DYLEMATY MATKI - UCZĘ, ODUCZAM

Matka, to taki dziwny stwór - na przemian śmieje się i wzrusza, uczy i oducza, krzyczy i prosi - ciągle targają nią emocje. Najpierw zachodzi w ciążę i boi się każdego dnia, planuje, kupuje, wymyśla. Ma sporo smutków i radości - hormony nią targają. Układa sobie w głowie swój idealny świat po narodzinach maleństwa. I nagle wszystko wywraca się do góry nogami, bo ten mały człowiek nie tylko śpi i je, ale płacze, krzyczy i domaga się wiecznej bliskości. Wyobrażenia biorą w łeb, świat oszalał. Zaczyna się jazda bez trzymanki.

Nie dość, że sama biedna matka ma wiele wątpliwości, ciągle się zastanawia, czy robi dobrze, to jeszcze wszyscy dookoła mają same cudowne rady. Każdy wie lepiej, każdy ma racje i każdego słowa są najważniejsze, a weź w tym wszystkim pomyśl o sobie jak o kobiecie, partnerce - no nie ma jak. Ciągle parcie, spina i ciśnienie.

Smoczek? Nie absolutnie.
Nie karmisz piersią? Nie jesteś prawdziwą matką.
Cesarka? O, to Ty zrobiłaś krzywdę swojemu dziecku.
Samo śpi? Zła, niedobra zostawia niemowlaka na tyle godzin.
Nie zasypia samo? Tragedia.
Jeszcze samo nie je? Dramat.
Nocnik? U nas był w 10 miesiącu.
Nie raczkuje? Nie chodzi? Nie mówi?
Psychiatryk gwarantowany!

Wrzuć matko na luz, daj sobie spokój i olej gadanie innych.


Opowiem Wam, jak było u nas. Może ktoś znajdzie coś dla siebie, może wyluzuje.
Podkreślę jedynie, że Mati jest dzieckiem raczej łatwym w "użyciu", poza spaniem w ciągu dnia nie sprawiała większego problemu.

Karmiłam i piersią i butelką. I choć bardzo przeżywałam, że muszę Młodą odstawić, to jednak butelka była mega wygodna. Poczułam się nareszcie wolna, miałam czas dla siebie i mogłam wyjść z domu. Odstawienie Matyldy to pikuś. Stopniowo ograniczałam karmienia. Wprowadzałam butelkę. Z dnia na dzień było łatwiej i łatwiej, aż w końcu pierś zamieniłam na butelkę.

Matylda usypiała na noc w wózku. Najpierw zasypiała przy piersi, później bujałam ja na kolanach, aż pewnego dnia pokazała paluszkiem, że chce spać w łóżku i od tamtej pory kładę się z nią i zasypia w ten sposób. Samo przyszło. Ot tak!

Samodzielne jedzenie. Mati jadła sama praktycznie od początku, tylko papki podawałam jej ja. Choć było brudno, podłoga woła o pomstę do nieba, a ubranko przebierałam za często, to jadła sama, je do dzisiaj, coraz częściej je sztućcami. Sama decyduje, jak jej wygodniej, przecież nie będzie jadła rękami do 6 klasy podstawówki. Owszem, jak chciałam, żeby zjadła szybko, albo żeby się nie brudziła, to ją karmiłam i czasem nadal to robię, ale to  tylko ze względu na moją wygodę.

Smoczek. Na początku był beee i fuj. Nie i koniec. Aż pewnego dnia zaskoczyła, był używany tylko do spania. W ciągu dnia czasem miała go w buzi, jednak kojarzył się ze spaniem. Aż pewnego dnia wymyśliłam historię o myszce, opowiedziałam i po sprawie. Poszło łatwo i przyjemnie - Mati była chwilę po roczku jakoś. A nie, miałam chwilę zawahania w drugą noc, chciałam oddać, ale zacisnęłam zęby i po sprawie. Dzisiaj tylko na zdjęciach widzimy smoka. 

Matylda raczkowała i chodziła dość szybko, co skutkowało delikatnym problemem z biodrami, bo nóżki wyginały się w łuk, ale teraz są wyprostowane i oby tak zostało. No i gaduła nam wyrosła, gada jak najęta od dawna, ale czasem zazdroszczę koleżankom, których dzieci mówią mniej, bo chociaż jest cisza :-).

Pielucha. Dwa razy próbowałam, za pierwszym razem po kilku dniach odpuściłam, za drugim razem Młoda załapała od razu - trafiłam w moment. Wiem, że najważniejsze jest podejście ze spokojem do wszystkiego, bez oczekiwań i ciśnienia, a jak po kilku dniach nic z tego, to należy odpuścić, to jeszcze nie ten moment. Nie ma co zniechęcać malca do nocnika.

Ciocie dobre rady niech odpuszczą, niech dadzą sobie spokój. Każde dziecko jest inne i każde rozwija się w swoim tempie, przyznajcie sami, że nie znacie osiemnastolatka, który śpi z rodzicami i nosi pampera. Do wszystkiego dziecko dorośnie i z czasem się wszystkiego nauczy. Dajmy dzieciom być dziećmi. Odpuśćmy wyścig i wrzućmy na luz. Najśmieszniejsze jest jednak to, że najpierw sami czegoś uczymy, a później oduczamy i robimy z tego duży problem.

6 komentarzy:

  1. Dziękuje! Co prawda póki co mogę się odnieść do pierwszej części twojego postu, ale...ech ile w tym mnie samej i tego, co czuje....dziekuje wiem, ze nie jestem sama ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda te złote rady czasami nieźle dają w kość. Jakby młoda mama mało miała problemów? Pewnie jeszcze jej dowalmy i rzucajmy radami a do tego porównujmy z innymi dziećmi. Niech martwi się bardziej. O podobnym problemie pisałam wczoraj u siebie :) http://mamatorka.blogspot.com/2015/06/jestes-szczurkowa-mama.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miło poczytać, że nie jestem sama! Że nie tylko mi świat stanął na głowie i nie tylko ja byłam kłębkiem nerwów. Że nie jestem zła bo odstawiłam piers. Ostatnio tak modne jest karmić kilkulatka ze moje kilkumiesięczne karmienie to przy tym pikuś.

    Bez spiny . to muszę zapamiętać :)

    Dziękuje za wpis, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz sobie na lodówce "bez spiny", w łazience też powieś "bez spiny" - to pomaga, a i uśmiechać się częściej będziesz :-*

      Usuń

Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger