KAJTUŚ

KAJTUŚ

Inspiracją do zrobienia takiego mini pamiętnika z okresu niemowlęctwa Kajetana jest dla mnie Żaneta. Wielokrotnie mogliście przeczytać o cudnym blogu Znaczki Jak Robaczki w kilku moich postach. Żaneta jest niesamowitą osoba, mądrą, zaradną i bardzo rzeczową - nie znajdziecie na jej blogu rzeczy wyssanych z palca - zerknijcie, bo warto. Postanowiłam i zrobiłam, bo przy drugim dziecku czas tak zasuwa, że nie ma opcji, żeby wszystko zapamiętać, zapisać. Matylda ma swoje stópki i rączki odbite w gipsie, Kajtek ze względu na przeprowadzkę i remont ma takich pamiątek mniej, więc musiałam trochę nadrobić. 
Mam nadzieję Synu, że kiedyś zerkniesz łaskawym okiem na wypociny matki.


MIESIĄC



DWA MIESIĄCE



TRZY MIESIĄCE



CZTERY MIESIĄCE



Jak Ci się podoba?
Masz takie pamiątki dla swoich dzieci?
Pochwal się w komentarzu, może i mnie coś zainspiruje.

DLACZEGO WARTO ZMIENIĆ FACETA NA KOBIETĘ - 5 POWODÓW

Powiedziałam sobie dość. Dość i koniec. Z babą jest łatwiej, z babą jest lżej. Babie nic nie trzeba tłumaczyć, Baba wszystko rozumie. Baba tylko spojrzy, a już jest pewna. Baba, to Baba - nie ma co.

Dlaczego zamieniłam faceta na kobietę? Już Ci tłumaczę. Jestem pewna, że i Ty będziesz chciała być na moim miejscu. Kobieta jest lepsza, bo...

1. Bo kupi czekoladki i wino - nic nie musisz mówić, Ona wszystko wie. Wraca ze sklepu z całym arsenałem antydepresyjnym. Miesiączka, zły dzień, czy gorsze chwile, to pikuś w takim towarzystwie.

2. Bo dba o mój wygląd - wchodzi do domu i od progu krzyczy, żebym zdjęła dres, żebym się wzięła za siebie, bo siedzieć w dresie i marudzić, to każdy potrafi, a przecież ja nie jestem każdy - przecież ja jestem wyjątkowa.

3. Bo pomaga - pogada, pośmieje się, przypomni o starych dobrych czasach, łzy otrze - jest, po prostu jest.

4. Bo pozwoli odpocząć - posprząta, naczynia umyje, pranie powiesi. I choć mam potworne wyrzuty sumienia, to siadam i spędzam czas z dziećmi. To jest nasz czas.

5. Bez stanika - nie muszę się spinać i męczyć. Ona rozumie, o nic nie pyta. 

I co, przekonałam Cię?
Nie?
Hmm..., w sumie się nie dziwię, bo siebie też słabo, ale już Ci wszystko tłumaczę.

Owszem z Babą jest fajnie, ale to z Nim chcę być, to z Nim chcę się śmiać i płakać. To z Nim jest najlepiej. I mimo, że wkurza mnie jak nikt inny, to jednak On jest mimo wszystko. Czasem mówi za dużo, czasem nie rozumie, ale kocha jak nikt inny, daje więcej niż inni. Jest dobrze.

A Ona?
Ona jest ze mną od dawna, od lat kilku. Przyjaciółka. Nigdy nie powinno jej zabraknąć. Choć nasze "wspólne" życie się trochę rozjechało, bo szkoła, bo praca... To zawsze gdzieś tam była. Jak nie obok, to chociaż w głowie, ale była. Jest dobra, uśmiechnięta i wspaniała. Przypomina mi najlepsze chwile z liceum. Śmieję się z Nią jak wariatka. Jest ze mną już kilka dni i będzie tych dni jeszcze sporo - jest ciągle, jest 24 h, ale czas tak zapierdziela, że nie możemy się sobą nacieszyć, nagadać. I niby jesteśmy takie same, to jednak każda inna. Jutro idziemy do lumpeksu, to będzie czas dla nas. I nawet jeśli nic nie kupimy, to nic, będziemy razem, we dwie, jak dawniej.

Masz przyjaciółkę?
Dbaj o nią, bo warto.
Pokaż jej, że jest dla Ciebie ważna.
Przyjaźń to podstawa.
NIEZWYKŁE KSIĄŻKI. BABARYBA.

NIEZWYKŁE KSIĄŻKI. BABARYBA.

Książki są u nas od zawsze. Książki są wszędzie. Książka, to zawsze trafiony prezent. Czasem mniej, czasem bardziej, ale zawsze zainteresują  Matyldę. Lubię czytać Mati, lubię, kiedy o coś pyta, kiedy coś zapamiętuje. Książki fajnie rozwijają, pomagają i wiele ułatwiają. Teraz, kiedy siedzimy w domu, bo choroba niestety i nas nie ominęła, książki są niezastąpione. Co nowego znalazło się w biblioteczce Matyldy? Oczywiście BABARYBA rządzi.



1. KLAPU KLAP Madalena Matoso - jednym słowem dźwięczna. Można klapać, fruwać, a nawet syczeć jak tosty w sandwiczu. Pukaj, cmokaj i się śmiej.




2. MIESZKAMY W KSIĄŻCE Mo Willems - dwójka przyjaciół Leon i Malinka. każde z nich inne, każde wyjątkowe. Słonik i świnka dowiadują się, że mieszkają w książce. Śmieją się i dziwią. Bądź czytelnikiem, który będzie czytał Leona i Malinkę.




3. KLIKNIJ MNIE Salina Yoon - papierowy laptop. Tablet z kartkami, to jest dopiero zabawa. Klikaj, naciskaj. Matylda uwielbia ten rodzaj książek, bo coś się dzieje, bo sama może uczestniczyć w tym, co jest w książce. Ile mamy radości, kiedy możemy turlać Blipka, kiedy książka staje się ptakiem. 




4. MAŁY ŻÓŁTY I MAŁY NIEBIESKI Leo Lionni - uczy kolorów. Łączenie kolorów daje kolejne odcienie. Uczy tolerancji, bo mowa w niej o różnorodności. Kropeczki są przyjaciółmi, kropeczki potrzebują bliskości. Niezwykła książka.



5. ZĘBOSZCZOTKI Pittau & Gervais - świetna pozycja. Szczoteczka jest utożsamiana z danym osobnikiem. Szczoteczka dla muchy powinna być kupą - właśnie ta szczoteczka najbardziej interesuje Mati. Żołnierz ma szczoteczkę w mundurze, a dla alpinisty jest szczoteczka z górami. Uczy i bawi.



6. JAK BUM CYK CYK Maria Mroux Bulikowska - powiedzonka warszawskie. Kojarzycie bujdę na resorach albo srutu tutu pęczek z drutu? Wytłumaczenie powiedzeń. Krótko, zwięźle i na temat. Dowcipne opisy, cudne ilustracje. 





U Ciebie książki też są na topie? Też w czasie choroby ratujesz się książkami? Uwierz mi, nic innego nie ułatwiłoby mi tak tego trudnego czasu - książki są niezastąpione.

KARTKA Z KALENDARZA- JEDEN DZIEŃ

Mam notes, dzięki niemu funkcjonuję. Notes jest moją drugą głową. Zapisuję w nim wszystko. Czasem luźna myśl pojawi się wtedy, kiedy notes jest poza zasięgiem mojej ręki, wtedy ratuję się karteczkami - notuję na nich, później przepisuję do zeszytu - tak żyję. Każdego dnia jest tak samo, przez to, wszystko mi się miesza, dlatego w notesie notuję nawet rzeczy nieistotne, ale notuję, żeby mieć wolną głowę. Życie matki, to bycie na pełnych obrotach 24 godziny. Nawet kiedy śpisz, to myślisz. Czuwasz. Wiesz o tym doskonale, bo przecież sama jesteś mamą. Twój dzień jest taki sam jak mój. Nie będę ściemniać, nie będę koloryzować - pokażę, jak jest. Oto mój dzień.

* Otwieram jedno oko z nadzieją, że jeszcze jest ciemno. Niestety już widno. Kajtek śpi. Matylda się budzi. Leżę i delektuję się ciszą, to jedyna chwila w ciągu dnia, kiedy mogę być "sama". Nie ruszam się, nie wstaję, bo wiem, że to obudzi wulkan. Niestety cisza nie trwa długo, budzi się Mati - czasem idzie do swojego pokoju i się bawi, czasem od razu stawia mnie na równe nogi. Zaczęło się.
* Toaleta na szybko, bo budzi się Kajetan - wita nas uśmiechem. Karmię i nasłuchuję, co robi Matylda. Wścieka się, że Młody je, a Ona musi czekać na śniadanie. Przebieram Kajtka, ogarniam. Ubieram Mati. Sama w biegu wskakuje w gustowny dres. Idziemy na dół. 
* Śniadanie się robi, Kajtek się bawi. Herbata, kanapki, ryż - to zależy na co koleżanka ma ochotę. W międzyczasie Kajtek zaczyna ziewać. Siup do wózka i zasypia. Czasem sam, czasem muszę chwilę powozić. Kończymy śniadanie i biegiem myć zęby.
* Szybko ogarniam po śniadaniu. Zaczynam myśleć o obiedzie. Teraz Mati ogląda bajki. Ja sprzątam kuchnię, tzn. próbuję, bo budzi się już Kajtek, chce jeść. Karmię i znowu słucham, jak Matylda się buntuje, bo On je, a Ona nie. "Mamo, daj mi coś dobrego" - to słowa, które słyszę najczęściej. Kończę karmić, "odbijam", kładę na matę. Daję "coś dobrego". Rozpalam w piecu.
* Bawię się z dziećmi. Śpiewamy, tańczymy - hulaj dusza. W myślach piję kawę, bo nawet nie zdążyłam zrobić. Kurcze, w piecu się nie rozpaliło - odnowa. Ufff..., pali się, Lecę do góry, biorę kosz na pranie - obchodzę dom, sprawdzam, czy nigdzie nic się nie schowało. Mam wszystko, wstawiam pranie. Przebieram, ubieram. Ulało się, pełna pielucha. O kurcze już ziewa. Zaraz spać. Odkładam do wózka, nie chce zasnąć. Nogą "jeżdżę wózkiem", ręką wstawiam pranie. Pomocnica zawsze przy mnie. Młoda chce do łazienki, idę z nią do góry, Kajtek płacze. Zostawiam Mati, wracam do niego. "Mamo, już" - lecę z powrotem. Mati zostaje u góry, ja wracam przygotować obiad. W między czasie kawa, piję dużymi łykami, żeby pić ciepłą. Z góry słyszę "mamo idź do mnie" - lecę - "pobaw się ze mną". Bawię się chwilę, ale wiem, że zaraz obudzi się Kajtek, a ja nadal w polu ze wszystkim. 
* Znów karmię. Znów słyszę "coś dobrego" - tłumaczę, że zaraz będzie obiad. Płacze, krzyczy, tłumaczę, choć wcale nie mam ochoty. Mam ochotę krzyczeć i tupać tak samo jak ona. Czasem nie tracę cierpliwości, a czasem nie mam już siły, staram się jak mogę. Serce mi wali, ale oddycham głęboko. Podkładam do pieca. Nakładam obiad. Zjadamy. Usypiam Kajtka. Zmywam podłogę, bo Matylda je sama, więc podłoga często też się naje. Oczywiście przecieram mokrymi chusteczkami, bo na mycie nie ma czasu. Kajtek idzie spać.
* Idę z Mati do góry, piję kawę, zjadam klocki na podwieczorek. Sprzątamy jej pokój, bo nawet łóżko nie pościelone. Wycieramy kurze, odkurzamy. Wszystko razem, chociaż codziennie tak nie jest, bo czasem nie ma czasu. Czasem muszę w biegu. Nie odkurzam codziennie, bo nigdy nie zdążę zrobić wszystkiego. Kurcze, zapomniałam o praniu, a Kajtek już głodny.
* Karmię i oczywiście słyszę "coś dobrego". Wiem, że Mati tak mówi, żeby zwrócić moją uwagę. Tłumaczę, o dziwo pomogło. "Odbijam". Wieszam pranie. Przygotowuję podwieczorek - jakieś owoce, kisiel. Już marzę, żeby była 17, bo od 17 już z górki, żeby położyć dzieci spać. 
* Kajtek śpi. Ja dalej ogarniam, bo przecież nie sprzątam, niby jak.  Pokój Matyldy zawalony zabawkami, sprzątamy. Wietrzymy pokój do spania. Przygotowuję na szybko piżamy, pościel. Schodzimy na dół - karmię. "Odbijam". Przygotowuję kolację. Matylda na kolację najczęściej zjada coś lekkiego. Czasem chce jogurt, czasem koktajl, czasem mus owocowy - zależy kiedy. Szybko zjadamy i szybko się myć, bo Kajtek już marudny. Zaczyna płakać, chce spać. Myjemy się, przebieramy i do łóżek. Kajtek zasypia przy piersi, Matylda obok. Mati zasypia po kilku minutach, Kajtek trochę się męczy. Śpią. Do Kajtka jeszcze czasem 2-3 razy muszę pójść, bo wypadł smoczek.
* Skoczył się dzień z dziećmi. Oddycham. Delektuję się chwilą. Prasuję. Ogarniam kuchnię. Nigdy nie sprzątnę do końca, bo chcę chwilę odpocząć, wypić ciepłą herbatę. Zajrzeć do świata wirtualnego, zrobić zakupy. 

Pisze to wszystko i sama nie wierzę, że tyle tego jest, a tak naprawdę, to pominęłam kilka rzeczy w tak zwanym "międzyczasie", bo post byłby zbyt długi. Teraz się nie dziwię, że ostatnio większość koleżanek mówi do mnie "terminatorze" - sama sobie nie zdawałam z tego wszystkiego sprawy. 

Na takie życie zdecydowaliśmy się świadomie, wiedzieliśmy, że będzie ciężko, ale ani ja, ani M. nie mieliśmy świadomości, że aż tak. Na szczęście od początku marca wszystko się zmieni, bo M. będzie już z nami, będzie łatwiej, będzie lepiej - chociaż będziemy musieli nauczyć się żyć razem na nowo, bo jednak 4 miesiące wspólnego życia w weekendy, to za mało.

Idzie wiosna, będzie lepiej...

MOJE STRACHY

Drżące ręce. Kocioł w głowie. Spocone dłonie. Przyspieszona akcja serca. Strach. Lęk. Fobie. Boję się. Boję się czasem tak bardzo, że nie umiem pozbierać myśli. Jest kilka rzeczy, zachowań, których boję się tak bardzo, że zaciska mi się żołądek. Strach obezwładnia. Nie pozwala trzeźwo myśleć. 

Kiedyś chciałam walczyć ze swoimi strachami, ale odsunęłam to na bok - zaakceptowałam. Nie oswoiłam się, bo boję się nadal, ale staram się nie myśleć, żeby się nie zadręczać. 
Czego się boję? Co mnie paraliżuje? 

1. Myszy - gryzonie, które wzbudzają we mnie taki strach, że nie jestem w stanie normalnie oddychać. Boję się ich tak bardzo, że kiedy przypomnę sobie, że na stancji, w której mieszkałam były myszy, to mam ciarki. Nie spałam wtedy nocami, płakałam dosłownie. Boje się potwornie. Pojechaliśmy z M. do domku na wsi, w nocy słyszałam to specyficzne chrobotanie w kątach - noc spędziłam w aucie. Nie lubię, boję się. Fujjj...

2. Kosmos - dla mnie to czarna dziura. Wiem, że to śmieszne, ale jak zaczynam sobie to wszystko wyobrażać, to nie mieści mi się to w głowie. Totalna abstrakcja. I choć jakąś tam wiedzę mam w tym temacie, to nigdy tego nie zrozumiem.

3. Śmierć - nie umiem sobie wyobrazić, że kiedyś mnie nie będzie, nas nie będzie, że kiedyś to wszystko się skończy. Wszystko wiem, wszystko rozumiem, ale nie umiem o tym myśleć. Śmierć mnie przeraża. Nie wiem, może to kwestia starości, nie chcę o tym myśleć. Koniec.

4. Wojna - wiesz, że nie oglądam wiadomości? Nie oglądam, bo jak słyszę o tych wszystkich wojnach, nieszczęściach itd., to nie śpię nocami. Boję się wtedy o dzieci, o nas, o naszą przyszłość.

5. Koniec świata - to jest coś, czego boję się od zawsze. Nie pojmuję tego, że może coś walnąć i być po wszystkim. Koniec. Nie ma nic. Zero. Jak to? Czujesz to?

6. Boję się, że moje dzieci nie będą szczęśliwe, że przez moje złe działania, zachowania nie pokaże IM, jak być szczęśliwym człowiekiem. Dlatego każdego dnia staram się wypierać złe myśli, staram się cieszyć chwilą. Uczę się od Matyldy, jak docenić każdą chwilę, jak żyć chwilą, jak mieć energię i siłę na zabawę, uśmiechy i radości.

7. Boję się życia, bo nie wiem, co mnie czeka jutro, ale wiesz co? Nie myślę o tym, bo wiem, że wszystkiego nie zaplanuję. Dziś jest najważniejsze, a jutro się zobaczy. Najważniejsze jest to, że mam z kim dzielić wszystkie chwile.

Wiem, że Ty i Ty i Ty też się czegoś boisz.
Powiedz czego? Podziel się ze mną swoimi strachami.
A... A... APSIK...

A... A... APSIK...

Katarek - aspirator do noska. Wielokrotnie mówiłam, że jestem totalną ignorantką. Do nowości podchodzę z dużą rezerwą, choć najczęściej na finiszu okazuje się, że nie żałuję. Tym razem nie było inaczej. Dostaliśmy to diabelskie urządzenie i w zasadzie liczyłam, że ani razu nie będzie potrzebne. Wszystkie znaki na niebie pokazywały, że jednak będę miała okazję przetestować to "coś". 


O Katarku pierwszy raz usłyszałam od M. Wspomniał, że kolega w pracy mówił o takim aspiratorze, który podłącza się do odkurzacza. Popatrzyłam na niego, popukałam się w głowę i zapomniałam o temacie. Matylda miała wtedy swój pierwszy katar, umęczyłyśmy się obydwie. Zwykły, prosty aspirator, to jakiś koszmar, niestety wiem to dopiero teraz. Kilka dni później rozmawiałam z koleżanką, która Katarka używała już jakiś czas - chwaliła. Pomyślałam, że może się kiedyś zastanowię. Temat się rozmył, ale też nie było okazji do myślenia o tym, bo Mati nie chorowała. Później była starsza, było łatwiej. Dawałam radę, ale obiecałam sobie, że przy kolejnym dziecku wypróbuję. Tak też się stało. Testowałam na Kajtku, na Matyldzie też.

Aspirator jest bardzo fajny. Składa się z kilku części, łatwy do złożenia. Nie ma też problemu z umyciem, dzięki szczoteczce. Nie umiałam sobie wcześniej wyobrazić jak podłączyć to diabelstwo do odkurzacza. Tu dopiero zaskoczenie, bo nie trzeba go podłączać, wystarczy wsunąć końcówkę aspiratora do rury odkurzacza i działamy. 




Końcówka, którą przykładamy do noska jest mała i poręczna. Siła ssąca szybko i bezproblemowo opróżnia nosek. Matylda na widok zwykłe aspiratora dostawała szału. Tym była zainteresowana, nawet sama przykładała do noska i go czyściła. Owszem, z biegiem czasu trochę się denerwowała, bo jednak jest to jakiś dyskomfort, ale mimo wszystko było o niebo lepiej. Uważa, że aspirator jest obowiązkowym punktem na liście wyprawkowej. 

Poprosiłam też o opinię dwie osoby. Monikę, która Katarek polecała mi od początku oraz Asię, która wygrała swój zestaw w konkursie, który dla Was organizowałam.

Monika:
"Katarek wg mnie to świetne urządzenie, choć na pierwszy rzut oka duży, hałaśliwy odkurzacz przy nosku malutkiego dziecka może wyglądać niepokojąco. Siła ssania katarka jest z jednej strony bardzo delikatna, nie wyrządzi żadnej krzywdy, a z drugiej na tyle silna, żeby z powodzeniem opróżnić nosek malucha. W odróżnieniu od zwykłych aspiratorów ssanie jest jednostajne i bez problemu można szybko oczyścić nos. Przy podstawowyh aspiratorach często miałam problem z tym, żeby zgrać w odpowiednim momencie ułożenie dziecka, przytrzymanie go, przyłożenie aspiratora i użycie go. Często kończyło się na tym, że syn zdążył się przekręcić i odwrócić zanim przyłożyłam aspirator do noska, jedna wielka szarpanina. Używając katarka nie wdychamy bezpośrednio zarazków, dzięki czemu istnieje mniejsza szansa, ze się zarazimy. Mój syn ma 3 latka i w czasie przeziębienia nadal używamy katarka, ponieważ wycieranie noska i opróżnianie go przy użyciu zwykłej chusteczki kończy się czerwonym i podrażnionym nosem, który w rezultacie i tak nie jest do końca oczyszczony. Syn bardzo chętnie sam podchodzi do odkurzacza, włącza go i używa Katarka, mi pozostaje jedynie umycie. Przeziębienie u dziecka bez Katarka, jest dla mnie niewyobrażalne. Aspirator jest po prostu niezastąpiony."

Asia:
"Aktualnie mamy chorobę w domu , także chyba go wygrałam w odpowiednim czasie J. Córka ma 3 latka, ale nie potrafi dobrze wydmuchać noska , więc katarek świetnie sobie z tym radzi i pomaga jej i mamie , bo moje płuca już chyba się "popsuły" od zwykłego aspiratora. Polecam wszystkim mamom, które zastanawiają się nad kupnem. Polecam bez wahania."


Jak zapatrujesz się na takie wynalazki? Może masz swój Katarek w domowej apteczce? Jesteś zadowolona? Podziel się ze mną swoim zdaniem.
CO SIĘ ZMIENIŁO PO II PORODZIE?

CO SIĘ ZMIENIŁO PO II PORODZIE?

Ciąża. Poród. Wiele kobiet o tym marzy. Stan błogosławiony, który często daje tak w kość, że marzysz, żeby już się skończył. Mimo wszystko jest to cudowny czas. Jedyny. Wyjątkowy. Czujesz, jak rozwija się w Tobie życie. Jak z wizyty na wizytę masz możliwość obserwowania coraz większego człowieka. Czujesz coraz mocniejsze kopniaki. Nadchodzi TEN moment - rodzisz. Nie jest istotne czy siłami natury, czy przez cięcie cesarskie - rodzisz. Dopiero teraz zaczyna się jazda bez trzymanki. Uwierz mi na słowo. Co się zmienia po pierwszym porodzie? Wszystko! Co zmienia drugi poród? Nic. Masz tylko więcej prania.


Żartowałam. II poród zmienia jeszcze więcej niż I. Zmienia pierwsze dziecko, zmienia relacje, zmienia Ciebie. Co się zmieniło u mnie? 

1. Masz więcej prania i sprzątania - dlaczego sprzątania? Bo nie masz na nie czasu. Ja mam wrażenie, że sprzątam w kółko. Między karmieniem, zabawą, a gotowaniem - ogarniam. Ogarniam rano, ogarniam wieczorem - ciągle ogarniam.
2. Zęby - moje wołają o pomstę do nieba. Mimo że wszystkie wyleczyłam przed zajściem w ciążę, to teraz bolą przy piciu, przy jedzeniu. Bolą.
3. Brzuch - yyyy, brzuch to był kiedyś, teraz to zwisający kawał mięcha. Brak mięśni, pofalowana skóra. Jak żyć? Gdzie moje ciało?
4. Piersi - a w zasadzie, to co jest na ich miejscu? Już nigdy nie będą takie same. Jeden większy od drugiego, jadłodajnia otwarta 24 godziny.
5. Skóra - moja przesuszona, swędząca - aaaa. Chcę taką jak była kiedyś.
6. Sen - o jak ja o nim marze. I nie dlatego, że jestem niewyspana, bo śpię całkiem dobrze, ale nie śpię od dawna. Chciałabym położyć się i spać, bez pobudek, bez nasłuchiwania. Po prostu spać.
7. Cisza - jak mi jej brakuje. Krzyczy małe, krzyczy duże. Krzyczą obydwoje. 
8. Miłość - jest jej dwa razy więcej. Patrzysz na te małe ludki i uwierzyć nie możesz, że są Twoje. Dla mnie to jakaś abstrakcja.
9. Łzy - płaczesz po pierwszym porodzie? Poczekaj na drugie dziecko, dopiero zaczniesz płakać. Ja wyłabym non stop. Płaczę ze zmęczenia, wzruszenia i kiedy się cieszę.
10. Uśmiechy - śmiejesz się dwa razy częściej. Rozśmiesza małe, rozśmiesza duże. Śmiech to zdrowie.
11. Intymność - yyy, a co to? Dwójka lokatorów w toalecie, to norma.
12. Igraszki z mężem - nie wiem, nie mam męża - z resztą boli mnie głowa, jestem zmęczona...
13. Wolny wieczór - ooo, doceniam milion razy bardziej.
14. Czas - zapierdziela jak popieprzony. Tylko od rana do wieczora się jakoś dłuży. Czekam na chwilę wytchnienia, kiedy dzieciaki zasnął. 
15. Zakupy - maraton między półkami z dwoma wózkami - masakra. Dobrze, że są sklepy, które dowożą jedzenie.
16. Ładne ubranie - po co? W domu wystarczy dres i ciepłe skarpety.
17. Martwisz się -  ciągle się martwisz. Bo je, bo nie je, bo śpi, bo nie śpi.


Dzieci zmieniają tak wiele, że mogłabym pisać i pisać, ale najważniejsze, że są. Są. Dają radość. Uśmiechają się. Kochają. Uczą cieszyć się z małych rzeczy. Są wyjątkowe. 

Dodasz coś do mojej listy? Co się zmieniło po porodzie u Ciebie?
ŻAŁUJĘ

ŻAŁUJĘ

Każdy czegoś żałuje. Ty też - jestem tego pewna. Najważniejsze jednak, żeby żałować z głową, żeby nie pogłębiać smutku, żeby nie rozpamiętywać. Żałuję czasem, że nie kupiłam bluzki, która tak bardzo mi się podobała. Żałuję, że znowu za dużo powiedziałam. Żałuję, że nie mam kręconych włosów. Wielu rzeczy żałuję, ale szybko zapominam. Czasem dzięki temu, że żałuję jestem mądrzejsza, potrafię działać ze zdwojoną siłą. Tak jest właśnie  w tym przypadku.


Tak bardzo żałuję, że nie wiedziałam tego, co wiem teraz. Tak bardzo żałuję, że nie potrafiłam dać Matyldzie tego, co dziś daję Kajtkowi. Tak bardzo żałuję, że nie nacieszyłam się maleńką Matyldą, tylko ciągle marudziłam, a że nie śpi, a że spacery, a że zmęczona jestem... Uciekł mi ten czas, no uciekł!

Pamiętam, jak bardzo się wkurzałam, że Matylda w ciągu dnia nie śpi, ile ja łez wylałam. Nie umiałam się pogodzić z tym, że muszę być dostępna przed 24 h, byłam wykończona. Byłam padnięta, a moje emocje odbijały się na Mati. Często wtedy powtarzałam, że każdy sposób jest dobry, dopóki działa - mówiłam to po to, żeby sama w to wierzyć. Miewałam takie dni, kiedy wydawało mi się, że dłużej nie wytrzymam. Nie potrafiłam do końca zaspokoić potrzeb Matyldy. Była Maleńkim Okruszkiem, a ja ciągle myślałam o sobie. Nie umiałam oddać się jej w pełni. Zostałam ofiarą nagonki na matki - dziecko ma spać samo, absolutnie nie noś, nie bulaj, połóż, niech się wypłacze. Eksperymentuj. I choć starałam się być mądrzejsza, starałam się nie zwracać uwagi na gadanie dookoła, to dopiero teraz jestem świadoma, ile błędów popełniłam. Dziś wiem, jak moje macierzyństwo byłoby inne, gdybym wtedy pozwoliła kierować sobą mojemu instynktowi. Matka najlepiej wie, czego potrzebuje maluszek. Dziś jestem mądra, bo drugie dziecko, to inna bajka - już nie błądzę, nie analizuję, nie zastanawiam się wciąż. Dziś cieszę się macierzyństwem, każdą chwilą z noworodkiem, niemowlaczkiem. Nie umiem wciąż zrozumieć, dlaczego obraz macierzyństwa jest tak zakłamany. Przez to zakłamanie większość młodych matek zamiast korzystać z czasu z dzieckiem, dostaje tak mocno po głowie, że nie potrafi się w tym wszystkim odnaleźć. Macierzyństwo nie jest idealne i pewnie nigdy nie będzie. Macierzyństwo ma być fajne. Do tego dążę każdego dnia.

Czasu nie cofnę, wiem, ale mogę się starać bardziej, być dla Małej bardziej. Dziś chcę więcej. Biorę więcej i daję więcej. Dziś patrze na Nią i próbuję zapamiętać wyraz jej twarzy, każdy uśmiech, każdy smutek. Dziś próbuję zapisać w pamięci jej zapach, bo ten jest jedyny, wyjątkowy - jutro będzie inny. To nasz czas, nasze chwile.

Wiesz, co chciałam Ci przekazać? 
Chciałabym, żeby każda młoda mama była świadoma tego, jak czas szybko płynie, jak szybko ucieka, żeby czerpała, ile się da z każdej chwili z dzieckiem. Będzie ciężko, będzie cholernie ciężko. Łzy nieraz napłyną Ci do oczu. Nieraz będziesz na skraju wyczerpania, ale uwierz mi, że warto! Ja mam wrażenie, że Matyldę urodziłam wczoraj, a TA DZIEWCZYNKA już niedługo skończy 3 latka. Nie wiem, kiedy ten czas zleciał, nie mam pojęcia. Ciągle gonimy, biegniemy, a macierzyństwo powinno być czasem, kiedy zwolnimy, kiedy będziemy faktycznie dla dziecka. Niebawem ptaszki wyfruną z gniazda, a my będziemy tęsknić, żałować...
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger