TUNIKA Z KOMINEM - TUTORIAL

TUNIKA Z KOMINEM - TUTORIAL

Dresówkę uwielbiam. Szarą dresówkę wielbię. Były czapki, były kominy, czas iść krok dalej.
Dzisiaj pokaże Wam, jak szyłam tunikę dla Matyldy. Nauczę Was robić wykrój i zaprezentuję moją małą modelkę. Do dzieła!


Do wykonania wykroju potrzebujemy:
* ołówek
* linijka (ja mam część od układanki Matyldy)
* luźny sweter dziecka
* centymetr krawiecki
* kartki najlepiej duże
* nożyczki


Na kartkę przykładamy sweter złożony na pół. Odrysowujemy łuk od ramienia do pachy, ciągniemy linię prostą od pachy w dół i dorysowujemy linię od ramienia do szyi. Tak powstanie nam narysowana część przodu i tyłu swetra. Później tak samo postępujemy z rękawem. Po złożeniu powinno to mniej więcej wyglądać tak jak na 3 zdjęciu. Wycinamy.


To, co mamy na kartce, odrysowujemy na złożonym materiale, w ten sposób powstanie nam przód naszej tuniki (wtedy mój wykrój miał być jeszcze bluzą). Wycinamy - pamiętajmy jednak o dodaniu kilku milimetrów z każdej strony na szew.


Potrzebujemy przód i tył bluzy, więc wycinamy 2 takie same kawałki materiału. Podobnie postępujemy z rękawem - też składamy materiał na pół, dodajemy kilka milimetrów, wycinamy i gotowe.


Po otrzymaniu tego, co u mnie powyżej, musimy jeszcze powiększyć otwór na głowę, zwyczajnie robimy większe wgłębienie z przodu i z tyłu materiału. Mam nadzieję, że wiecie, co mam na myśli. Pewnie krawcowa miałaby niezły ubaw, czytając moje wypociny, ale ja jednak daję radę, efekt sami zobaczycie na koniec.

Najtrudniejsze już za nami, Przejdźmy do szycia.


Zaczynamy od zszycia ramion. Szyjemy ściegiem zygzakowym, bo jest bardziej elastyczny. Teraz jestem mądra, bo wcześniej szyjąc cokolwiek, używałam ściegu prostego, a ubrania często pękały na szwie.


Szpilkami spinamy rękawy z ramionami - zszywamy. Później szyjemy rękawy, pachy i boki bluzy.


W tym momencie pojawiła się w głowie myśl - może sukienkę albo tunikę. Stanęło na tunice z krótszym przodem i dłuższym tyłem. 


Składamy dwa kawałki materiału. Zaznaczamy sobie szerokość bluzy i rysujemy łuk. Później ten łuk obracamy do góry nogami i robimy dłuższy tył. 


Obydwa kawałki materiału zszywamy w miejscu zaznaczonym po bokach. Powstały kawałek materiału doszywamy do bluzy i mamy już całkiem efektowny kawałek tuniki.


Bierzemy kawałek materiału, przypinamy do obwodu szyi, żeby odmierzyć, ile nam go potrzeba. Po odmierzeniu zszywamy bok komina i przyszywamy do bluzy. 
Ja naszą tunikę zostawiłam z wykończeniem surowym, bo bardzo takie lubię. Szyłam niedawno dla naszego słynnego MIKO bluzę - była ze ściągaczami i wyglądało też cudownie.

Nasza tunika na modelce prezentuje się tak:



Jak Wam się podoba?
Matylda jest zachwycona, po założeniu krzyczała, żeby robić zdjęcie i wysyłać Babci :-D

Jeśli cokolwiek jest dla Was niezrozumiałe, zagmatwane, to pytajcie - chętnie odpowiem. 
To mój pierwszy projekt krok po kroku, więc wybaczcie mi błędy.
PSI MAMA - CZYLI WOŁANIE O POMOC

PSI MAMA - CZYLI WOŁANIE O POMOC

"Psi mama" - słyszałam za każdym razem, kiedy w sali pojawiał się biały fartuch, nie miało to znaczenia, czy przyszła salowa, pielęgniarka, czy lekarz. Matylda była tak przerażona, tak przestraszona, że chciała iść spać. Stwierdziła, że jak będzie spała, to nikt jej nie będzie dotykał, badał i męczył. Cwana ta moja dziewczyna.

"Mama kuj kuj nie" - miałam łzy w oczach za każdym razem, kiedy to słyszałam, nadal mam. Gdybym tylko mogła, to wzięłabym na siebie jej ból. Jak tylko wchodziłyśmy do gabinetu zabiegowego, to Mati trzymała mnie tak kurczowa, aż bolało. Serce miałam w kawałkach.

"Do domka, idziemy, kończy już, opa" - do domku, idziemy, kończ już, na rączki - to słyszałam najczęściej. Moje serduszko tyle przeszło prze tych kilka dni.


Nie będę pisała o opiece, może napiszę o tym innym razem. 
Od piątku do wczoraj byłyśmy w szpitalu - pierwsza poważna choroba. Okazało się, że to zwykła jelitówka, ale Matylda miała oznaki odwodnienia, nie mogliśmy zbić wysokiej temperatury i miała też zakwaszony organizm. Dostała kilka kroplówek, wyspała się za wszystkie czasy, a teraz wraca do zdrowia. Wiecie, że mam dziś wrażenie, że wszystkie te teorie o odporności - nie przegrzewanie dzieci, spacery, świeże powietrze i całą tą resztę - to mogę sobie wsadzić w dupę!

Dzisiaj Matylda dużo odpoczywa, jest jeszcze osłabiona i sporo śpi. No i pije, ciągle pije - chociaż wcześniej też piła i dlatego też byłam pewna, że się nie odwodni, a tu takie rozczarowanie... Zaczęła też jeść prawie normalnie. 

Na zdjęciach wyżej Matylda ma poduszkę na głowie. Uszyłam ją kilka dni wcześniej do wózka - pojechała z nami do szpitala. Okazała się idealna. Mati często przykładała sobie moją dłoń do twarzy, kiedy zasypiała, ale poduszka jest lepsza. Miła i delikatna, a dodatkowo osłaniała uszko i było ciszej, a no i zaciemniała trochę, więc światło zapalone w nocy nie budziło mojego maleństwa.

Szpital to zło, ale szpital z dzieckiem to koszmar. Każda matka mnie zrozumie. Każda. Wiecie, ile ja łez przez te dni wylałam. Tak bardzo chciałam ulżyć Matyldzie, tak bardzo chciałam jej pomóc, a nic nie mogłam zrobić. Mogłam przytulać, całować, wspierać. Generalnie mam twardy tyłek, ale w takich chwilach nawet ja wymiękam. 

Dziś się uśmiecham, bo nareszcie jesteśmy w domu, bo kolejną noc śpimy w swoich łózkach.

Wam Kochani bardzo dziękuję za troskę, 
za każde słowo, za każdą wiadomość - jesteście CUDOWNI <3

ERO DRWALA - PRZEMIŃ

Każdy się czegoś boi. Każdy ma jakieś lęki. Dzieci też mają swoje strachy, czasem są absurdalne, czasem uzasadnione, ale nigdy nie powinniśmy ich lekceważyć.
Ja potwornie boję się myszy, o szczurach nawet nie wspomnę. Boję się do tego stopnia, że będąc na wakacjach nie spałam w domku (grasowały w nim myszy), tylko wzięłam materac, włożyłam do auta i spałam w samochodzie. No boję się i koniec. Na samą myśl mam gęsią skórkę. Wstrętne gryzonie.
Najśmieszniejsze jest jednak to, że kiedy widzę myszkę złapaną w pułapkę, to jakoś serce mi się zaściska...

Matylda jest dzieckiem bardzo otwartym. Zastanawiałam się nawet, czy nie za bardzo. Bałam się, że będzie zbyt ufna, że nie będzie potrafiła rozpoznać złych intencji. Dlatego też zawsze jej tłumaczę, że piesków nie można dotykać, a nie każda pani, to ciocia.

Do pewnego momentu Mati bała się tylko dźwięku wiertarki, ale tylko wtedy, gdy jej nie widziała. Nie mogła zrozumieć, że jest głośno, a ona nie wie dlaczego. Z resztą nadal tak jest. Wystarczyło przytulenie, wytłumaczenie, że to pan wierci i było w porządku.

W święta Bożego Narodzenia spotkaliśmy się z wujkiem, który ma brodę. Matylda na jego widok wpadła w panikę. Nigdy jej takiej nie widziałam, bała się okropnie. Chowała za tatą, leżała, płakała. Ewidentnie widok brody jej nie pasował. Już wtedy wiedzieliśmy, że w styczniu znów spotkamy się z wujkiem brodaczem - na wszelki wypadek zrobiliśmy zdjęcie wujkowi, żeby Młoda mogła się oswoić. Za każdym razem, kiedy pokazywałam Mati zdjęcie było widać, że się boi, że sam obraz powoduje lęk. Dałam jej spokój.

Podczas styczniowego spotkania z wujkiem Matylda dostawała szału. Siedziała przyklejona do mnie przez kilka godzin. Płakała. Moją rączką zasłaniała sobie twarz. Była przerażona. Próbowaliśmy jakoś delikatnie jej wytłumaczyć, że to tylko włosy, ale ona była innego zdania, więc nic na siłę.
Po spotkaniu było tylko gorzej. Każdy facet na ulicy, który ma brodę, to "wuwu" (wujek), każdy brodacz w telewizji był "wuwu", każdy inny owłosiony mężczyzna spotkany w markecie jest "wuwu".

Wiem, że to jej minie, wiem, że przyjdzie taki moment, kiedy te strachy pójdą w kąt. Wspieram i jestem na każde kwęknięcie, bo mam świadomość tego, jak paraliżuje ją strach. Przytulam, całuję - daję poczucie bezpieczeństwa. Zdaję sobie sprawę z tego, że nic nie mogę zrobić, mogę jedynie być i pokazywać, że ją rozumiem, że jej lęki są istotne. Mówię, jak bardzo ją kocham. Szanuję na każdym kroku, daję do zrozumienia, że jej zdanie, zachowanie jest dla mnie ważne.

Działam trochę na czuja, ale intuicja podpowiada mi, że robię dobrze, że w przyszłości to wszystko zaowocuje. Dam Matyldzie poczucie bezpieczeństwa, pokażę, że ONA jako odrębna jednostka jest ważna, a JEJ zdanie się liczy.

Ero drwala, faceci drwale - przemińcie :-p.

ILE ONA MÓWI

Matylda ma 18 miesięcy. Jest moją maleńką dziewczynką. Malutkim dzieciątkiem. Patrzę na Nią i trudno mi uwierzyć, że jeszcze niedawno leżała prawie bez ruchu, a większość dnia spędzała przy piersi.

Dziś mówi. Gada. Nadaje. Buzi jej się nie zamyka. Powtarza wszystko, czasem lepiej, czasem gorzej, ale stara się. Widać jaka jest z siebie dumna, kiedy znowu coś powie poprawnie, kiedy dokładnie wiem o co chodzi. Cudownie jest móc patrzeć na to, jak rozwija się Twoje dziecko.

I ja się dziś chwalę, bo dumna jestem bardzo.
Chociaż do niedawna uważałam, że nie mam czym się chwalić, nie ma o czym mówić.
Myślałam, że dziecko się rodzi, rośnie i przychodzi etap mówienia, dla mnie to było tak naturalne, że w żaden sposób się nad tym nie rozckliwiałam. Co gorsza było mi jakoś głupio, że inne dzieci nie mówią, a ona już tak - uważałam, że muszę wspierać inne mamy. I wtedy przyszło olśnienie, bo po raz setny usłyszałam: "ile ona mówi". Zaczęłam się bardziej przyglądać dzieciom nas otaczającym - starszym, młodszym. I stwierdziłam, że faktycznie Mati ładnie i dużo mówi - zaczęłam obrastać w piórka.

Zaczyna pomału budować zdania.
Pierwszym było: "mama, koka nie ma" (kotka) - patrzyła za okno.
Wcześniej wołała sporadycznie: "tata oć" (chodź).
Teraz mówi, jak ma nazwisko, że gwiazdki na niebie widzi, że wchodzi, wychodzi, że drzwi zamyka - no wsio. Czasem się trudzi, czasem denerwuje, bo nie może powtórzyć.
Wita się po wejściu do sklepu, na pożegnanie mówi do widzenia.
Dzieciom mówi cześć z daleka, podaje rączkę.
Jest bardzo otwarta.

Jest wyjątkowa,
Cudowna.
Nasza <3.
BUTY ZIMOWE

BUTY ZIMOWE

Nie miałam pojęcia, że znalezienie ładnych i porządnych butów zimowych dla dziecka będzie graniczyło z cudem. Przyszedł taki moment, że na dworze było już dość chłodno, a Matylda dalej była bez ciepłych butów. Zacznę od tego, że buty zimowe są okropne, a jak znalazłam już coś wartego uwagi, to cena powalała mnie na kolana...

Szukałam i szukałam. 
W końcu, idąc za radą mojej ekspertki butowej - Agaty, zwróciłam uwagę na śniegowce marki Superfit. Wcześniej pomyślałabym, że to jakieś zwykłe buty, które dla małej stópki nie będą się nadawały. Są wiązane, co w przypadku chudziutkiej nóżki Matyldy jest dość istotne, bo bucik trzyma się porządnie. Wbrew pozorom są mega lekkie, aż zastanawiałam się, czy to faktycznie model zimowy. No i nie przemakają. Nasze przywiózł nam wujek, zapłaciliśmy niedużo, ale wiem, że nawet jeśli miałabym je kupić w cenie regularnej, to dziś też bym się zdecydowała. Jedyne co mi nie odpowiada, to kolor, ale nie marudzę :-p.



Brakowało nam nadal dziewczęcych kozaczków. Nie mieliśmy niczego do płaszcza, do sukieneczki. Wybór padł na kozaczki marki BOBUX - kupiliśmy na wyprzedaży - tak nam się udało :-). Jak ja uwielbiam te buty, są bardzo ciepłe - w środku owcza wełna, która cudownie wystaje. Nawet w bardziej mroźne i śnieżne dni stopa Młodej była nadal ciepła po spacerze. Zapinane są na zamek, a nad kostką mają zapięcie na zatrzask, dzięki, któremu możemy regulować obwód bucika, co w naszym wypadku było bardzo ważne. Matylda ma małą stópkę, więc nasz model jest dla dzieci stawiających pierwsze kroki. Kolor jest idealny, bo pasuje nam do wszystkiego - oliwkowa skóra. Są też wygodne, Mati z miłą chęcią je zakłada na nóżki. Już pomału zaczynam zerkać na ich sandałki, bo podobają mi się jak mało, które buty. Granatowe <3. Z resztą butki wiosenne też są idealne. Z czystym sumieniem polecam. My za rok pewnie też się skusimy, bo jakoś wykonania bije na głowę inne modele.


RYTM DOBOWY

RYTM DOBOWY

Mały człowiek pojawia się na świecie - Ty jesteś tak zestresowana i zmęczona, że nie możesz się w tym wszystkim odnaleźć. Do tego te hormony, które odbierają Ci możliwość logicznego myślenia. Jest sposób na to, żeby sobie poradzić - trzeba nadać rytm dobowy Maluszkowi. Dzieci lubią rutyną.


Dlaczego rytuały są ważne? 

Dzieci lubią powtarzalność, lubią wiedzieć, co po sobie nastąpi. Daje im to poczucie bezpieczeństwa. Uporządkowany schemat dnia i nocy jest ważny dla rozwoju dzieciaczka. Plan dnia pozwala odnaleźć się w nowej sytuacji. Najważniejsze jest jednak to, że dzieci dzięki temu, że wiedzą, co za chwilę się wydarzy, są spokojniejsze i weselsze. Nam rodzicom też jest łatwiej, szczególnie w pierwszych miesiącach życia malucha, kiedy trudno nam określić, co może sygnalizować płacz.

Od pierwszego dnia w domu wieczornym rytuałem była kąpiel i sen. Nie było płaczu, nie było krzyku, ale to też dzięki usposobieniu Matyldy. Z dnia na dzień starałam się jednak, żeby większość czynności była codziennie mniej więcej o tej samej porze. Nie chodziłam z zegarkiem w ręku, bo chciałam też być niewolnikiem, ale dzięki temu, że trzymałam się jakiegoś ustalonego schematu, to wiedziałam, czy Mati jest głodna, śpiąca, czy znudzona.

Jak sobie poukładaliśmy nasz rytm dobowy?

Rano po przebudzeniu było mleczko. Później trochę leniuchowania i dopiero zaczynałyśmy poranną toaletę. Lubiłam te nasz poranki, kiedy Młoda jeszcze się nie przemieszczała i mogłyśmy się trochę poprzytulać.

Kiedy zaprzyjaźniłyśmy się bardziej, to spacer był dwa razy dziennie - tak samo była drzemka, bo spała tylko na dworze - z biegiem czasu drzemka zrobiła się jedna, ale też o jednakowej porze. Na szczęście zaczęła też spać w domu :-).

Później o podobnej porze wracał Tata. Bawił się z Matyldą, zajmował. Do tej pory widzę, że jak zbliża się 17, to Młoda zaczyna pytać o Tatę. Częściej podchodzi pod drzwi - czeka.

Koło 19 - tej przygotowujemy się do spania. Wyciszamy się, kąpiel, kolacja, coś poczytamy i Matylda zasypia. Do 6 miesiąca jadła tylko raz w nocy, później było różnie. Teraz Mati w nocy nie je, ale też nie przesypia 10 h ciągiem - budzi się raz czy dwa, chyba że śpi z nami, to nawet nie drgnie.

Generalnie trzymałyśmy się zasady: jedzenie - zabawa - spanie. Najpierw Mati jadła średnio co dwie godziny, później co 3 - oczywiście, jeśli potrzebowała więcej, to zawsze dostawała. Teraz Matylda je co 3 godziny - wychodzi nam 5 posiłków dziennie - zawsze mniej więcej o tej samej porze.

Ogromne poczucie bezpieczeństwa daje mi nasz plan dnia, choć nie trzymam się go kurczowo i są odstępstwa, to jednak jest mi dużo łatwiej. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym funkcjonować, gdybym na samym początku nie miała ustalonego schematu. Owszem potrzebowałam trochę czasu na początku, żeby zaprzyjaźnić się z Młodą, ale z czasem było już tylko lepiej.

CZEGO POTRZEBUJEMY DO KĄPIELI?

CZEGO POTRZEBUJEMY DO KĄPIELI?

Było o tym bez czego nie idziemy na spacer, teraz czas na kąpiel.
Wieczór jest nasz, prawie nigdy nie spędzamy go we dwie - zawsze jest Tata i to On odgrywa pierwsze skrzypce. Kąpiel, mycie i sen - to rytuał. Od kiedy Matylda pojawiła się na świecie, to około 19 - tej zaczynamy działać :-). Młoda uwielbia wodę, uwielbia się pluskać, gorzej z późniejszym wycieraniem, ale M. daje radę.



