W ŻYCIU NIE MOŻNA MIEĆ WSZYSTKIEGO
Nastrój mam nędzny. Stanowczo za długo czuję się do dupy. Zastanawiam się, rozmyślam, zadaje pytania. Czekam. Tylko czasem sama nie wiem na co. Życie wszystko weryfikuje, a ja zwyczajnie doszłam do wniosku, że nie można mieć wszystkiego... Czekam na tęcze, kolorową, radosną - czekam.
Wiele rzeczy w życiu chciałam, o wielu marzyłam. Najgorsze jest jednak to, że tak mało mi się udało. Wiem, że niby wszystko przede mną, że jestem jeszcze młoda, ale czasu cofnąć się nie da...
Marzyłam o szkole, studiach, karierze. Wiecie, byłam dobrą uczennicą, w której pokładało się ogromne nadzieje, do tego byłam mega ambitna - chciałam wiele, działałam. Zaraz po maturze poszłam na studia - matematyczne, po pół roku ze względu na kasę musiałam przerwać naukę. Wierzyłam, że to chwilowe. Niestety nie dałam rady. Później próbowałam jeszcze raz, ale szybko się poddałam. Dzisiaj marzę, ale po pierwsze kasa, po drugie brak możliwości. Jednak wierzę, ciągle wierzę. Kariera wynika z pierwszego, bo co ja mogę po maturze?
Marzyłam o małym domku z ogródkiem. Widziałam tam gromadkę biegających dzieci. Huśtawkę. Pachnące poziomki i wielkie drzewo czereśniowe. Tylko co można w pojedynkę? Pomarzyć. Kiedy ciągle ktoś lub coś podcina Ci skrzydła, to wszystko traci sens - bo po co?
Marzyłam o ślubie, mężu i dzieciach. Tymczasem mam dzieci, partnera i konkubinat (tak to się chyba nazywa). Może to staroświeckie, ale chciałam tak po kolei...
Marzyłam życiu w bajce. Rzeczywistość mnie rozczarowała.
Marzyłam o miłości jak z filmu, jak z książki - dziś wiem, że takiej nie ma. Owszem ludzie się kochają, miłość ich uskrzydla, ale wszędzie są problemu, wszędzie bywa ciężko.
Marzyłam o byciu nie tylko matką. Chciałam też być kobietą. Zatraciłam się, ale mam tego świadomość, więc krok do przodu zrobiłam. Teraz pora na zmiany, tylko czy ma to sens?
Marzyłam o wielu rzeczach - tych dla ciała i tych dla duszy. Dziś nie mam na to siły. Jestem tu i teraz, a tu jest szaro i buro, niestety.
Patrzę na śpiącą Matyldę, uśmiecham się do siebie. Wiem, że mam coś najważniejszego.
Mam JĄ!
Ona zawsze będzie dawała powód do radości. Bezwarunkową miłość. Szczęście.
Włączył mi się tryb narzekacza - wiem. Czasem trzeba się tak oczyścić, wyrzucić wszystko, żeby rano wstać i się uśmiechnąć. Mam nadzieję, że jutro i na mojej twarzy pojawi się uśmiech...
Będzie dobrze :) chyba każdy przez to przechodzi, przez taki kryzys :)
OdpowiedzUsuńKryzysy są potrzebne, żeby docenić to, co się ma, tylko czasem bywa ciężko...
Usuńteż marzyłam - spełniło się to najważniejsze mam męża i dzieci, mam najwspanialszą rodzinę ! :)
OdpowiedzUsuńRodzina jest najważniejsza :-*
UsuńKochana, czasami tak trzeba sobie ponarzekać i porozmyślać. Życzę Ci, aby ten stan szarości i zawieszenia minął jak najszybciej :) Może zrób coś dla siebie? Ja też miałam ciężko, za długo popadałam w marazm. Teraz znalazłam czas dla siebie. Tylko dla siebie. I jest mi dobrze. Jestem też lepsza dla innych ;)
OdpowiedzUsuńJa mam męża, dzieci, zdrowie, pracę, urodę, mieszkanie-można powiedzieć, że wszystko-ale często nie jest różowo - ludzie nie są idealni(ja też), czasami nie na wszystko wystarcza a i dzieci nieraz przysparzają nerwów. Miłość-na moim etapie to oddanie, wdzięczność, zrozumienie, szacunek, ale iskry dawno nie ma. Doceniam to, co mam ale zawsze pragnę tego, czego mi brakuje:) Szczęście - to chwile, jakże ulotne...Pozdrawiam ciepło. M.
OdpowiedzUsuńCzy agencja opiekunek nad osobami starszymi w Niemczech to nadal dobry kierunek zatrudnienia? Mam na myśli coś takiego - https://arkadiacare.pl/
OdpowiedzUsuńSłuszna zmiana czy nie bardzo? Da się zarobić i odłożyć?