CZY TO JUŻ DEPRESJA?
Anonimowo czasem łatwiej się mówi o emocjach, o swoich odczuciach, o tym, co siedzi nam w głowie. Dlatego też zapytałam autorkę, czy mogę zrobić z części jej wiadomości wpis. Zgodziła się. Liczę na to, że wśród Was może znajdą się osoby, które będą potrafiły wesprzeć - chociażby słowem.
Zosia, tak nazwijmy bohaterkę. Moja czytelniczka, która po ostatnim moim wpisie napisała wiadomość. Mama prawie dwuletniej dziewczynki. Wcześniej bizneswoman, teraz mama na pełnych obrotach. Ma męża, On niestety jest więcej poza domem niż w domu, taka praca. Chociaż od niedawna szuka czegoś na miejscu i to daje dużą nadzieję Zosi. Kobieta jest generalnie sama, rodzina daleko, mało znajomości.
Część wiadomości, jaką dostałam:
"(...) Jestem
zmęczona, jestem potwornie zmęczona byciem tylko mamą. Brakuje mi
towarzystwa, kontaktu z ludźmi, brakuje mi kobiecości, nie wiem jak, nie mam możliwości. Boję się o siebie, o córkę. Mam
ochotę uciec. Nie jestem szczęśliwa. I choć
kocham córkę, to czasem jej tak bardzo nie lubię... Uśmiecham się na pokaz,
zakładam maskę i staram się iść dalej, a tak naprawdę, to nie mam siły wstać z
łóżka... Wyjście na zakupy, kupienie sobie czegoś daje
mi kopa, ale na chwilę, bo później chciałabym więcej i więcej.
Jestem
tak nerwowa i sfrustrowana, że najmniejsza pierdoła potrafi mnie doprowadzić do
furii. Mam ochotę drzeć się do zdarcia gardła, żeby bolało. Mam ochotę walić głową w ścianę, żeby sobie ulżyć. Najczęściej jednak boje się,
że mogłabym coś zrobić córce, bo jej wycie powoduje we
mnie takie okropne nerwy, że nie umiem sobie z tym poradzić. Staram się nie
reagować, rozmawiać z nią, ale czasem nie daję rady, zwłaszcza kiedy jestem
niewyspana. Wtedy jest najgorzej... Mam wyrzuty sumienia, płaczę... Chciałabym
się z nią bawić, uśmiechać i dawać tą radość, którą miałam kiedyś...
Jak wstanę z dobrym humorem i wiem, że to będzie dobry dzień, czuję taki spokój,
jest mi dobrze – wtedy lubię siebie najbardziej, mam cierpliwość, mam chęci,
jest fajnie. Czasem wstaję, jest dobrze, a po chwili dopada mnie jakiś
wewnętrzny szał, ale staram się jakoś nad tym zapanować. Najczęściej jednak
wstaję z wewnętrznym niepokojem, strachem, lękiem, obawami. Nie radzę sobie
wtedy z najmniejszymi błahostkami. Chciałabym przespać cały dzień, a przecież
przede mną tyle obowiązków.
Nie
wiem, co sobie o mnie teraz pomyślisz, co masz w głowie. Nie oceniaj mnie,
proszę. Chyba po prostu potrzebuję pomocy."
Najpierw nie wiedziałam, co napisać, bo nie czuję się na tyle kompetentna, ale z drugiej strony cisnęło mi się na język:"szukaj specjalisty", "idź do psychologa/psychiatry", ale nie wiedziałam, jak Zosia zareaguje na moje słowa. Wiedziałam jednak, że na pewno szuka pomocy i woła o tę pomoc, bo właśnie zrobiła pierwszy krok, żeby coś zmienić. Podesłałam jej najpierw swój stary tekst o moich emocjach po porodzie (TEN) - żeby wiedziała, że nie jest sama, później od razu przyszedł mi do głowy tekst Matki Prezesa o depresji (TEN). Poprosiłam, żeby przeczytała. Zaczęłyśmy rozmawiać, powiedziałam, co ja bym zrobiła na jej miejscu - atmosfera się rozluźniła, więc mogłam sobie na więcej pozwolić. I wtedy Zosia zapytała: "jak ja mam to zrobić, jak zadzwonić, jak się umówić, co mam powiedzieć" - nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć, bo sama zupełnie nie wiem, ale pomyślałam, ze psycholog/psychiatra, to taki sam lekarz, jak każdy inny, więc powiedziałam, żeby była szczera i spróbowała. Oczywiście poradziłam, żeby odpoczęła, bo to może wiele zmienić.
Moi Drodzy Czytelnicy, może ktoś z Was był w takiej sytuacji i zechciałby w kilku słowach o tym napisać. Może jesteśmy w stanie chociaż trochę dobrym słowem wspomóc Zosię. Może Wasze historie będą wstanie pokazać światełko w tunelu. Nie można być obojętnym na to, co dzieje się z innymi. Ja czuję się w obowiązku, tym bardziej, że Zosia napisała właśnie do mnie.
Udostępniajcie na swoich tablicach, komentujcie - może znajoma znajomej coś poradzi. Wiem, że mogę na Was liczyć.
Iść do psychologa. Tyle. Nic więcej nie da się doradzić.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-*
UsuńMi pomogl psycholog i kilka wyjsc z kolezankami. Najbardziej brakowało mi wsparcia kobiety, ktora by mnie zrozumiala/ mamy .Nie mam mamy , siostra daleko .Kilka razy tesciowa mi ugotowala po wyjsciu ze szpitala ale potem jej corka zabronila mi gotowac.to bardziej mnie dobilo. Na koniec obie stwierdziły zeby mąż na mnie uwazal bo chyba mam depresje. Teraz łzy same cisna sie do oczu jak sobie to przypomne. Polecam psychologa , bardzo mi pomogl.... Droga Zosiu , macierzynstwo to bardzo trudna droga .Daj sobie czas i znajdz miejsce na różne emocje również te złe. Kazda mama ma prawo byc zmeczona , ja Ciebie doskonale rozumiem .
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję pustki, braku mamy - nawet nie chcę myśleć, jak to jest :-(. Co do teściowej, to się nie wypowiem, bo za dużo by mówić :-D.
UsuńWyjścia z koleżankami pomagają, tylko trzeba mieć możliwości, a sytuacja Zosi jest pod tym względem nieciekawa, ale rozwojowa - idzie ku lepszemu :-*.
Podpisuję się pod psychoterapią, ale tylko u sprawdzonego, poleconego psychologa. Ja sama chodzę na terapię i przyrzekam, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Ważne, by poznać żródło frustracji, nazwać je i nauczyć sobie z nimi radzić. Czasem trwa to długo, efektów nie widać od razu. Ale warto, naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńFajnie, że o tym mówisz, że namawiasz, to pomaga w podjęciu decyzji :-*
UsuńTekst Zosi ... Jakbym czytala o swoim zyciu :( wiecznie sama. Z dwojka dzieci . maz najpierw 2 lata w delegacjach a od kolejncyh 2 lat prowadzi swoja firme nie ma go od 6-21/22 . od roku mieszkamy na wsi. 40 km od mojego rodzinnego miasta. Zostalam sama. Z problemami bez wsparcia i pomocy innych. Wiele razy myslalam zeby to wszystko zakonczyc. Ale co z dziecmi ? Kto sie nimi zajmie. Zyje tylko dla nich. Na psychologa nie mam czasu... Nie ma kto zajac sie dziecmi. A moze to tylko wymowka :( G.
OdpowiedzUsuńWymówka w jakimś stopniu na pewno. Skoro mieszkasz na wsi, to podejrzewam, że do psychologa i tak musiałabyś dojeżdżać, więc może warto pojechać te 40 km i zacząć działać. Dla siebie, dla dzieci. Pomyśl o tym, a ja czekam na wieści o poprawie sytuacji :-*. Pisz, jeśli potrzebujesz.
UsuńW miescie tez nie ma kto mi pomoc. Moi rodzice pracuja. A tescie nie interesuja sie wnukami. Od 4.5 roku nie mialam wolnego ... Ani jednej nocy.a nie sorry 2 dni rodzac mlodsze dziecko mialam "odpoczynek"od sstarszego ��
UsuńAle jeszcze kilka dni i zacznie sie przedszkole. Moze odpoczne psychicznie.
Ja nie mam doświadczenia, ale wiem, że Dziewczyny często ratują się przedszkolem i wierzę, że Tobie też to pomoże :-). Może warto też porozmawiać z Mężem, nie wiem - tak tylko gdybam.
UsuńJa miałam depresję poporodową i było ciężko bo nie chciałam się przyznać że coś jest nie tak. Dobrze udawałam. Mieszkam za granicą gdzie oprócz męża nie mam nikogo. Zero rodziny czy koleżanek. Do psychologa nie poszłam czego bardzo żałuję ale tu gdzie mieszkam nie miałam takiej możliwości. Przeszło po długim czasie. Pomogło mi tym odwiedzenie rodziny w Polsce, pojawienie się perspektywy koleżanki na horyzoncie, znalezienie czegoś co robię tylko dla siebie no i oczywiście pomoc męża. Ale jestem pewna, że gdybym udała się na terapię i wcześniej przyznała do problemu było by dużo łatwiej
OdpowiedzUsuńW takiej sytuacji nieoceniony okazuje się mąż, osoba, która wspiera, czy perspektywa zmian na lepsze. Trzymam kciuki, żeby było wszystko w porządku :-*
Usuńhmm mnie pomogło pogodzenie się z obecną sytuacją i zaakceptowaniem tego, że taka jest teraz moja rola... jest tyle pięknych rzeczy, miejsc, chwil z dzieckiem, że można po prostu starać się dostrzegać pozytywy. Siedzę w domu i się nie rozwijam jeśli chodzi o pracę. Ale robię to dla mojego dziecka... widzę jaka jest mądra i jak mnie kocha. To jest piękne. A co mi jeszcze pomogło hm... zamiana obowiązków z partnerem na jakiś miesiąc. On siedział z dzieckiem a ja pracowałam. Szybko wróciłam do domu do dziecka... ciągłe zamartwianie co robi, zdjęcia na których spędza czas z tatą i jest uśmiechnięta od ucha do ucha a ja gdzieś tam na drugim końcu miasta... Nie mogłam w spokoju pracować i cieszyć się z "wolności". Bo "wolnym jest człowiek tylko wtedy gdy jest samotny"
OdpowiedzUsuńMasz dużo racji, ale nie każdy potrafi sam sobie przetłumaczyć niestety. Nie każdy ma również możliwość zamiany ról, ponieważ często mężczyzna zarabia dużo więcej. Cieszę się jednak, że podpowiadasz, bo pokazujesz, że można i że wszystko zaczyna się w głowie :-*
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńU mnie zaczyna dziać się podobnie, wiec Zosi nie pomogę.
A jakoes namiary na jej bloga?
Moze zwyczajna "rozmowa" pozalenie się cos da?
Często sama rozmowa pomaga, gdybyś miała ochotę porozmawiać, to śmiało pisz.
UsuńZosia, to moja czytelniczka, która swojego bloga nie pisze, poza tym chce być zupełnie anonimowa, a ja muszę to uszanować. Trzymaj się :-*