Zaczynamy oczywiście od przygotowania wody (Tyldzia lubi dość ciepłą), wcześniej kąpała się w wanience, ale od kiedy Mati zaczęła siedzieć, to kąpiemy się w dużej wannie - niezbędna jest jednak mata antypoślizgowa - mamy jakąś najzwyklejszą:


Kosmetyków do kąpieli mamy tylko kilka - używamy tych, które się faktycznie sprawdzają:

* szampon i płyn do kąpieli PAT&RUB - to już drugi (pierwszy dostałyśmy w Inowrocławiu, drugi na spotkaniu w Olsztynie, o którym pisze OLA - my niestety nie dojechałyśmy z powodu choroby) - następny na pewno kupię sama, uwielbiam jego zapach i konsystencję,
* woda morska Marimer - mamy suche powietrze w domu, więc w okresie grzewczym ratujemy się wodą,
* pasta do zębów Ziaja - Matylda myje zęby 10 razy dziennie :-p,
* szampon teraz mamy Mixa, ale generalnie używamy z Babydream,
* grzebyk, nożyczki i obcążki mamy z BabyOno - służą nam od dnia narodzin Matyldy, 
* na odparzenia, które ewentualnie się pojawią mamy Bephanten.

Zabawek do kąpieli mamy tylko kilka, Matylda najbardziej lubi puste buteleczki po próbkach - mam fajne od szamponów i odżywek. Chlapanie i tak jest najfajniejsze, więc po co zabawki? :-) To, co mamy, trzymamy w pojemniku z BabyOno - jest rewelacyjny. Może dla niektórych będzie za mały, bo wiem, że dzieci często mają sporo zabawek, jednak dla nas jest w sam raz. No i to, że mogę go ściągać, wyłowić zabawki i odwiesić na ścianę - woda sama  zleci, więc zabawek nie muszę suszyć. Szczerze polecam. Wcześniej mieliśmy rybkę na przyssawki, która była z materiału - o jak ona mnie denerwowała - spadała, była wiecznie mokra i ciągle kapała, no i była duża, a my łazienkę mamy malutką.



Na koniec coś dla mnie - w okresie zimowym mam potwornie suche ręce, czasem aż poranione, woda nie pomaga - wiadomo. Mama opowiadała mi, że mam tak od dziecka. Dodatkowo nienawidzę nosić rękawiczek, więc potrzebuję porządnego kremu. I tu z pomocą przyszedł krem PAT&RUB, który także dostałam na wspomnianym wyżej spotkaniu - po pierwsze ma pompkę, które ja wielbię we wszystkich kremach, balsamach, żelach i ten cudowny zapach. Szybko się wchłania, a ręce naprawdę dość długo są nawilżone.


Jak kąpiel wygląda u Was? Macie jakieś fajne gadżety, które są godne polecenia?
GADŻETY SPACEROWE

GADŻETY SPACEROWE

Spacerujemy sporo, wcześniej, kiedy Matylda spała tylko na dworze, to pół dnia byłyśmy na powietrzu. Na początku skompletowanie wszystkiego potrzebnego było dla mnie nie lada wyzwaniem, zawsze czegoś mi zabrakło, zawsze okazywało się, że czegoś nie zabrałam. Dzisiaj mam już listę rzeczy bez, których z domu się nie ruszamy. Ale już teraz wiem, że nie jest to lista zamknięta i muszę nad nią popracować. Należę do ludzi typowo zadaniowych, mam coś do zrobienia, kupienia, to muszę to wykonać - inaczej się męczę.


Oto nasza lista:

* oczywiście wózek, ale to oczywiste - o naszym idealnym pisałam TU,
* torba BABYHOME z mnóstwem kieszonek, przegródek i z najcenniejszym na świecie przewijakiem, 
* kocyk z ukochanymi króliczkami,
* pieluszka flanelowa i klamerki - do osłonięcia Mati od wiatru, kiedy zaśnie,
* pieluszki mam teraz, ale generalnie na spacery bierzemy pantsy Dada, są o wiele bardziej przydatne, 
* chusteczki nawilżane przydają się zawsze, do przetarcia rączek, do wytarcia buźki - teraz mamy Pampers, ale generalnie używamy Dady,
* no i krem ochronny na mróz i wiatr, latem przeciwsłoneczny i jeden i drugi mamy Babydream, 
* dla mnie telefon koniecznie - kontroluję czas, rozmawiam, kiedy Młoda śpi, a wcześniej uczyłam się angielskiego :-p.



I zestaw małego zjadacza:

* jakiś owoc - najczęściej banan, bo łatwo go zjeść,
* wafle ryżowe, bułka, drożdżówka, chrupki kukurydziane,
* i nasz ostatni HIT - kubek termiczny z BabyOno - pamiętacie, pisałam w poście prezentowym, że potrzebujemy czegoś na spacery, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że rewelacją okaże się kubek trzymający ciepło, owszem może nie zbyt długo, ale na spacer wystarczy. Ja mam pewność, że Mati napije się czegoś ciepłego - najczęściej herbata z lipy z sokiem malinowym, ale pije też wodę, czy soki jednodniowe. Kubek nie dość, że ma zamknięcie, to jeszcze jest niekapkiem i to takim porządnym. Jedyne, co mi przeszkadza, to wygląd - do najładniejszych nie należy, ale to pewnie kwestia gustu, a no i kwestia mycia, trochę ciężko dostać się do tych wszystkich szczelin - po rozłożeniu jest odrobinę łatwiej. Mimo to przeżyję.




Brakuje nam tylko śpiworka, na który nie mogę się zdecydować, bo wszystkie te, które wpadają mi w oko odstraszają ceną. Myślę też nad mufką, z tego co wiem, to dziewczyny sobie chwalą. I koniecznie muszę kupić pudełko na przekąski - może macie jakieś sprawdzone i godne polecenia?
SPACERÓWKA IDEALNA

SPACERÓWKA IDEALNA

Przyszedł taki czas, że nasz wózek Quinny stał się zbyt ciężki. Zbyt duży. Wiedzieliśmy, że nadszedł moment zmiany. Szukałam, oglądałam. Miałam już dość. Ten za drogi, ten za ciężki, ten brzydki... Wiedziałam jedynie, że nie chcę zwykłej parasoli, jakoś ich nie lubię, nie podobają mi się. Wybór wózka był dla mnie bardzo trudny i bardzo ważny. Chciałam coś naprawdę wyjątkowego.

Wtedy dostałam olśnienia. Zobaczyłam wózek idealny. Piękny, lekki i oryginalny. Wiedziałam, że musi być nasz. Pytałam nawet o kolor na fp, bo mimo że zakochałam się w miętowym, to jednak nie umiałam zdecydować się na jasny wózek. Dla zainteresowanych - piękna mięta jest teraz w promocji o TU. Wybrałam nasz kolor, zamówiłam i czekałam, wybrałam też torbę.




Przyjechał wózek.
Piękny.
Idealny,
Wyjątkowy.
Lekki.

Czytałam sporo opinii nt. BABYHOME EMOTION - jedni narzekali na małe kółka, inni pisali, że hałasują, jeszcze inni twierdzili, że to wózek na płaskie powierzchnie.

Z mojej strony wygląda to tak, że nawet, jakbym przeczytała, że jest ciężki i generalnie beznadziejny, to i tak bym go kupiła, bo podobał mi się niesamowicie.

Kółka są małe, ale jakie mają być w spacerówce? Dla mnie było ważne, żeby były lekkie i małe.
Wózek jadąc jest trochę głośniejszy, ale my znaleźliśmy na to sposób - w miejscu, gdzie podnóżek styka się z ramą włożyliśmy gąbkę i jest sporo ciszej. Poza tym myślę sobie, że gdyby wózek miał być cichy, to musiałby mieć koła pompowane, a to spowodowałoby, że byłby dużo cięższy.
Owszem uważam, że tą spacerówką po plaży raczej nie pojeżdżę, ale generalnie w mieście i na utwardzonych nawierzchniach nie ma żadnego problemu. Na śniegu też daje radę. Chodniki u mnie są kiepskie, a jednak dajemy spokojnie radę.
Kolejny plus za ogromny kosz, który ma obciążenie aż do 3 kg. Dla mnie rewelacja, zwłaszcza na zakupach.
Siedzisko na zdjęciach wydaje się wąskie, faktycznie jest dość szerokie.
Podnóżek jest regulowany, więc kiedy Młoda śpi, to nogi jej nie zwisają.
Oczywiście oparcie jest też regulowane.
Budka jest duża z możliwością przypięcia dodatkowego ochraniacza - od wiatru i słońca. Dla mnie rewelacją okazały się plastikowe zatrzaski przy budce - są ciche i nie budzą Matyldy. W poprzednim wózku było inaczej.
W budce jest okienko, widać śpiące dzieciątko.
Uchwyt na kubek/butelkę to spełnienie marzeń, a pętelka na rękę do przytrzymywania wózka, to rozwiązanie, którego mi brakowało w naszym Quinny.
W komplecie przyjechała torba, która jest duża i bardzo stylowa. Gdyby nie materiał z jakiego jest wykonana, to nosiłabym ją codziennie. Oczywiście folia przeciwdeszczowa, moskitiera - pełen wypas.
Mogłabym tak długo - same ochy i achy. Nie znalazłam jeszcze wad. Kolor jest cudowny, łatwy w utrzymaniu czystości. Często mi się zdarza, że przecieram coś tylko ściereczką, a wózek jest zadbany i czysty.





Post nie jest sponsorowany. Wózka nie dostałam za darmo. 
Napisałam, żeby podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami.
PRZYJAŹŃ DZIECI

PRZYJAŹŃ DZIECI

Czy przyjaźń u tak małych dzieci jak Matylda jest możliwa? Czy może hasło "przyjaźń dzieci" jest przesadzone? Może to my matki tak bardzo chcemy, żeby nasze dzieci były ze sobą blisko, że przypinamy im etykiety?


Mama Mikołaja - Monika.
Mój Anioł Stróż od zawsze.
Nasze mamy się przyjaźniły, przyjaźnimy się i my.
I choć był taki czas, kiedy każda poszła w swoja stronę, to jednak ciąża i dzieci znów nas połączyły. Wspólne chwile, rady, wsparcie okazały się nieocenione. Dziś wiem, że taką przyjaźń trzeba pielęgnować. Trzeba o nią dbać każdego dnia. Pamiętam, jak zawsze żałowałyśmy, że nie urodziłyśmy się w jednym roku - za to nasze dzieci są z tego samego rocznika. Ciekawe, czy taki układ będzie im odpowiadał za kilka lat...

Nasze dzieci - Mikołaj i Matylda.
Był taki moment, kiedy Mati dla Miko była gówniara, nie można było się z nią bawić, poganiać.
Dzisiaj nasze dzieci bawią się idealnie. Przytulają się, całują. Biegają za sobą, nawet w pokoju się sami zamykają. Kiedy powiedziałam, że Miko przyjeżdża na weekend, Matylda oszalała ze szczęścia. Obiad był dla Miko. Bluza dla Miko. Jabłko dla Miko. Spać chciała iść z Miko. No, a kiedy Miko pojechał, to rozpacz była okropna. I pobudka rano straszna, bo gdzie jest Miko - był wczoraj, a dziś Go nie ma :-(. Już niebawem znów uśmiechy zobaczymy na twarzy, bo kolejny weekend też jest nasz :-). Na razie my zadbamy o relacje naszych dzieci i dla nas będzie to pierwsza i wyjątkowa przyjaźń, a za lat kilka Młodzież sama zdecyduje, co z tą przyjaźnią dalej.


Tak było latem, wtedy Matylda była średnio interesująca. Za to teraz Mati urosła w siłę. I w oczka sobie zerkali. I całuski były. Nawet jak Mikołaj mleczko pił, to Tyldzia ma być w zasięgu ręki. Fotel kręcony okazał się najlepszą zabawką. 




Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger