TO MIESJCE, TEN CZAS

Moja huśtawka. Moje podwórko. Moje dzieciństwo. Wspomnienia. Fajnie jest się zatrzymać, zwolnić, pomyśleć. Z wiekiem  chyba łatwiej docenić te chwile, których często nie dostrzegasz. Pędzisz, gonisz, wszystko w biegu. I wtedy ni stąd, ni zowąd patrzysz i czujesz, że oczy robią się mokre, a obraz się rozmywa. Czujesz się dobrze, błogo, wiesz, że to to miejsce, ten czas...


Wstałam rano i stwierdziłam, że jedziemy na wieś. Matylda szczęśliwa, ja trochę przerażona, bo sama z dwójką dzieci, bo gorąco, bo przebudowa na trasie. Droga była koszmarem, choć dzieciaki spały jako tako, to jednak było ciężko. Trudno, zdecydowałam się, więc jadę. Dojechaliśmy, - truskawki na działce, herbata, kolacja i spać. Pobudka, śniadanie, zakupy, siostra, brat, dzieciaki - ciągle w biegu. W między czasie trzeba coś zjeść, ogarnąć dzieciaki. Wiesz, jak jest. Na wszystko zawsze jest za mało czasu.

Dziś wstaliśmy na spokojnie, zjedliśmy śniadanie i spacer. Było ciepło, wiał przyjemny wiatr. Spacerowałam, patrzyłam na biegającą Matyldę, na zasypiającego Kajtka i trudno mi było uwierzyć, że czas tak zasuwa, że nie nadążam się NIMI nacieszyć, że z dnia na dzień są coraz starsi, więksi, coraz mniej mnie potrzebują... Huśtawki, moje huśtawki. Moje blokowisko. Moje dzieciństwo. Moje dzieci na moim podwórku. Kiedy ten czas zleciał? Kiedy?


Moje bloki. Tam mieszkałam, tam się wychowywałam. Tam przeżywałam swoje pierwsze porażki, cieszyłam się ze swoich sukcesów. Patrzyłam na te dwa pudła z płyt i czułam niesamowitą moc. Oczy miałam pełne łez, bo niby to samo miejsce, a takie inne. Tak mało ma wspólnego z miejscem, w którym się wychowałam. Najpierw uderzyła mnie cisza, taka przeraźliwa cisza. Wiem, że to wcześnie, że dzieci są w szkole, ale kiedyś tak cicho nie było. Kiedyś graliśmy w siatkówkę, skakaliśmy po plotach, biliśmy się, ganialiśmy - na tej kupce z gałęzi były nasze blokowe ogniska. Były ławki, były drzewa, które zupełnie niedawno przewróciły się od wiatrów. Inni ludzi, inne zwyczaje, wszystko inne... Huśtawki lata świetności mają już dawno za sobą, ale radość wciąż dają tą samą. Każdego dnia na nich byłam, bujałam się "do sztangi" - wysoko. Jeszcze wtedy się nie bałam, teraz lęk wysokości daje o sobie znać. Dziś patrzę na małą dziewczynkę i widzę siebie. Widzę, jaką przyjemność sprawia jej czas spędzony na wsi, jak lubi taką beztroskę. Moja huśtawka, jest jej huśtawką. Patrzę i nie wierzę, że jeszcze całkiem niedawno ja byłam takim uśmiechniętym szkrabem i prosiłam rodzeństwo, żeby mnie pobujali. Ocieram oczy i czuję ten spokój, tą radość, miłość - wsiadam do Mati, bo przecież to podwójna bujaczka. Na szczęście się mieszczę. Uśmiech Dziewczynka ma coraz szerszy, bo mama jest dzieckiem jak Ona. Patrze na nią i wiem, jakie to dla niej ważne, jakie te chwile są cudne, może to właśnie ten czas zapamięta i za lat kilka będzie wspominać jak dziś ja. Jest idealnie.



9 komentarzy:

  1. Te huśtawki są chyba nie do zdarcia! Jakiś czas temu, jak mieszkaliśmy w Pucku, to były tez tam takie i podwójne i pojedyńcze huśtawki, bujałam się na nich razem z synkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podwójna była i jest moją ulubioną, zawsze o nią były walki na podwórku :-)

      Usuń
  2. Ja też pamiętam te Twoja huśtawka. Pamiętam jak przychodzilam z mamą na kawę do Was i chodziliśmy czasami się pobujac. Też najbardziej lubiłam te podwójna ������ Mojej huśtawki na moim podwórku niestety już nie ma, nie ma też tego samego podwórka ani tego samego domu co kiedyś. Moje dzieci niestety nigdy nie zobaczą jak było kiedys; kiedy ja byłam tak mała jak one bo wszystko się zmieniło. To straszne jak czas szybko mija, jak wszystko i wszyscy się zmieniamy i nikt tego nie zatrzyma.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poryczałam się. Dzieci, nie zobaczą, jak było kiedyś, ale wszystko w naszych rękach, żeby ich dzieciństwo było równie fajne i wartościowe, jak to nasze z dawnych lat. Miałyśmy do dyspozycji tak niewiele, puste opakowania po margarynie, lalki, stare wózki dla dzieci, pomieszczenia, które dzięki twoim rodzicom mogłyśmy "urządzić" po swojemu - to było najcenniejsze, najważniejsze. Nie ilość, nie jakoś, żaden przepych, a czas ze sobą spędzony :-*

      Usuń
  3. Przypomniałąś mi moje dzieciństwo, też na takiej podwójnej hustawce spędzone. Ten gwar i szalone gry w berka podchody. Czas szybko mija ale mamy wspomnienia a Mati dzięki tobie bedzie miała ich mnóstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pobite gary..." - tak się u nas krzyczało. Cały dzień na dworze z kluczem na smyczy - było wyjątkowo :-)

      Usuń
  4. Lubię chodzić z Tosią moimi dziecięcymi ścieżkami, opowiadać jej o swoim przedszkolu, dzielić się wspomnieniami. Lubię robić sobie z nią zdjęcia w miejscach, w których kiedyś zrobiono zdjęcie mi i moim rodzicom. I widzę, jak bardzo jestem podobna do swojego taty w chęci pokazywania jej świata!

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację, to już nie to samo miejsce, co kiedyś...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger