KTÓRE DZIECKO KOCHASZ MOCNIEJ
Koleżanka zapytała mnie ostatnio, czy nie boję się, że jedno
z dzieci będę kochała bardziej. Czy nie mam obaw, że trudno będzie podzielić
miłość na dwoje. Odpowiedziałam, że się nie boję, obaw również nie mam, ale
jednak jakaś myśl w głowie pozostała... Serce matki jest pojemne, potrafi się
rozszerzyć, za przykład mogę podać swoją Mamę, która mnie i moje rodzeństwo
kocha tak samo, mimo wszystko! Zastanowiłam się nad tym wszystkim i już wiem -
jest coś czego się boję. Obawiam się, że po narodzinach maleństwa nie będę
umiała podzielić czasu na dwoje, że Matylda z racji tego, że jest starsza
zostanie przeze mnie skrzywdzona. Wiem też, że zrobię wszystko, żeby nigdy nie
poczuła się tą drugą, mniej ważną.
Postanowiłam zapytać kilku Blogerek, jak to wyglądało, bądź
wygląda u nich. Jakie miały obawy i jaka okazała się rzeczywistość. Chciałam
poznać różne punkty widzenia. Weźcie chusteczki i zapraszam do lektury.
Agnieszka - wronek.pl - mama
słynnego Wronka i cudownej Ninki:
"U mnie sprawa była ułatwiona o tyle, że spodziewałam się dziecka
odmiennej płci niż pierwsze. Tzn. do połowy ciąży o tym nie wiedziałam,
ale miałam tę cichą nadzieję, że noszę pod sercem wymarzoną córeczkę.
W pierwszej ciąży wiedziałam, że pokocham mojego synka na maksa, bo to
było moje pierwsze, wymarzone dziecko. W drugiej ciąży zaś nie miałam
wątpliwości, że oszaleję na punkcie wymarzonej córeczki. I w zasadzie
nigdy nie pojawiły się takie obawy, że nie starczy miłości dla
dwójki. Może jedynie obawiałam się, jak ja podzielę na nich swój czas, ale
wszystko z czasem samo się ułożyło. Początkowo córka dużo spała, więc
mogłam poświęcić dużo uwagi absorbującemu dwulatkowi, a teraz jakoś tak
już się utarło, że mała jest z nami i synek rozumie, jak musi
zająć się przez chwilę sobą."
"Zawsze wiedziałam, że chcę mieć więcej niż jedno dziecko. Najlepiej
troje albo czworo. Nigdy nie zastanawiałam się, jak dzieli się wtedy miłość.
Dzisiaj jestem mamą dwójki 8-letniego Kacpra i 3-letniej Milli. Kiedy zaszłam w
drugą ciążę zauważyłam pewne różnice w odczuwaniu. Cieszyłam się równie mocno z
pierwszych kopniaczków i każdego usg, jednak nie wywoływało to we mnie tak
ogromnej euforii, jak wtedy kiedy spotykało mnie to pierwszy raz. Różnice
pojawiły się także przy ich przyjściu na świat. Kacper przyszedł na świat w
traumatycznych okolicznościach i strach o jego życie przyćmił mi radość, jaką
powinnam wtedy czerpać. Milla z kolei przyszła na świat w spokoju i to przy
niej pierwszy raz poczułam, co to znaczy ujrzeć i dotknąć dziecko, które
dopiero co opuściło Twoje łono. Różnice w odczuwaniu pewnych rzeczy były i
są widoczne. Nie znaczy to jednak, że kocham jedno mniej niż drugie. Kiedy
Kacper szedł do przedszkola płakałam jak bóbr. Zupełnie inaczej było z Millą.
Wynika to przede wszystkim z tego, że mają zupełnie różne charaktery. Milla
jest silna i odważna. Kacper jest wrażliwy i zamknięty w sobie. Odczuwanie i
pewne zachowania w stosunku do nich w dużej mierze zależą własnie od ich
charakterów.
Choć uparcie twierdzę, że serce matki jest pojemne i nie musi dzielić
miłości, to sprawdza mi się przy posiadaniu parki jakoby synek był mamusi a
córeczka tatusia J. Mam więcej cierpliwości do Kacpra niż Milli i choć jest
starszy, to jemu chyba więcej jestem w stanie wybaczyć. Tak samo się ma
sytuacja z Millą i tatusiem. Myślę, że to dobry układ, jeśli tylko nie
zapominamy, że w sprawach ważnych musimy trzymać się razem i mówić jednym
głosem.
Kacper bardzo oczekiwał narodzin swojej siostry i kiedy w końcu się
pojawiła był opiekuńczy i pomocny. Sytuacja zmieniła się troszeczkę dzisiaj.
Milla chciałaby robić już to co starszy brat, a ten chciałby mieć od niej
chwilę odpoczynku i zaszywa się w swoim pokoju. Kłótnie i wrzaski nie mają
końca. Staram się nie ingerować, by nauczyli się rozwiązywać konflikty sami,
choć czasem wytrzymać już nie mogę J. Nie jestem idealna mamą. Moim
największym błędem było przyzwyczajenie „młodej” do pomocy brata w sprzątaniu.
Kacper czuł się pokrzywdzony, a Milla tryumfowała. Ostatnio odmówiła
sprzątnięcia zabawek w przedszkolu – powiedziała, że przyjdzie za nią
posprzątać brat... Nigdy nie obawiałam się i nadal nie obawiam, że
zabraknie mi miłości dla któregoś z dzieci. Co więcej chciałabym mieć jeszcze
jedno i jestem pewna, że i ono będę mogła pokochać równie mocno."
"Feli nie był dzieckiem planowanym, chociaż zawsze marzyłam
o dwóch Synkach. Decyzja o ciąży „nie była moja”, więc i te dwie blade kreski
na teście ciążowym trochę mnie zaskoczyły. Nie byłam zła..., rozczarowana
też nie..., właściwie natychmiast przesterowałam myśli i stwierdziłam – no
przecież jak nie teraz, to kiedy? Mikula miał już trochę ponad
rok, i był na tyle samodzielny, by mógł mnie „zwolnić” z niektórych
obowiązków. Obaw właściwie nie było. Żadnych. Na początku przynajmniej.
Kochałam to dziecko od pierwszego testu. Od tych pierwszych dwóch, bladych
kreseczek. Zupełnie inaczej niż przy pierwszej ciąży, kiedy to
zachowywałam się trochę jak niewierny Tomasz, który musi dotknąć,
poczuć, ZOBACZYĆ, żeby uwierzyć. Teraz wiedziałam, że ten cud
istnieje... I wtedy też – dopiero – stałam się BARDZIEJ świadomą mamą pierwszego
dziecka. Wiem, jak to brzmi, ale tak właśnie było. Czekałam na to Dzieciątko.
Poród był zupełnie inny i emocje z nim związane. A kiedy wróciłam z Nim do
domu, wszystko było jak wcześniej – po prostu dołączył do nas kolejny,
mały człowieczek. Podzieliłam tą miłość na nich dwóch bez problemu. A
nawet miałam wrażenie, że rozciągnęłam serducho, bo tej miłości nagle było
więcej - i dla Mikołaja, i dla Filipa. Rywalizacji między rodzeństwem na
początku nie było wcale. Pojawiła się tak naprawdę dopiero po roku ,
kiedy Feli już śmigał sam i podbierał starszakowi zabawki. A
teraz? Biją się, gryzą, szczypią i… Bóg jeden wie, co jeszcze robią ale...
KOCHAJĄ SIĘ NAD ŻYCIE. A ja... Kocham ich Obu. I zawsze będę,
niezależnie od tego jaką, który z nich wybierze drogę. To dzięki nim mam tyle
siły – choć czasem doprowadzają mnie do szału! Ale gdyby nie oni… nie
byłabym tutaj, i teraz.. Nie byłabym też tym, kim jestem. A jestem przede
wszystkim szczęśliwą, i spełnioną mamą dwóch Małych Chłopców i to
NAJPIĘKNIEJSZE, co mnie w życiu spotkało!"
"Pojawiają się II kreski na teście, wiesz, że rozwija
się w Tobie nowe życie, co czujesz? To zależy czy to Twoje pierwsze dziecko. Przy pierwszym dostałam skrzydeł i
skakałam ze szczęścia. Drugi test – 7 miesięcy po poprzednim porodzie
przyprawił mnie o morze łez – byłam pewna, że ziemia się pode
mną zapadła, a ja już się nie wydostanę, nie dam sobie
rady. Patrzysz na dziecko, które jest już obok Ciebie i wiesz, że
niebawem nie będzie już samo - jakie masz obawy? Czy w ogóle się boisz?
Pewności nie ma nigdy, jako takiej stuprocentowej. Ale trzeba zakasać rękawy
i iść z odwagą przez życie, nie można pokazać pierwszemu
przygnębiających emocji, i tego, że coś nas trapi. Po oswojeniu
się z myślą, że będzie dwójka już niczego się nie boję.
Cieszę się, że dam mu towarzystwo, że już przenigdy nie
będzie samo. Martwię się tylko o siebie, że miłości mi nie
wystarczy. Urodziłaś, jest ciężko - jak dzielisz czas między dwoje dzieci? Jak
starszemu tłumaczysz, że jest maluszek, który bardziej Cię potrzebuje?
Jak wynagradzasz mu czas, który wcześniej był tylko dla
niego? Nowonarodzone niemowlę dużo śpi – daje mi czas na
oswojenie się z sytuacją. Najgorzej jest gdy dwójka płacze naraz, niestety
zazwyczaj trzeba najpierw pomóc młodszemu. Starszego wówczas tulę jedna
ręką. Wszelkie działania są intuicyjne, tak musi być po prostu.
Nie rozgraniczam czasu – teraz jest dla ciebie, a później zajmę się braciszkiem.
Albo czytamy książeczki wszyscy razem, jemy wszyscy razem, albo zajmujecie się sami,
a mama np. gotuje obiad. Nie ma co się martwić o wszystko, nasza
natura tak nas stworzyła, że damy sobie radę. W końcu jesteśmy kobietami,
no nie?"
"Ciąża to
zdecydowanie najbardziej ekstremalny stan, jaki kiedykolwiek dane mi było
doświadczyć. I to nawet dwa razy, za co niezmiernie dziękuję. Patrząc z
perspektywy czasu, z uśmiechem na twarzy przypominam sobie wszystkie
dolegliwości, narzekania w tym okresie. Jednak jest coś, co spędzało mi sen z
powiek. 1epewność, jaką czułam będąc w ciąży z Tomkiem. Wiedziałam, że rośnie
we mnie kolejne dziecko. Że jest zdrowe. Duże. Że jest chłopcem. Wiedziałam jak
i gdzie chciałam rodzić. Że chciałam karmić piersią. Nosić w chuście. Wszystko
miałam zaplanowane. Jedyne czego się bałam to fakt, że nie mogłam zaplanować
MIŁOŚCI do kolejnego dziecka. Byłam przecież już mamą dla jednego chłopca,
który zawładnął całym moim światem.ON BYŁ (i jest nadal) CAŁYM MOIM ŚWIATEM.
Dla tego blondwłosego ludzika byłam (i jestem nadal) w stanie zrobić wszystko.
Jak tu nagle pokochać kogoś innego (jeszcze mi całkowicie obcego) równie mocno?
Jak nie faworyzować dzieci, by w późniejszym czasie nie czuły się odtrącone,
gorsze, by rodzeństwo było na równi? A jeśli będzie odwrotnie? Jeśli w
momencie narodzin bardziej pokocham drugie dziecko? Zapomnę o pierwszym i
tamtej miłości? Dziewięćdziesiąt dziewięć procent kobiet, będących w drugiej
ciąży, zadaje sobie te pytania. Jestem o tym święcie przekonana. Drogie Mamy!
Nie czujcie się przez to gorsze! Nie zamartwiajcie się, że coś z Wami nie tak.
Takie uczucia, są NORMALNE. Całkowicie zrozumiałe. NATURALNE! Nic w tym złego,
że czujecie, co czujecie. I wiecie co jest fajne? Że w momencie
narodzin, już w chwili pierwszego spojrzenia na nowonarodzone dziecko, serce
rośnie do niewyobrażalnych rozmiarów! Jest jakby tysiąckroć większe. Jakby
mogło pomieścić jeszcze wiele takich uczuć. Kochamy dzidziusia, kochamy starsze
dziecko. Kochamy męża. Cały świat kochamy. Euforia ogarnia nas od stóp do
głów. A wcześniejsze wątpliwości znikają jakby za dotknięciem magicznej
różdżki. Miłość spływa sama. Naturalnie. Z przyjemnymi łzami w oczach."
Marta - Tosinkowo -
doświadczona mama, bo ma liczną gromadkę - Lubomir, Antek, Franio, Anielka i
Gaja:
"Gdy zaszłam w ciążę z Tosiem, byłam pewna, że
Lubek będzie zachwycony.Pamiętam jak dziś, jechaliśmy we dwoje samochodem do babci
i w aucie toczyliśmy rozmowy.Byłam w drugim miesiącu, więc sam nie mógł się
jeszcze niczego domyślić.Powiedziałam Mu, a On zareagował….dziwnie. Po prostu
przyjął do wiadomości. Jakież było moje zdziwienie, gdy później pełen skruchy
(po jakimś tygodniu), przyznał się, że się rozpłakał wieczorem, że On nie chce,
że po co? Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego tak zareagował, było Mu wstyd i
przepraszał. Wtedy zrozumiałam, że w głównej mierze ode mnie zależy, jak
odnajdzie się w tej sytuacji i jak szybko strach, zmieni się w radość
oczekiwania. Co robiłam? Po pierwsze dużo rozmawialiśmy.Zapewniałam Lubka,
że posiadanie brata/siostry niczego Mu nie odbiera, a wiele daje.Podkreślałam,
że to też Jego święto-bo z dniem narodzin malucha, On zostaje STARSZYM BRATEM,
a to WIELKA RZECZ.Zrobiliśmy z tego wielkie wydarzenie.Młody, planowany dzień
narodzin Tosia, zaznaczył kółeczkiem na swym kalendarzu i podpisał :jestem
starszym bratem! czekał również na SWOJE święto. Czułam, że
muszę przygotować Lubka do tego, że maluch może dużo płakać, że jest
absorbujący (tu przeczucie miałam jak ta lala:) i że będę musiała poświęcić mu
mnóstwo uwagi.Czas, który teraz mam dla Niego, będzie okrojony.I tu też
podkreśliłam Jego rolę, mówiąc, że godząc się na „podzielenie” mamą, pomaga maleństwu
w jego najtrudniejszych chwilach.Bo dla okruszka ta sytuacja jest jeszcze
trudniejsza.Jest mniejszy, bardziej zagubiony i potrzebuje naszej pomocy
najbardziej. To skutkowało.Młody chłonął słowa jak gąbka i snuł plany, w jaki
najlepszy z możliwych sposobów, pomoże oswoić się z nowym otoczeniem
braciszkowi. I jeszcze to, co podkreślam zawsze-pamiętajmy o starszych
dzieciach, przynosząc maluszka ze szpitala.Uczulmy odwiedzających (ja mówiłam
wprost:), że przynosząc prezent nowonarodzonemu, niech mają ze sobą lizaka, czy
inny drobiazg dla starszego.Pierworodny niech czuje, że to Ich wspólne
święto.Przecież On został STARSZYM BRATEM! Zachwycając się nowym członkiem
rodziny, wyduśmy z siebie choć jedno zdanie do starszaka:-Gratuluję
Ci!Jesteś wspaniałym bratem! I pozwalajcie pomagać przy noworodku.Niech
starszy brat/siostra wyjmie chusteczkę, poda pampersa, wybierze
bodziaka.Chwalmy zaangażowanie, mówmy, że jesteśmy dumne i same byśmy chciały
mieć TAKĄ fantastyczną opiekę. Moje dzieci (każde) dostawało na okoliczność
narodzin rodzeństwa upominki.To było wspólne święto. Nie musiałam się zmagać z
zazdrością o maluszka, nie zauważałam niechęci do niego. Lubomir pokochał Tosia
od pierwszych chwil, z resztą było tak samo. Ważne jest przygotować dziecko do
nowej roli. Znajdźcie na to czas.To procentuje na lata.Naprawdę warto. Dziś
Najstarszy zachowuje się niczym ojciec, nosi, całuje i kocha rodzeństwo
szalenie.Jest bezkrytyczny, zapatrzony w maluchy jak w obrazek.Gdy wspominamy
jego reakcję na wieść o Tosiu, uśmiecha się jedynie , łapie brata w pół i
podrzuca do góry. Radości i śmiechom nie ma końca… A ja rosnę."
Serdecznie Wam dziękuję Dziewczyny za każde słowo, za Wasze historie, słowa
otuchy i pokazanie, że można. Wierzę, że Wasze myśli nie pójdą na marne, a
każda Mama, która to przeczyta, nie będzie miała obaw. Jesteście wyjątkowe i
cudowne - jeszcze raz dziękuję <3.
Halo, Mamusie - jak było albo jest u Was?
Był lęk, obawy?
Co z tą miłością do drugiego dziecka?
Piękne, wzruszające historie! <3
OdpowiedzUsuńU mnie dopiero pierwsze w drodze, więc ciężko coś powiedzieć... Ale w domu nas było 9. i ze spokojem mogę powiedzieć, że wszyscy dostaliśmy miłości jednakowo. Zachęciłaś mnie do tego, żeby porozmawiać z mamą o jej obawach!
Zapytaj i daj koniecznie znać, jestem bardzo ciekawa, czy Twoja Mama również miała obawy :-*
UsuńMarta z Tomi&Tobi - dodałabym, że kochamy położną i lekarza :D po każdym porodzie wyznałam położnej miłość :D euforia nie do podrobienia, coś niesamowitego :)
OdpowiedzUsuńJa zaś przepraszałam, że krzyczałam i wyklinałam, chociaż nic takiego nie miało miejsca - emocje same za mnie mówiły :-D
UsuńJak cudnie poczytać wielu historii w jednym miejscu :)). Wszystko jest prostsze, niż nam się z początku wydaje - bez obaw Dziewczyny! ;)))
OdpowiedzUsuńMarta, Twoje słowa zawsze dodają otuchy :-*
UsuńMoja córka właśnie czeka na rodzeństwo, za 5 miesięcy zostanie starszą siostrą. Nie mam obaw związanych z tym jak podzielę miłość ale martwię się o to jakie relacje będą miały moje dzieci, bo różnica pięciu lat wydaje mi się sporą. Zawsze chciałam mieć jedno dziecko po drugim ale los zdecydował inaczej i przyszło nam długo powalczyć o rodzeństwo dla Hani . Teraz jestem dobrej myśli. Wiem, że jeśli chodzi o więź między rodzeństwem dużo jest w naszych rękach.
OdpowiedzUsuńPopatrz na przykład Marty z Tosinkowa - różnica między braćmi 9 lat - szaleństwo jakieś, a więź taka, że można pozazdrościć - bardzo dużo jest w rękach rodziców - trzymam kciuki :-*
UsuńPopłakałam się ;(
OdpowiedzUsuńDziewczyny potrafią wzruszyć :-*
Usuń