KSIĄŻKI DO PRZEDSZKOLA

KSIĄŻKI DO PRZEDSZKOLA

Wchodzę ostatnio do przedszkola Matyldy, z przyzwyczajenia zerkam na tablicę ogłoszeń. Jest zawieszona karteczka - coś o podręcznikach - czytam i nie wierzę. Podręczniki dla przedszkolaka - o co chodzi... Dopiero po chwili do mnie dociera, że to chyba całkiem normalne, że nie ma w tym nic dziwnego, wcześniej mi po prostu do głowy nie przyszło, że dla takich maluszków potrzebne są książki. Tym bardziej, że Mati chodziła do przedszkola dwa razy w tygodniu, a wyprawkę zapewniała placówka. Po rozmowie z przedszkolanką już nie mam żadnych obiekcji - przedszkolak też musi się z czegoś uczyć i jest objęty podstawą programową. Rozpoczynamy akcję szukanie tanich podręczników.


Zaczęłam się rozglądać, szukać, pytać. Nie, nie - nie podważałam zdania dot. podręczników. Z czystej ciekawości pytałam o książki, jakie dzieci moich znajomych miały w przedszkolu. Kiedy tylko miałam możliwość, to zerkałam do środka, ale to nie recenzja książek przecież. To post o tym, co mnie przeraża, a przeraża mnie to, jak ucieka czas. Dopiero urodziłam Matyldę, dopiero tuliłam maleńkiego okruszka, a już szukam książek, które Mati dzielnie będzie wypełniać. Kiedy? Jak? Nie ogarniam. Przerażają mnie też ceny książek, bo sama doskonale pamiętam, jak to wyglądało, kiedy ja chodziłam do szkoły. Jestem niestety rocznikiem, który miał w kółko wymieniane książki - rzadko mogłam odkupić od klasy starszej, bo zwyczajnie tych książek jeszcze nie było w użyciu... Teraz czeka to nas - kupno książek, szukanie, zamawianie. Na szczęście jest internet, są księgarnie internetowe, tanie podręczniki są na wyciągnięcie ręki. Konkurencyjne ceny, dodatkowe rabaty, promocje i faktycznie można choć trochę zaoszczędzić. Nasze oszczędności poszły na plecak , ten cudny, piękny - różowy z ukochaną Peppą. Swoja drogą, wiecie, że Matylda chodzi z pustym plecakiem. Czasem coś do niego włoży, nieważne - plecak ma być na plecach i już. Odeszłam od tematu jak zwykle. Jest też jeden minus księgarni internetowych - nigdy nie kupisz tylko tego, co potrzebujesz, bo na bank znajdziesz coś dla siebie, coś dla młodszego dzieciaczka i może jeszcze coś na prezent dla mamy. Jestem pewna, że własnie tak kończysz swoje zakupy książkowe.

Powiedzcie, jak jest u Was? Książki dla dzieciaczków kupujecie sami, czy zapewnia je przedszkole? Kupujecie przez internet, czy wolicie jednak tradycyjnie iść, dotknąć, zobaczyć?


PRZECZYTAJ MI BAJECZKĘ

PRZECZYTAJ MI BAJECZKĘ

Czytamy od zawsze. Czytamy rano, czytamy wieczorem. Każdego dnia mamy książki w ręku. Kiedy Mati chce odpocząć, przynosi książki. Kiedy czekamy na tatę, czytamy książki. Kiedy szykujemy się do snu, czytamy książki. Pokażę Wam dzisiaj nasze perełki, nasze ulubione. Celowo piszę, że nasze, bo moim usypiaczem wieczornym jest jedna z nich.





ZAŚNIJ ZE MNĄ - niezwykła książeczka dla maluchów, która dzięki poleceniom wchodzi w interakcje z małym słuchaczem. Matylda zna ją na pamięć, "czyta" sobie sama. Bardzo ją lubi, ja z resztą też. Kiedy czytamy właśnie ją wieczorem, to jest pewne, że książka zostanie na noc z Mati. Tulimy, przykrywamy, gasimy światło. Dobrej nocy książeczko.





GĘBY, DZIOBY I NOCHALE - to właśnie moja wieczorna lektura. Nie czytam ostatnio książek, nie mam zwyczajnie kiedy, a jak już zacznę cokolwiek, to zasypiam po pierwszej przeczytanej stronie, dlatego Gęby są idealne. Dokształcam się, a dodatkowo mam satysfakcję, że nie zasypiam przed skończeniem strony. Przyjemne  z pożytecznym.







ZŁAMAŁEM TRĄBĘ - świnka Malinka i słoń Leon. Biedny słonik, złamał trąbę. Opowiada przyjaciółce, jak to się stało. Plącze się słonik, kręci - w końcu kończy. Bohaterowie są przyjaciółmi, każde inne, każde wyjątkowe, słonik uwielbia Malinkę, Ona uwielbia Leona.





CZAS CZARODZIEJ - powiem Wam szczerze, że kiedy czytałam ją pierwszy raz, to płakałam jak dzieciak. Wzruszyłam się tak bardzo, że Matylda nie za bardzo wiedziała o co mi chodzi. Wyjaśniłam, wytłumaczyłam. Mimo to, kiedy tylko zaczynamy ją czytać, to Mati pyta, czy nie będę płakała. Książka jest o tym, jak upływa czas, jak z dnia na dzień się wszystko zmienia. Za mała wanna, coś jest brzydkie, a coś ładne - wszystko to przez czas. Zerknijcie koniecznie.
NIE BĄDŹ PĘPKIEM ŚWIATA - ODPUŚĆ

NIE BĄDŹ PĘPKIEM ŚWIATA - ODPUŚĆ

Jestem uparta jak osioł. Lubię mieć rację, lubię postawić na swoim. Nie umiem przepraszać, nie umiem przyznawać się do błędów... Ciężko się ze mną żyje, ale M.nie jest mi dłużny. Dwa wulkany w domu, to czasem za dużo. Trzaskanie drzwiami, to nic dziwnego - oczyszczamy atmosferę. Ale, ale..., to się zmienia, ja się zmieniam. I Ty też powinnaś, naprawdę.


Przyjaciółka powiedziała mi ostatnio: "widać jak się starasz" - dostałam skrzydeł, bo w końcu ktoś zauważył, bo docenił, bo sam fakt, że ktoś pozytywnie do tego podszedł, to dla mnie mega nagroda. Nie wiem, czy przychodzi to z wiekiem, czy z mądrością życiową, nie umiem stwierdzić, ale wiem, że jest łatwiej, lepiej. Zwyczajnie, po ludzku zaczęłam zastanawiać się, po co mi takie przepychanki. Po co marnować czas na niepotrzebne kłótnie, przygadywanie. czy nie lepiej po prostu odpuścić. Uśmiechnąć się, złapać za rękę, przytulić, nie pozwolić skończyć zdania. Wiesz, ile jest łatwiej, kiedy czujesz, że z drugiej strony nie będzie ataku - każde z nas na tym zyskuje. Powiem więcej, nie chodzi tu tylko o naszą relację. Chodzi też o relację z ludźmi. Jest przyjemniej. Nie jest tak, że wstałam rano i stwierdziłam, że będzie inaczej, dojrzewałam do tej decyzji. Nie jest też tak, że nagle jestem uległa i milutka, bo przecież czasem trzeba tupnąć nogą. Jest za to tak, że często nie zwracam uwagi na zaczepki, nie wdaję się w bezsensowne dyskusje. Wolę przemilczeć, niż powiedzieć za dużo. Nie jest też jeszcze idealnie, bo dla mnie to walka ze swoimi słabościami. Mimo wszystko jestem z siebie dumna, bo dotarło do mnie, że nikt, ani nic nie zbuduje moich relacji z otoczeniem za mnie, że wszystko w moich rękach. Trzymajcie za mnie kciuki!

Mam pomysł. Wstań jutro rano. Uśmiechnij się sama do siebie, obdarz uśmiechem najbliższych. Zacznij dzień od miłych słów. Zrób śniadanie komuś bliskiemu. Zaparz kawę koleżance. Zrób inaczej niż zwykle. Gwarantuję, że sama zauważysz różnicę. Wiesz, jak dobrze czuje się ze sobą, kiedy wiem, że mi się udało, że nie dałam się sprowokować, że dzięki mojemu nastawieniu jest lepiej. Sprawdź i daj znać, jak jest u Ciebie.
GDAŃSK MOŻE BYĆ FAJNY

GDAŃSK MOŻE BYĆ FAJNY

Uśmiech dzieci. Gwar. Radość. Rozbite kolana. Płacz. Słońce. Kłótnie. Przepychanki. Lody. Piesek spotkany po drodze. Drzemka. Pogaduchy. Miłość. Przyjaźń. Rodzina. Wczorajsza niedziela spędzona z przyjaciółmi, dziś ponownie z Mikołajem - wracam z dziećmi do domu, każde zmęczone, każde ziewające, ale szczęśliwe. Nagle Matylda mówi: "Mikołaj jest mój, Monia jest Twoja, Tata ma Pawła, a Kajtuś Maksiora, bo to nasza RODZINA, prawda mamo?" I choć faktycznie spokrewnieni nie jesteśmy, to dla siebie bliscy jak rodzina właśnie. Dobrze, że siebie mamy. Czasem na siebie warczymy, czasem śmiejemy do łez, czasem trzeba poklepać po ramieniu, a czasem dać kopniaka na rozpęd. Jest dobrze.


Gdańsk może być fajny. Z przyjaciółmi jest na pewno. Nigdy nie lubiłam Trójmiasta, nigdy do głowy by mi nie przyszło, że mogłabym tu zamieszkać, ale wiesz, jak jest. Wypowiedziałam zdanie w odpowiednim momencie, rach ciach i mieszkamy 5 km od Gdańska. Szczerze mówiąc, to do wczoraj byłam święcie przekonana, że właśnie w Gdańsku nie ma co robić. Że Trójmiasto, to Sopot nocą i Gdynia za dnia. O głupia ja! Myliłam się. Pojechaliśmy na Westerplatte, piękne miejsce - spokojne, zmusza do refleksji... Dzieci na tle "nigdy więcej wojny", to łza w moim oku... Zanim jednak dojechaliśmy na Westerplatte, trochę pobłądziliśmy i okazało się, że Gdańsk, to miejsce na spacer, to zieleń, to długie alejki. Bardzo chętnie poznam to miasto od tej drugiej strony, chętnie zwiedzę wszystkie zakątki, jestem pewna, że nudzić się nie będziemy. Gdańsku wybacz, że wątpiłam. 








Kajto ma nowy wózek. Wróciliśmy do korzeni, nie żałujemy, a właściwie, to jesteśmy miło zaskoczeni. Matyldy pierwszym wózkiem był właśnie Quinny Buzz, ostatnim Quinny Yezz - z każdego byliśmy mega zadowoleni, więc i tym razem postanowiliśmy postawić na jakość. Wybraliśmy model z edycji limitowanej Buzz Xtra Reworked Grey - czarna rama i moje ukochane szarości, to idealne połączenie. Nie będę pisać o specyfikacji wózka, bo możecie zerknąć na stronie, za to chętnie napiszę o naszych wrażeniach. Cztery pompowane koła, to najważniejszy plus dla nas, bo pewnie jeszcze długo nie doczekamy się normalnej drogi dojazdowej do domu. Powiększona buda, to największa zmiana w Buzzie. Model Matyldy miał budkę mniejszą, czasem bywało to kłopotliwe, za to teraz budka jest naprawdę duża. Brak regulacji podnóżka (była w starszym modelu) - teraz ciężko mi jeszcze stwierdzić, czy będzie to miało jakikolwiek wpływ na samo użytkowanie, bo Kaj nie dosięga nóżkami, ale z tego, co czytałam, to nie jest to jakiś wielki problem - zobaczymy. Oczywiście standardowe dwie pozycje siedziska - tyłem i przodem - to idealne rozwiązanie. Kto zna Quinny choć trochę, to na pewno w głowie ma "skrzypiąca rama" - nasz używamy od 2 miesięcy, rama póki co nie skrzypi, nie jest też porysowana, ale pamiętajcie, że o każdy wózek trzeba dbać, trzeba go smarować, czyścić, w najmniejsze szczelinki dostaje się kurz, piasek, o to naprawdę można zadbać. W zestawie folia przeciwdeszczowa, uchwyt na parasolkę, adaptery do fotelika samochodowego. Ja dokupiłam również uchwyt na picie, niestety nie zrobiłam zdjęcia, ale to mega przydatna rzecz. Muszę być z Wami szczera, nie jestem odpowiednią osobą do recenzowania Wam tego modelu, bo jestem w nim zakochana po uszy, więc ani waga, ani wielkość, ani inne "minusy" nie zrobią na mnie wrażenia. Uwielbiam ten wózek, a ten model z tego roku pokochałam jeszcze bardziej. Fajny wózek z kubełkowym siedzeniem dla fajnych rodziców. ;-)








ROZSZERZANIE DIETY KAJETANA

ROZSZERZANIE DIETY KAJETANA

Nastał ten magiczny czas, masz zielone światło do podania czegoś do jedzenia maluchowi. Dziecko albo załapie od razu, albo potrzebuje trochę czasu - nie masz na to wpływu. Dziś to wiem, ale szczerze mówiąc, to sam początek wprowadzania nowych pokarmów Kajtkowi był dla mnie maga stresujący. Tym bardziej, że z Matyldą szło łatwo i przyjemnie. Niby drugie dziecko, niby drugi raz rozszerzam dietę, a czułam się bardziej pogubiona niż poprzednio. Pewnie wynikało to trochę z tego, że Kajtek jest inny, ale i z tego, że ja pogłębiłam swoją wiedzę. Gdyby nie Hafija, to myślę, że mogłabym zacząć rwać włosy z głowy...


Pamiętam jedno pytanie zadane mi przez znajomą (tzn. pamiętam ich więcej, ale to mi utkwiło w pamięci), kiedy rozszerzałam dietę Matyldzie:"jeszcze dajesz jej mleko, przecież dopiero zjadła obiadek?" Robiłam to zupełnie intuicyjnie, bo uważałam, ze powinna popić, dojeść - często kamiłam i przed i po jedzeniu. Teraz wiem, że robiłam dobrze, ale wtedy czułam się zdziwiona pytaniem i w sumie nie wiedziałam za bardzo, co odpowiedzieć. Jak wynika z wpisu Agaty - ROZSZERZANIE DIETY DZIECI - ZRÓB TO DOBRZE! - robiłam dobrze, choć zupełnie nieświadomie. Bardzo mi pomógł ten wpis, choć niby coś czytałam, coś wiedziałam, to jednak nie byłam pewna. Teraz jestem! Dziękuję Agata! :-)

Pierwsze początki. Podaję Kajtkowi chyba ziemniaka - blee, nie chce, niedobre. Zbił mnie Chłopczyk z tropu. Kolejny dzień, znów próbuję - jest jeszcze gorzej. Kurczę, myślę sobie, co zrobiłam nie tak? Gdzie leży problem? Już zaczęłam się zastanawiać, czy nie zacząć wierzyć w to, że dzieci nie chcą jeść, że może Kajetan będzie niejadkiem. Myślałam nawet, że przegapiłam odpowiedni moment, że za długo zwlekałam - bo zaczęliśmy na początku siódmego miesiąca. Każdego dnia o tym myślałam, każdego dnia się zastanawiałam, co robić, co robić? Jak pisałam wcześniej zaczęłam próbować BLW, ale jakoś do końca nie byłam przygotowana, męczyło mnie bardzo mycie, sprzątanie i kąpanie po każdym posiłku. Teraz mi to kompletnie nie przeszkadza, ale więcej też trafia do buźki Kajtka, więc samego sprzątania nie ma już tak dużo. Zaczął w końcu też pić wodę, więc mam kolejny sukces. Teraz z dnia na dzień, widzę jak Kajtuś chętnie sięga po nowości, jak chętnie otwiera buzie. Chyba zwyczajnie musiał dojrzeć do jedzenia. Musiał poznać, przyzwyczaić się. I najważniejsze. Nie mam już presji, że musi jeść, że powinien jeść więcej i że powinnam zastąpić jedno karmienie np.obiadem. Nie powinnam, nie muszę i nie chcę. Mleko jest podstawą żywienia do roku, od 6 miesiąca wprowadzam nowości, ale nie zmuszam, nie kombinuję. I wiesz co? Widzę, że im bardziej ja odpuszczam, tym chętniej Kajetan sięga po wszystko inne. Mamy czas, a moim największym sprzymierzeńcem okazał się spokój i cierpliwość. Polecam każdemu!
OPOWIEM CI BAJKĘ. BABARYBA

OPOWIEM CI BAJKĘ. BABARYBA

Lubisz książki obrazkowe? Takie zupełnie bez tekstu? Matylda je uwielbia, ja na widok niektórych wpadam w rozpacz, ile można gadać o myszkach, krówkach, i innych takich - aaaa, trauma do końca życia. Na szczęście nadszedł taki czas, że to Mati mi opowiada to, co widzi na obrazkach, a ja się cieszę. Cieszę, bo sama nie muszę, bo widzę, jak Matylda się rozwija, jaka jest kreatywna - no same plusy. Mówię Ci! 
Zapewne wiesz, że uwielbiamy książki wydawnictwa BABARYBA, dziś chciałabym Ci przedstawić kilka nowości, które mieliśmy okazję poznać.


Stephan Lomp autor książek Auta, Na budowie - poszedł dalej i możemy przeglądać nową pozycjąęSAMOLOTY. Co tu dużo mówić, skoro nowy dom jest blisko lotniska, to i samoloty są nam bliskie. Kolorowo, gwarno, różnorodnie - jak to bywa na lotnisku. Samolot, bagaże, odloty/przyloty - sama frajda. Bohater, który pojawia się na każdej stronie, więc historia może mieć swój dalszy ciąg, nie musimy na nowo wymyślać. Wakacje, to dobry czas na poszerzenie wiedzy - samoloty pasażerskie, helikoptery, odrzutowce, wszystko to i jeszcze więcej znajdziecie w książce.



ROBOTY - tu się znów pomyliłam, bo byłam przekonana, że ta książka w żaden sposób nie zainteresuje Matyldy. Wybacz Córeczko, że zwątpiłam, ale ciągle się Ciebie uczę. Dzisiaj do mnie dotarło, dlaczego pokochałaś właśnie ten tytuł. Zawsze lubiłaś i nadal lubisz książki, w których są wyrazy dźwiękonaśladowcze - bum, bum, bam, bam, to wszystko, co Cię kręci. W Robotach jest sporo takich zwrotów, na wszystkie zwracasz uwagę, może wróży Ci to karierę piosenkarki. ;-) Roboty są fajne, bo roboty lądują tu za płotem, obok nas. Są wesołek, kolorowe, mają balony, robią lody, grają w piłkę - istny raj. Mati dziś powiedziała, że chciałaby mieć swojego robota, póki co ma książkę.





NAD MORZEM - fajnie jest. Woda, piasek - piasek, woda - szaleństwo. Do tego słońce, lody, troche zabawek i dziecko w siódmym niebie, ale nad morzem są też niebezpieczeństwa, bo dzieci mogą się zgubić. Matylda ostatnio obserwowała w jednym z marketów, jak płacze dziewczynka, która zgubiła rodziców, na szczęście trwało to tylko chwilę, ale Mati zapamiętała. W książce jej uwagę przyciągnął "ADAŚ", którego nawołuje mama - to bohater Matyldy, ulubiony, wyjątkowy - wielką radość jej sprawiła strona, na której Adaś pokazuje się mamie. Odetchnęła z ulgą. Nad morzem sporo się dzieje - są statki, jest karuzela, są też dzieci - generalnie jest przyjemnie. Na koniec jest namiot i camping - nowe słowo w słowniku Matyldy. 






W GÓRACH - Kajtek chyba pójdzie w ślady taty i pokocha góry, tak mu się książka spodobała, o ile można mówić o podobaniu się czegokolwiek kilkumiesięcznemu dziecku. ;-) W górach, to nasz klimat - lubimy góry. Stoki, kolejki, schroniska - wszystko to, co w górach najważniejsze. Mały chłopiec zadający ciągle pytania, bałwan, który robi się ogromny, łyżwy, narty, w końcu święta i Mikołaj, to niezła frajda dla małych odkrywców. 







Lećcie do sklepu, bo są fajne promocje.
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger