, a faktycznie czasem zalicza się strzał w pysk, bo zmęczenie, frustracja i monotonia potrafi totalnie przytłoczyć. Jeśli szukacie idealnego obrazka macierzyństwa, to w tej książce tego nie znajdziecie. Tu jest prawda, emocje i ogromna miłość do dzieci - mimo wszystko!





Zupełnie inna lektura. Inaczej się czyta. Nie jest już tak lekko i przyjemnie. Mogłabym podsumować tę książkę tak - KUP I PRZECZYTAJ, NIE POŻAŁUJESZ. Uważam, że każdy człowiek powinien ją przeczytać, a zwłaszcza jeden rozdział. Długo nie mogłam poukładać w głowie tego, co przeczytałam. Nie jestem jakąś fanatyczką rodzicielstwa bliskości, ale to, co mówi Juul, to jakaś totalna magia. Wiecie, jak na mnie wpłynął ten wywiad? Po przeczytaniu przestałam się czepiać Matyldy, a zaczęłam większą wagę przywiązywać do tego, co ja mówię, co robię... Książka o zrozumieniu, o miłości, o odpowiedzialności. Wiem, że będę wracać do tej lektury często. Wiem, że po przeczytaniu jej za każdym razem wyciągnę jakieś nowe wnioski. Jak dobrze, że ktoś polecił mi ten tytuł. 





To ciężki kaliber. To nie książka, jak typowe poradniki - to przykłady z życia, to emocje przekazane na papierze. Niby same oczywistości, niby nic nowego, ale powiedz sama, jak ciężko Ci odpoczywać, kiedy zlew jest pełen naczyń? Ja jestem na takim etapie, że wydaje mi się, że czasu brakuje mi dosłownie na wszystko. Nie mam czasu na spacer, na chwilę dla siebie, nie mam czasu dla dzieci. Książka daje kopa. Asia - autorka - mega motywuje. Czytałam i chciało mi się bardziej, mocniej, więcej. Przeczytasz książkę i nauczysz się żyć, czerpać garściami, nauczysz się wykorzystywać każdy dzień. Nie, nie będzie łatwo, bo musisz dać z siebie wiele, ale na pewno warto. Chcesz zmienić swoje życie? Chcesz czuć, że żyjesz? Chcesz cieszyć się każdym dniem? Nie zastanawiaj się, kup książkę i czerp z niej jak najwięcej.



Jaką książkę przeczytałaś ostatnio? Możesz mi coś polecić?
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger