NIE KOCHAM SWOJEGO DZIECKA?

W głowie kocioł. Wszystko się miesza. Myśli pędzą. Zadręczam się. Analizuję. Kocham? Nie kocham? Co ze mnie za matka? Jak mogę wątpić? Jak mogę  w ogóle zadawać sobie takie pytania? To moje dziecko, moja córeczka, mój największy skarb... Płaczę, łzy lecą po policzku... Czuję do siebie odrazę. Mam wyrzuty sumienia. Dlaczego mnie to spotyka? Dlaczego robię to własnemu dziecku?


Szpital. Wizja dłuższego pobytu. Strach, lęk. Emocje. Łzy. Tęsknota. Tak bardzo tęskniłam za Matyldą. Bałam się o Kajtka, z drugiej strony chciałam być z moją maleńką córeczką, która nie wiedziała, co się dzieje, nie rozumiała. Urodziłam. Kajetan ok. W głowie myśl - gdzie ona jest, co czuje, co myśli. Tęskniłam. Tak bardzo tęskniłam. Przyjechała po nas do szpitala. Biegła do mnie przez cały korytarz. Płakałam. Tuliłam. Całowałam. W końcu ją miałam. Była ze mną. Wydawała mi się taka duża, taka dorosła, taka inna... Pierwszy raz nie widziałam jej tydzień. Najdłuższy i najgorszy tydzień w moim życiu.

Po powrocie do domu natłok obowiązków mnie przygniótł. Matylda, Kajtek, remont - za dużo tego wszystkiego. Rozchwiana ja, hormony dają o sobie znać. Jest źle. Pocieszam się, bo wiem, że to minie. Po urodzeniu Mati było podobnie - dam radę. M. wrócił do pracy. Zostałam sama. Było okropnie. Ciężko, bo to nowa sytuacja, wiadomo, ale nie w tym problem... Problem jest we mnie, ogromny problem. Czuję, że sama nie dam rady, nie poradzę sobie. Co noc płaczę, w ciągu dnia chowam się w łazience i wylewam  łzy, nie daję rady. 

Matylda w mgnieniu oka wydała mi się dużym dzieckiem. Na tyle dużym, że nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nie może pójść do łazienki sama (wcześniej chodziła), nie umiałam zrozumieć, czemu ciągle czegoś ode mnie chce, dlaczego nie potrafi się sobą zająć, dlaczego krzyczy i płacze. Hormony tak działały, że wydawało mi się, że powinna mi chyba obiad ugotować - nie wiem... Zrozumiałam całkiem niedawno - chciała zwrócić na siebie moja uwagę, chciała znowu mieć mnie dla siebie, chciała, żebym wróciła i była tylko dla niej. Nie radziłam sobie  z tym wszystkim podobnie jak ona. Miałam do siebie pretensje, bo jak to mi mogą się przytrafiać takie rzeczy? No jak?

Płakałam i płakałam. Nie wiedziałam, co mam robić. Nie umiałam w Mati znów zauważyć tego dziecka, którym była. Przytulałam ją, ale trochę mechanicznie. Całowałam, bo tak powinnam. Dawałam jeść, bo tak trzeba. Próbowałam ukryć to, co się ze mną działo, nie chciałam pokazać Matyldzie, że zmieniłam do niej stosunek. Ona czuła, dzieci są mądrzejsze niż nam się wydaje. Powiedziała mi pewnego dnia, że "nie chce mieć takiej mamy, chcę tamtą". Czułam się potwornie, ale zadziałało jak zimny prysznic. Piszę i znów ryczę - okropny czas za nami. Siedziałam i myślałam, czy ja jej już nie kocham? Dlaczego nie umiem dać jej tego, czego ona potrzebuje? No dlaczego? Długa droga przed nami, długa droga przede mną. Walka, nauka i powrót do przeszłości. Jest ciężko, ale z dnia na dzień lepiej.

Ułożyłam sobie plan, zaczęłam działać. Może to głupie, ale każdego dnia oglądałam zdjęcia Mati - czasem sama, czasem z nią. Śmiałyśmy się przy tym. Opowiadałam jej, jak była maleństwem. Działało. W ciągu dnia starałam się wygospodarować chociaż chwilę, żeby pobyć z Matyldą sama. Wychodzimy na spacery same, jak tylko jest taka możliwość. Robię wszystko, żeby jakoś nadrobić, choć wiem, że czasu nie da się cofnąć. Każdego dnia staram się być lepsza. Chcę być bardziej cierpliwa. Chcę być dla niej taka, jak byłam kiedyś. Na zdjęciach jest nasz czas, nasz noworoczny spacer - trwał tylko chwilę, bo mróz szczypał w policzki, ale było magicznie - oby więcej takich chwil.










Miałam Wam tego nie pisać, miałam zapisać kartki w zeszycie i schować w szufladzie. Bałam się Waszej oceny, krytyki - stwierdziłam jednak, że może komuś pomogę, może ktoś był lub będzie w podobnej sytuacji. Piszę to dzięki mojemu Aniołowi, który czuwa nade mną, który daje kopa, który wspiera i po prostu jest. Ty wiesz, że to robisz - często nieświadomie, często wystarczy, że wysłuchasz. To Ty jako pierwsza usłyszałaś:"ja już jej chyba nie kocham" - potrząsnęłaś mną, powiedziałaś wiele mądrego. Wiem, że gdybyś była w pobliżu, to przytuliłabyś mocno, pozwoliła płakać... Dziękuję.


****************************************

Buty Mati - Geox od MIVO

Przypominam, że na hasło MIVOMATKA30 - macie aż 30% rabatu na zakup dowolnych, nieprzecenionych produktów w sklepie Mivo.pl (kod jest aktywny przez 7 dni, nie łączy się z innymi promocjami, minimalna wartość koszyka to 50 zł). 
Lećcie na zakupy :-).

34 komentarze:

  1. Ojej Kochana to normalne, że kiedy pojawia się drugie dziecko, starsze wydaje się nagle takie ... duże. Zaczynamy mimowolnie więcej od niego wymagać. Obiecujemy sobie, że rozdzielimy uczucia po równo, a jednak drażni nas to jakby "cofanie" się zazdrosnego starszaka... Przechodziłam to, choć może nie aż tak mocno, to wiem, co czujesz. Bądź dla siebie bardziej wyrozumiała. Matylda szybciutko zapomni o "tamtej" mamie i wrócicie do tego, co było, a pewnie zbudujecie nawet mocniejszą relację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcę czuć więcej i widzieć więcej. Potrzebne mi było takie oczyszczenie, wyrzucenie z siebie wszystkiego.

      Usuń
  2. ja nie mam drugiego dziecka. Mam tylko swoją 3 letnią ukochana córeczkę, lecz czasami też mam takie chwile, że jestem zła, wściekła, zdołowana, czasem też wydaje mi się że poświęcam dziecku zbyt mało czasu....... myślę, że to nie grzech, jesteśmy tylko ludźmi, matkami, mimo wszystko kochającymi swoje dzieci. Nie możemy byc tak idealne jakbyśmy tego chciały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak miałam, kiedy byłyśmy same - wtedy jakoś bardziej pozwalałam sobie na takie myśli. Teraz się obwiniam, bo jest Kajtek i poświęcam mu więcej czasu.

      Usuń
  3. Kurcze... Tak bardzo rozumiem o czym piszesz bo tkwię w tym samym :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, to nigdy wcześniej nikt nie mówił o takich emocjach. Żadna koleżanka, żadna znajoma - nikt mi nie wspominał, że tak się czasem dzieje. Teraz po napisaniu posta okazuje się, że co druga tak miała - szkoda, że się o tym nie mówi. Byłoby łatwiej. Wiesz, jakie ja miałam opory przed powiedzeniem głośno, że coś się dzieje, że poległam, że nie wiem, co robić... Kochana Babatu, pisz na priv- pogadamy, będzie nam łatwiej.

      Usuń
  4. Wiesz ja mam dwoje dzieci... Córka ma 6 syn 4 lata. Jak byłyśmy same była moim światem... po pierwym 1,5 roku życia z dwójką dzieci coś we mnie pękło... Zaczęłam się złościć i wymagac od Małej więcej, Ona zaś jakby się cofała... totalnie świrowała.. ja umordowana i sama z dwójką... mąż marynarz... wiecznie go brakuje... Coraz dalej poglębiała się moja niechęć do córki az zaczełam myślec ze dobrze by było gdyby jej nie było... ze za wczesnie ją miałam i teraz z synem czuje to macierzyństwo bardziej... śniłam o dniach z nim a braku jej... a rankiem paliłam fajke za fajką wyjąc na swoją głupotę... jaka ze mnie matka że nie chcę swojej córki... ucze się ,staram by wybaczyła mi te chwile flustracji ... przecież nie mogłabym żyć bez niej... Niepopełniaj moich błędow nie daj się nerwom... wiem że pewnych emocji ja juz nie odzyskam z moją córka... widzę to w jej oczach. Wy macie szansę. Trzymam kciuki. ANKA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przytulam Cię w myślach. Dziękuję za te słowa, wiem, że nie jestem sama z tym wszystkim. Trzymam kciuki też za Was :-*

      Usuń
  5. Ja, 3 dni temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Drugiej. Tyle, że pierwsze dziecko planowałam, drugie Nas zaskoczyło. Codziennie ryczę, że go nie chcę, później się w myślach wyzywam, jak można tak w ogóle pomyśleć. Dotychczas było już po prostu wygodnie, kilkulatek, z którym wszędzie można się wybrać. A tu taka zmiana, którą ciężko mi zaakceptować. Mam mętlik w głowie. Na wszystko potrzeba czasu. Chcę skoro już jest i jednocześnie nie chcę. Też jestem okropna?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś. Jesteś mądra, boisz się zwyczajnie. Przywykniesz do myśli, że będzie ktoś jeszcze, a jak się maluszek urodzi, to pokochasz miłością, która pojawi się sama - zobaczysz! Rozumiem o czym mówisz - wygoda jest mega fajna, ale uwierz mi na słowo - z drugim dzieckiem jest łatwiej, inaczej, lepiej! Będzie dobrze, trzymam kciuki!

      Usuń
  6. Dziękuję :* Za ten wpis. Jak wróciłąm ze szpitala, to Polka wydała mi się taka, bo ja wiem "niemoja". Taka nagle wielka, gigantyczna wręcz. Do tego irytująca, bo zawsze coś chce, kiedy ja nie mogę. Bo nie rozumie, że chcę się zdrzemnąć, bo nie mam ochoty wstać z kanapy, gdy jest chwila spokoju. Do tego często na siebie "warczymy". Też musze nad nami popracować. A zdjęcia jak oglądam, to łatwo się rozklejam- żal mi, ze tamtego bobasa już nie ma, ze jest taka "dorosła".
    My długo z Emilem byliśmy rozdzieleni- w ciągu tygodniowego pobytu w szpitalu 5 dni spędził na noworodkach, a dostawałam go tylko na karmienie. Więc i do myśli, że on jest mój musiałam przywyknąć, nawiązac więź z opóźnieniem. Do teraz jestem trochę rozbita, ale mam nadzieję, ze wypracuję, poukładam sobie wszystko wkrótce. Z nimi dwoma, by każde już było moje i najkochańsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, naprawdę będzie. Poukładasz wszystko, tylko potrzebujesz czasu. Kajetan ma już 10 tyg., a mi łatwiej zrobiło się dopiero teraz. Trzymam kciuki.

      Usuń
  7. Ja tez to przeżyłam i cały czas przeżywam...��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba dużo wysiłku, żeby zrobiło się łatwiej. Trzeba chcieć i myśleć nad sobą. Trzeba wypracować jakiś sposób, u nas chwila dla nas pomaga.

      Usuń
  8. Jakież to moje...tak samo czułam ,tak samo wyłam,...i rozwiązanie znalazłam to samo....chwile tylko dla nas kobietek...tylko we dwie ,choćby przez chwilę gdy Pati śpi...choćby przy gotowaniu ,gdy siedzi na blacie i śmieje się do mnie....moja mała duża córeczka...moja perełka ...a jeszcze półtora roku temu zdawało mi się że nie dam rady kochać ich tak samo mocno choć każde inaczej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam świadoma, nie wiedziałam, nie miałam pojęcia, że to takie często zjawisko. Ile byłoby łatwiej, gdybyśmy mogły się na to przygotować, gdyby ktoś wcześniej choć słówko powiedział...

      Usuń
  9. Kochana życzę Ci dużo, dużo siły, wiem co przechodzisz, przerabiam to codziennie. Ale uszy do góry, dzieci kiedyś wynagrodzą nam nasze trudy - jestem o tym przekonana. Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Brzmi strasznie ale wiem co czułaś bo również to przeżyłam. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam ale czytając Twój tekst mam wrażenie jakbym czytała o sobie. Również płakałam i "zmuszałam" się do miłości do starszego. Robiłam wszystko mechanicznie i dla zasady. Ale w końcu wszystko przeszło i kocham naprawdę i równo każdego za coś innego ale szczerze i prawdziwie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszasz, dajesz nadzieję - dziękuję :-*. To ważne dla każdej z nas tutaj.

      Usuń
  11. Wiesz...podejrzewam ze natlok obowiazkow I brak pomocy powoduje ze jedno z dzieci odchodzi na dalszy plan...na pewno corke kochasz calym sercem I to czujesz bo jednak placzesz...placz to emocje..gdybys jej nie kochala to bylabys obojetna...I nie uronilabys ani jednej lzy... na twoim miejscu poradzilabym sie jednak psychologa I nie na zasadzie ze jest cos z toba nie tak...ale po to by sie wygadac I moc siegnac po jakas porade jak sie zachowac w tej trudnej sytuacji...jak polepszyc stosunki z coreczka...to wg mnie najlepsza opcja...my mozemy sobie tak gdybac ale powiem ci ze moja mama tez mnie tak trkatowala...ozieble...niedawno mi z placzem o tym opowiadala...to dosc intymna sprawa wiec za bardzo sie rozpisywac nie bede...ale ona po prostu nie wiedziala jak mnie kochac I jak dawac mi uczucie. ..ze tulila mnie jak manekina..bo tak wlasnie trzeba...byla wychowywana w dosc nietupowy I surowy sposob I przez to nie potrafila okazywac uczuc corce...bo moim braciom owszem...I przez dlugi dlugi okres czasu tak bylo...ze byla taka zimna ...ja to czulam...dlatego rasze naprawde bys zasiegnela opini I pomocy specjalisty jesli nie chcesz by potem corka miala tobie to za zle...nie myl psychologa z psychiatra bron boze... ;) to dosc wg mnie powazna sprawa I zebys potem nie zalowala ze wczesniej nie zrobilas jakiegos takiego kroku...ze jest za pozno...vorke masz przecudowna...jest sliczniutka ^^ trzymam kciuki kochana I mam nadzieje ze ci sie uda to wszystko poukladac :) niczwyczajnego.blogspot.com pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że o tym piszesz, że proponujesz - pomysł z psychologiem jest świetny. Jak tylko będzie taka możliwość, to chętnie skorzystam, chociaż po to, żeby się wygadać - dziękuję :-*. Dużo mi daje blog, samo to, że mogę z Wami porozmawiać pomaga.

      Usuń
  12. U mnie było trochę inaczej, bo nie za bardzo radziłam sobie z pierwszym dzieckiem, inaczej wyobrażałam sobie poród, pobyt w szpitalu, karmienie, myślałam że będę miała więcej pomocy ze strony M a on nie dość że spóźnił się mnie odebrać ze szpitala (2 godziny na niego czekałam) to przywiózł mnie do domu i poszedł do pracy a w domu zastałam pobojowisko po imprezie. Niby drobnostki ale to wszystko na raz strasznie mnie dobijało. Opieka nad młodym też nie była łatwa, ciągle płakał, nie chciał jeść, kilka razy byliśmy w szpitalu. Jak poszłam rodzić drugie dziecko to już się inaczej nastawiłam. W szpitalu nie brałam sobie do serca głupich uwag położnych, wiedziałam, że na M nie mogę do końca liczyć, więc poprosiłam mamę o pomoc. Było zupełnie inaczej, dużo łatwiej, mimo że miałam już dwójkę dzieci i więcej obowiązków. Ale prawda, że raptem starsze dziecko wydaje się takie duże i ze słodkiego bobaska zmienia się w małego zazdrosnego potworka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to spóźnienie głowę bym urwała :-p. Ciąża i poród, to pikuś - później zaczyna się jazda, ale z czasem jest łatwiej i sama to na pewno potwierdzisz.

      Usuń
  13. Każda z nas ma podobnie. To przez hormony, przez naszą głupotę, że ze wszystkim sobie damy radę same. Za dużo na siebie bierzemy. Na początku jest ok, ale kiedyś nerwy, zmęczenie dają o sobie znać. Niestety nasze maluchy na tym cierpią, jednak ważne,że zatrzymałaś się na chwilę i zrobiłaś wszystko i robisz wszystko by to zmienić. Dobrze, że opisałaś to wszystko, wyrzuciłaś to z siebie i teraz będzie łatwiej. A my - mamy wiemy dzięki Tobie, że nie jesteśmy same z takimi różnymi emocjami.

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hormony, to zło - już dawno o tym mówiłam. Robią nam w głowie taki bałagan, że ciężko to ogarnąć. Dużo mi dało to, że potwierdzacie moje emocje, że wiele z nas miało tak samo - wiem, że nie jestem nienormalna.

      Usuń
  14. Ja już w ciąży, która od początku jest z komplikacjami i muszę na siebie bardzo uważać czuję się zle z powodu innego traktowania starszej córeczki. Aż się boję, co bedzie gdy maluch się urodzi. Ona tak samo pewne rzeczy już robiła sama, a gdy ja nie mogę się schylic, muszę bardzo na siebie uważać, ona wymaga więcej niż przed ciążą. Aczkolwiek ponieważ od pierwszego trymestru ciągle coś się dzieje, teraz pod koniec ciąży mam wrażenie, że w koncu zrozumiała wiele rzeczy i stara mi nie utrudniać niczego. Też czuję się kiepsko z tym, że wymagam od niej zrozumienia, takiej dojrzałości już w wieku 4 lat. Twoje emocje są całkiem normalne i zupełnie nieadekwatne do tytułu. Świadczą o Twojej miłości i tym, że jest Ci smutno, że nie możesz tej miłości okazać tak jakbyś chciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po porodzie będzie pewnie o tyle łatwiej, że będziesz mogła np. wziąć na ręce starszą córkę, co nie zmienia faktu, że hormony na pewno o sobie przypomną. Nigdy nikt nie wspominał, że tak może się dziać, że takie emocje są normalne, a byłoby sporo łatwiej, gdybym miała chociaż z tyłu głowy taką myśl. Trzymam za was kciuki :-*

      Usuń
  15. Mnóstwo komentarzy co potwierdza jedynie fakt, ze to jest jak najbardziej normalne. Ja jeszcze nie wiem jak to jest mieć dwójkę dzieci ale też mam mnóstwo powodów do wyrzutów sumienia. Kiedy wszystkie kobitki naokoło zachodziły w ciążę z drugim dzieckiem ja byłam wściekła bo przecież Mikołaj też już powinien mieć rodzeństwo. Byłam pewna, ze tego właśnie najbardziej mu potrzeba. A teraz kiedy już jestem w ciąży i nie mogę się nim zajmować tak jak kiedyś choć ma dopiero 3 łatka, stwierdzam, ze dopiero teraz zrobiłam mu krzywdę. Kiedy jestem zmęczona krzyczę na niego a po chwili jestem wściekła na siebie bo to przecież nie jego wina on tego nie rozumie. Tak to już jest z nami matkami większość czuje to samo ale tylko niektóre mają tyle odwagi żeby się do tego przyznać reszta boi się co o nich pomyślą inni. Warto jest o tym rozmawiać i nie udawać ze ja dam radę ze wszystkim bo same sobie robimy tym krzywdę. Kiedy człowiek zacznie już udawać trudno jest później przyznać, ze jednak nie jest tak kolorowo. Buziaki będzie dobrze byle do wiosny.... więcej słońca, świeżego powietrza i męża w domu do pomocy a wszystko powoli zacznie wracać do normy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty wiesz doskonale, że ja raczej nie marudzę, wszystko duszę w sobie, ale czasem przychodzi taki moment, że nawet taka "super hero" jak ja nie daje rady. Wiesz, ile mnie kosztowało przyznanie się do porażki, jak ciężko było mi przed samą sobą, a o "publiczności" już nie wspomnę. Pokonałam jednak swoją słabość i postanowiłam się podzielić odczuciami - nie spodziewałam się takiego odzewu. Kibicuję każdej z Was, żeby potrafiła świadomie podchodzić do tego, co będzie się działo, żeby była dla siebie bardziej łaskawa i pozwalała sobie na więcej. Trzymam kciuki :-* Mikołaj na swój sposób odnalazł się w nowej rzeczywistości, jak tylko urodzisz, to wszystko poukłada się samo - pomału. Masz mnie, a ja dam czasem kopa, a czasem przytulę :-*

      Usuń
  16. Świetny tekst i trzymam za Ciebie mocno kciuki! Poukłada się. Ja mam jedną córkę i czasem wysiadam. Praca, studia, ona, dom - to dużo i przeciążenie przychodzi raz na jakiś czas. Ostatnio miałam ogromne szczęście, bo mogłam się wyciszyć, spędzić z nią kilka dni i na nowo poczułam ogromną radość z macierzyństwa. Na jakiś czas pewnie wystarczy.
    U mnie większy problem był z tym, że nie do końca chciałam dziecko. Nie mówiłam do brzucha, nie docierało do mnie, że będę miała dziecko. Pierwsze tygodnie po porodzie były straszne. Zresztą zachęcam do przeczytania: http://bizimummy.blogspot.com/2015/10/miosc-ktorej-nie-chciaam.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno przeczytam. Dziękuję za każde słowo :-*. Na pewno było Ci ciężko, nawet nie chcę wiedzieć jak bardzo. Moje ciąże obydwie chciane, mimo to moje podejście do drugiej było zupełnie inne, przechodziłam ją jakoś bardziej świadomie.

      Usuń
  17. Szczerze mówiąc to się popłakałam.. dobrze ze to juz za Wami.! :*

    OdpowiedzUsuń
  18. jakie to piękne... Mam tylko jedno dziecko ale wśród znajomych są rodzeństwa i bardzo często skarżą się na podobne sytuacje. czasami wystarczy przytulenie, kilka chwil sam na sam ze starszym w ciągu dnia. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger