CHCIAŁAM BYĆ JUŻ Z TOBĄ...
- Hej Laluśko, co robisz? Jesteś smutna, czemu?
- Oj, Laluśko byłam w szpitalu.
- Laluśko, musiałam tam być, pani doktor robiła mi zastrzyk.
- Tęskniłam.
Przysłuchiwałam się tej "rozmowie" przez dłuższą chwilę. Słuchałam i czekałam na rozwój. Na końcu były łzy - moje i jej. Matylda cierpi, a ja ślepa tego nie zauważałam.
Pamiętacie TEN post? Dostałam od Was wiele wsparcia po jego napisaniu. Każde ciepłe słowo, każde zrozumienie mnie było na wagę złota - dziękuję. Skupiłam się wtedy na sobie, na swoich emocjach i tęsknocie. Wiedziałam, że Mati słabo zniosła rozłąkę, że tęskni. Wiedziałam, że nie rozumie, co się dzieje, jednak nie myślałam, że jest aż tak kiepsko.
Minął ponad miesiąc od kiedy jesteśmy w domu. Byłam pewna, że wszystko wróciło do normy, że Matylda zrozumiała, przepracowała już te emocje, które jej towarzyszyły, kiedy nagle zniknęłam. Jak mocno się myliłam, wiem tylko ja...
Kilka razy, kiedy Mati się bawiła, słyszałam, jak rozmawia z lalką. Kilka razy też słyszałam, jak mówiła coś o szpitalu, ale jakoś nigdy nie połączyłam tego z tym, co się działo chwilę wcześniej. Myślałam, że po prostu się bawi. Wcześniej często bawiła się zestawem lekarza, więc szpital i zastrzyki były na porządku dziennym. Ostatnio jednak wsłuchałam się w to, co Matyśka mówi. Raz, drugi, trzeci - byłam w szoku. Ciągle mówi o szpitalu tak, jak ja jej mówiłam, jak tłumaczyłam. Postanowiłam z nią porozmawiać. Usiadłyśmy na dywanie, patrzyłyśmy sobie prosto w oczy, trzymałam ją za rączki. Zapytałam o ten szpital i lalkę. Nic nie mówiła. Była smutna. Zaczęłam od drugiej strony. Opowiedziałam znów, po co byłam w szpitalu. Mówiłam o tym, że tęskniłam. Patrzyła na mnie smutnymi oczkami. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem, co powiedzieć, jak się zachować. Sama zaczęłam ryczeć, nie wytrzymałam. Mówiłam, jak bardzo ją kocham. Opowiadałam o tym, że ją też urodziłam w szpitalu. Wspominałam o tym, że wiele się zmieniło, ale nadal kocham ją tak samo mocno, że jest moim okruszkiem. Próbowałam pokazać dobre strony tego, jak wygląda teraz nasze życie. Patrzyła na mnie i była jeszcze bardziej smutna. Mówiła tylko sucho "tak" albo "nie". W końcu zaczęła płakać i powiedziała:"chciałam już być z Tobą, chciałam, żebyś była, Ciebie nie było, byłam smutna...". Przytuliłam ją mocno i szeptałam do ucha, jak bardzo ją kocham, jak wiele dla mnie znaczy... Pierwszy raz nie wiedziałam, jak się zachować. Nie miałam pojęcia, co mówić, co robić...
Dotarło do mnie, że w środku tego maleńkiego człowieka, tego maleńkiego ciałka jest istota, która już tak wiele widzi i rozumie, która czuje tak samo jak ja, a może nawet bardziej, która nie potrafi sobie wszystkiego sama wytłumaczyć... Jej zabawa z lalką była odzwierciedleniem tego, co czuła, co jej się przytrafiło. Mówiła o swoich obawach, a ja ślepa i głucha nawet na to nie wpadłam. Dziś wiem, że muszę bardziej słuchać i wyciągać wnioski. Muszę być!
Dziś przytulam ją mocniej, słucham bardziej.
Dziś patrzę na nią inaczej.
Chciałabym, żeby mówiła o tym, co ją boli, z czego się cieszy. Chciałabym, żeby umiała nazywać emocje, które jej towarzyszą. Staram się i będę starać się bardziej. Ciężkie chwile za nami, pierwsze poważne rozmowy, ale mam świadomość tego, że jesteśmy na dobrej drodze, bo najważniejsze, żeby ze sobą rozmawiać, żeby słuchać siebie nawzajem.
Trudne chwile. Aż się popłakałam. Ale najważniejsze że jesteście na dobrej drodze. I kto by pomyślał że po miesiącu nadal będzie wszystko tak przeżywać? Trzymajcie się dzielnie. Powodzenia i buziaczki dla Mati.
OdpowiedzUsuńMi się nadal to w głowie nie mieści, że to w niej wciąż siedzi, że takie emocje jej towarzyszą... :-(
Usuńoj az mi się łzy zebrały w oczach. Trudno to nie raz przetłumaczyć, trudno dziecku wytłumaczyć i zrozumieć co ono rozumie a co nie :(
OdpowiedzUsuńMatki jest TAK podobna do ciebie, że nie mogę się nadziwić.
Podobna do mnie - miód na moje serce, bo to czysty Tatuś :-D
UsuńNajgorsze jest właśnie to, że ja nie wiem, co ona rozumie, a co tylko zostaje jej w główce :-(
Jak u Was, lepiej już? temperatura odpuściła?