IDEALNY PREZENT DLA CIĘŻARNEJ

IDEALNY PREZENT DLA CIĘŻARNEJ

Rogal do karmienia/poducha do spania - po co to komu?
Też tak myślałaś? 
Ja tak.

Kiedy koleżanka zaproponowała, że przywiezie mi poduchę - odmówiłam. Uznałam, że nie będę jej potrzebowała. Po zajęciach w szkole rodzenia nt. karmienia piersią stwierdziłam, że jednak się zastanowię. Po wyjścia ze szpitala (leżałam chwilę na patologii) - zadzwoniłam do M. i poprosiłam o rogala. Był świetny. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że jest tak przydatny podczas spania - teraz wiem, że gdybym kiedykolwiek zaszła w ciążę, to spałabym z nim od początku. Świetna sprawa - podtrzymuje brzuch. Ułatwia spanie. Rewelacja. I nie musi być tym wielkim rogalem, wystarczy taki normalny do karmienia - brzuszek na pewno podtrzyma. 


Karmienie piersią uwielbiałam - rogal mi pomagał. Miałam wolne ręce, mogłam czytać książkę, pisać, robić cokolwiek, kiedy mój mały ssak spędzał pół dnia przy piersi :-D. Wiele osób pytało, co to za dziwna poducha. Po co mi ona. Tłumaczyłam i słyszałam "za moich czasów takich nie było". Teraz są. I można z nich korzystać. Są świetne. Z naszą nie rozstawałam się ani na chwilę, zabierałam ja wszędzie. Był też taki czas, kiedy na niej usypiałam Mati, to był jedyny sposób - rogal jest bardzo przydatny. I wiem też, że trzeba słuchać bardziej doświadczonych mam :-p/

Pewna "Ciężarówka" - sama tak o sobie mówi. Dostanie ode mnie w prezencie taką poduchę. Myślę, że za jakiś czas mi podziękuje. Sama, gdybym zaszła kiedykolwiek w ciążę, to poproszę też o taką!  I poproszę Ją również o kilka słów nt. rogala, kiedy już go sama wypróbuje.

Wybrałam poduchę firmy LuliBardzo dobrze wykonana. Porządnie uszyta. Z bardzo dobrej gatunkowo bawełny. Po praniu się nie kłębi. Jest taka jak przed.  Duża i wygodna. Nie jest za wąska, wiec dziecko będzie miało wygodnie i teraz w brzuszku, kiedy Mama będzie podtrzymywała brzuszek i później, kiedy mały ktoś pojawi się już na świecie.


KOCIE SPOJRZENIE? POWÓD DO STRACHU?

KOCIE SPOJRZENIE? POWÓD DO STRACHU?

W poniedziałek dodałam zdjęcie Matyldy - jak co tydzień, bo przecież projekt 52.

Po chwili dostaję wiadomość: "Zwróciłaś uwagę na to jak odbija się światło od jej źrenic? Nie chcę straszyć, ale poczytaj o siatkówczaku. I spójrz w grafikę." Matka Prezesa - jestem Ci wdzięczna za reakcję, za informację. Choć morze łez przez Ciebie wylałam, to te łzy były potrzebne. Przez dwie noce miałam czas na refleksje, miałam czas, żeby się zatrzymać i zastanowić nad życiem. Masz u mnie wino - obiecuję <3.

Pomyślałam, przypadek, przecież to lampa, ale ziarno niepewności zostało zasiane. Zaczęłam czytać. Oglądałam zdjęcia. Z sekundy na sekundę coraz bardziej było mi słabo. Rozum mówił, że to nie możliwe, ale wyobraźnia tak zadziałała, że już swojej oczy oddawałam Matyldzi...
Patrzyłam na to wszystko i byłam prawie przekonana, że nasza córka jest chora, poważnie chora.
Nikomu nie życzę takich emocji, nikomu nie życzę tego strachu. W myślach już widziałam, jak latamy po szpitalach, specjalistach... Jak z dnia na dzień jest gorzej. I choć sama sobie tłumaczyłam, że na pewno to zbieg okoliczności, to jednak bałam się potwornie. Od razu zaczęłam szukać specjalisty. I tu pojawiły się pierwsze schody. Lekarze nie chcą przyjmować tak małych dzieci niestety. Poza tym w gabinetach prywatnych czeka się teraz ponad 2 miesiące na wizytę, a my potrzebujemy już! Udało się, znalazłam. Wizyta została ustalona na dziś na 17, myślałam, że do tego czasu osiwieje. Trzymałam się przy Mati, ale kiedy byłam sama, albo kiedy przychodziła noc, to wariowałam... Wiedziałam, że wizyta musi być już, teraz, jak najszybciej. Przez dwie noce przeczytałam milion stron nt. siatkówczaka, oglądałam zdjęcia, szukałam informacji - jak wariatka, ale jakoś instynktownie wiedziałam, że będzie dobrze, a może chciałam w to wierzyć! Jestem prawie ekspertem, wiem na co zwracać uwagę. Jak wygląda leczenie. Do czego prowadzi choroba. I dzięki Noemi, wiem też, że nie warto milczeć, trzeba mówić, jeśli coś wzbudza niepokój!

Siatkówczak - najczęstszy wewnątrzgałkowy nowotwór złośliwy oka u dzieci - można przeczytać na Wikipedii.

Żaden strach, żaden lęk nie jest równy obawom o własne dziecko. O narodzone już dziecko, z którym jesteś, które jest każdego dnia. I wiem, co mówię, bo niestety dane mi było przeżyć też stratę dziecka nienarodzonego i to nie jednego, a trójki... Owszem był żal, był smutek, ale wszystko to działało zupełnie inaczej. Dzisiaj, kiedy bawiłam się z Matyśką i ona się śmiała, to ja miałam łzy w oczach. Czarne myśli nie chciały mnie opuścić. Opuściły po wizycie. I choć oczka mamy obserwować, robić zdjęcia z lampą błyskową - raz na jakiś czas, to lęk pozostanie, a najmniejsza anomalia będzie powodowała rozpacz. Przewertowałam wszystkie nasze stare zdjęcia, wczoraj robiłam w ciągu dnia kolejne i nigdzie nie było tego błysku na szczęście. Mimo to lekarka uznała nasze zdjęcie za przykład siatkówczaka, u nas niepotwierdzony. Za pół roku kontrola. Na szczęście lekarka nas uspokoiła. Wytłumaczyła skąd taka zmiana i dlaczego tak to może wyglądać. Bałam się badania, ale Matylda to zuch dziewczyna - daliśmy radę :-).


Ten błysk w oku, to często siatkówczak, często nazywany też kocim spojrzeniem - dla nas powód do strachu minął, ale może kiedyś gdzieś zobaczysz taką plamkę, zareaguj, może uratujesz czyjeś życie, czyjeś oko!
PUPY, PUPY, PUPY!

PUPY, PUPY, PUPY!

Jest taka książka, którą bardzo chciałam mieć.
Jest takie wydawnictwo, w którym jestem zakochana.
Jest taki moment, kiedy marzenia się spełniają.
Dzięki Babaryba mamy okazję zrecenzować dla Was kilka książek.

Pierwsza z nich, to PUPY OGONKI I KUPERKI


Można stwierdzić, że Matylda jest za mała na takie książeczki, ale wiecie, że dzięki tej książce Mati pokazuje, gdzie ma pupę i ładnie mówi "pupa" :-D. I zwierzaczki też pokazuje! O! Taką mamy mądralińską <3

Ja, a właściwie my dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy. 
Wiedzieliście, że JĘTKA oddycha pupą? Albo że ŚWIETLIK świeci pupą? A może wiedzieliście czym jest CZEPIAK?
Ja nie miałam pojęcia, za to czytając śmiałam się jak dziecko, a Mati razem ze mną, mimo że nie rozumiała :-)

 

Jak owad może oddychać pupą? A no może, bo ma tam skrzela i jeszcze ma 3 ogony, to dopiero rewelacja!


Że SKUNKS śmierdzi wiedzą wszyscy, ale to nie jego bąki śmierdzą, a śmierdzą gruczoły zapachowe, które zwierz używa do obrony, a jak już wystrzeli śmierdzącą ciecz, to może nawet oślepić przeciwnika - taki to gagatek!


Świetliki są piękne. Nie zapomnę jak kiedyś w czasie wakacji pracowałam nad morzem, razem z koleżankami wybrałyśmy się na spacer nocą - ŚWIETLIKI dawały nam światełko - wyglądało to bajecznie. 



Paw jak na prawdziwego faceta przystało swoim ogonem się chwali. Rozkłada cudne piórka i strzałkami kieruje ku pupie - dawno temu w Warszawskich Łazienkach taki paw rozłożył swe pióra tuż obok mnie - teraz już wiem, spodobałam mu się :-p

Lubię takie książki. Lubię czytać, śmiać się i dodatkowo uczyć. O całej reszcie cudownych pup możecie dowiedzieć się z książki <3
BABARYBA dziękujemy!


KAPCIE - EKOTUPTUSIE

KAPCIE - EKOTUPTUSIE

Pytacie mnie ostatnio o kapcie Matyldy, a z racji tego, że już mam jakieś zdanie na ich temat, to z chęcią się nim z Wami podzielę. Dla ścisłości, to nie jest post sponsorowany.


Od kiedy Mati zaczęła chodzić, to miała bose stópki, w domu chodziła albo na boso albo w skarpetach. Jakoś nie brałam pod uwagę kapci, nie było takiej potrzeby. Wydawało mi się, że podłoga w domu jest wystarczająco ciepła, żeby Matylda mogła dalej chodzić na boso. Jest jednak inaczej - kapcie okazały się niezbędne. Obawiałam się, że Mati nie będzie chciała ich nosić, jakie było moje zdziwienie, kiedy Młoda uszczęśliwiona nie ściągała kapci z nóg. Rano wstawała i szła po swoje "bacie" czyt. kapcie i domagała się włożenia ich na stópki :-).



Nasze zajączki są idealne. Lubię bardzo takie wzory, stonowane, a jednak wyraziste. Czyszczą się bardzo dobrze, to też dość ważne. No i cena jest naprawdę przystępna.

Uszyte ze skóry naturalnej, więc oddychają - noga się nie poci. Miękkie, więc dopasowują się do małej stópki. Mają gumkę wokół kostki, zakładają się łatwo i nie spadają. Podeszwa jest antypoślizgowa.


Możecie je kupić TU - Pani Agata służy pomocą - podpowie, wyjaśni, doradzi :-).

******************************

KONKURS trwa jeszcze tylko 2 dni - zapraszam do udziału!

TY SIEDZISZ JESZCZE W DOMU?

Wraca M. wczoraj z pracy, jemy obiad, rozmawiamy.
Mówi: "K. pytał dzisiaj, dlaczego Ty jeszcze w domu siedzisz".
Pytam: "I co powiedziałeś?".
Odpowiada: "no, że Mati się zajmujesz".

"Siedzisz w domu" - działa na mnie jak płachta na byka, bo faktycznie siedzę, ale pracuję na kilka etatów jednocześnie i nikt tego nie widzi, bo przecież leżę i pachnę cały dzień.

Obiad codziennie zamawiam z restauracji.
Naczynia i sztućce kupujemy jednorazowe, żebym nie musiała zmywać.
Pralkę mam razem z suszarką. No i ta pralka ma dodatkowe ręce, bo sama dozuje sobie proszek i płyn, a do bębna pranie wskakuje samo.
Żelazko też mam takie, które samo wszystko obsługuje, wystarczy, że pomyślę, a pranie wyprasowane.
Odkurzacz sam się włącza i sprząta - niestety na Irobota mnie nie stać.
W ogóle nic kompletnie w domu nie robię.
Siedzę.

Matylda przebiera się sama.
Ba, obiad zjada sama, robi też sobie sama.
Taka już jest dorosła, że na spacer sama idzie, a - i ja na zakupy jej brać nie muszę.
Wiecie, że ubiera też się sama!?
No ideał normalnie.

Nie potrzebuję wdzięczności, ukłonów, podziękowań, ale nie chcę słyszeć, że przecież ja siedzę w domu, bo nie siedzę, nie leżę. Jestem sprzątaczką, pielęgniarką, nauczycielką, kucharką - jak każda kobieta będąca w domu z dzieckiem.

Mniej więcej od 4 miesiąca życia Matyldy powtarza się jedno pytanie: "kiedy wracasz do pracy?".
Najpierw spokojnie mówiłam, że korzystam z rocznego macierzyńskiego.
Później tłumaczyłam, że mam jeszcze kilka miesięcy urlopu wypoczynkowego uzbierane.
Teraz dostaje szału, jak słyszę temat pracy ( może i niektórzy pytają z czystej ciekawości, ale intencje można zrozumieć z samej rozmowy).
Chcę spędzić z naszą córką jak najwięcej czasu.
Chcę z Nią być i Ją wychowywać.

Nie zaglądajcie nam do portfela, bo my najlepiej wiemy, czy damy radę, czy nie. I owszem może nasz standard życia się troszkę obniży, ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie w porównaniu z wychowywaniem maluszka przez rodziców.
I tak, czasem mam wątpliwości, bo może z dziećmi byłoby jej lepiej, ale nikt nie zastąpi małemu człowiekowi mamy i chcę z tego czasu korzystać jak najdłużej. Nasza portfel jest naszą sprawą!

****************************************************

Kochani, przypominam o konkursie :-)


Zapraszam do zabawy :-)
CZAPY, CZAPKI, CZAPECZKI

CZAPY, CZAPKI, CZAPECZKI

Mam kilka uzależnień, na szczęście nieszkodliwych - jednym z nich są czapki. Kocham czapki, uwielbiam. Swoich mam kilka, noszę rzadko, bo nie umiem ich dobrać do swojej twarzy, za to pole do popisu mam przy czapkach Matyldy. Mamy ich kilkanaście i na tym nie koniec. Do kompletu doszły dwie nowe - cudowne i wyjątkowe od IgiBu - znacie? Jeśli nie, to szybko nadrabiajcie :-D



Czapka zimowa i przejściówka. Obydwie piękne, starannie wykonane, a za razem bardzo proste. Uwielbiam minimalizm i stonowane kolory, ale kokardka i pompon dodają uroku. 

Ja jestem zauroczona szarą dresówką - prostota sama w sobie i ta kokardka <3
Niestety z racji ostatnich chłodnych dni Matylda nie mogła jej ponosić, ale na pewno nadrobimy. Tym bardziej, że czapka jest mocno elastyczna, więc na wiosnę na pewno będzie jeszcze dobra. 


Za to pilotka z pomponem, to faworyt Taty i Matyldy. Chodziła w niej po domu cały piątek, nawet chciała w niej spać :-D. Kiedy wychodziłyśmy na spacer w niedzielę, to pierwszą rzeczą, którą miała Mati na sobie była czapka - oczywiście pilotka. Fajny materiał - szary, pikowany - podszyty polarem, gatunkowo rewelacja. Czapa jest ciepła, uszka zakryte. Zdecydowanie na głowie będzie gościła najczęściej. I cieszę się jeszcze z jednego powodu - w końcu Tyldzia nie będzie  chłopczykiem, różowy pompon będzie ją odróżniał od płci przeciwnej.





***********************************************

Oczywiście mam też coś dla Was, żebyście nie mówili, że się tylko chwalę. 
Nagród już Wam zazdroszczę, szkoda, że sama nie mogę wziąć udziału w konkursie - będą trzy:

I miejsce - sukienka albo bluza 
II miejsce - czapka pilotka
III miejsce - 10 % rabatu na zakupy



ZASADY KONKURSU:
1. Polubić IgiBu oraz Nas.
2. Udostępnić publicznie plakat konkursowy TEN
3. W komentarzu poniżej napisać, dlaczego nagroda powinna trafić właśnie do Was. Wystarczy jedno zdanie, może być też więcej :-D.

REGULAMIN:
1. Organizatorem konkursu jest Krówkowy Świat Tyldzi.
2. Sponsorem nagród jest IgiBu.
3. Konkurs trwa 17-11 - 23-11.2014.
4. Wygrywają trzy osoby z najbardziej kreatywnym pomysłem.
5. Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu 3 dni od zakończenia konkursu.
6. Nagroda wysyłana jest tylko na terenie kraju.

Życzymy udanej zabawy :-)

-------------------------------------------------------------------
WYNIKI!

I - Alicja Śnieżek

 "Drodzy Panowie i miłe Panie,
wszystkie nagrody są świetne niesłychanie.
Ale przyznam się Wam,
bez dwóch zdań,
iż na sukieneczkę dla córeczki ogromną chrapkę mam :)
Córeczka ma na imię Hania - ma 30 dni,
ohh już moja mała dama w tej sukience mi się śni.
Kokardka i ten zameczek,
modnisia - ten mój mały człowieczek.
Muszę przyznać, że na punkcie ubranek dla małej damy mam bzika,
więc co z tego wynika ?
Przyjmę sukieneczkę bez wahania :)
ach ależ by się wystroiła moja dama.
Odwiedziny znajomych czy rodziny powoli miejsce mają,
a wtedy to każde Mamy swoje pociechy wystrajają.
Szara sukieneczka to IgiBu cud,
ohh to po prostu cud miód."

II - Honorata Dziel

"Iga powinna mieć w końcu czapkę, która dobrze zasłoni jej uszka na wietrze:) Kręci łepkiem na wszystkie strony i jak do tej pory wszystkie czapki przegrywają z jej ciekawością. A różowy pompon jest stylowy "

III - Anna Marszałek

"Hania to kobieta prawdziwa, uśmiechnięta, rezolutna i urodziwa Jak każda mała dama, lubi być pięknie ubierana. Pantofelki, płaszczyki i sukieneczki, w kwiatki, kokardki i biedroneczki. Każdy dzień z inną kreacją, noszoną A JAKŻE! Z wielką gracją Szary i czarny to mamusiowe kolory, ale Hania także uwielbia w tych barwach ubiory. IgiBu i Tyldzia szanse na kolejną perełkę w szafie nam dały i konkurs z super nagrodami zorganizowały. Grzech byłoby nie spróbować, o takie nagrody nie konkurować Pozdrawiamy serdecznie, Hania, mała modnisia i jej mama ."

Bardzo, bardzo wszystkim dziękuję za udział w konkursie. Wszyscy jesteście cudowni, chciałabym obdarować każdego z osobna, niestety tak się nie da. Mam nadzieję, że zostaniecie z nami, bo już niebawem kolejne niespodzianki <3

EDIT

Niestety dwie z Pań nie zgłosiły się po odbiór nagrody. Postanowiłyśmy zrobić losowanie. Nagrodę nr 2 zdobywa Ewelina Łopińska, nagroda nr 3 powędruje do Martyny Chojnowskiej - gratuluję! :-) 

MAŁE KRÓLESTWO

MAŁE KRÓLESTWO

Mały Człowiek ma swój pokój. Śpi w nim od początku, ale bawi od niedawna. Wcześniej służył nam jedynie jako sypialnia, dlatego, że Matylda lubi ciemność, jak tylko zobaczyła odrobinę światła, to było po spaniu, więc okno zasłoniłam kocami, bo rolety mieliśmy jasne. Nie chciało mi się codziennie ściągać i zakładać tych wszystkich "zasłon", więc w pokoju była ciemnia. Postanowiliśmy to zmienić :-). Ściany były białe i takie miały zostać - wystarczyło położyć tapetę, dorzucić trochę dodatków, mebli i gotowe. No, no, żeby nie było zbyt łatwo, to dzisiaj w pokoju już wiele bym zmieniła, a dopracuję go za jakiś czas. Większość rzeczy zrobiłam i uszyłam sama, więc zaoszczędziłam sporo pieniędzy. I tak sobie myślę, że ten pokój, to faktycznie teraz jest bardziej dla mnie, dopiero jak Matylda zacznie sama o sobie decydować, to będziemy zmieniać.
Nie trzymam Was już dłużej, zobaczcie sami.


Wymieniliśmy drzwi, bo wcześniej były przesuwne - nie wygłuszały w ogóle, ale był praktyczne, bo zajmowały mało miejsca, mimo to wolę normalne drzwi.


W miejscu materaca powinno stać łóżko, bo Mati będzie już spała w takim dorosłym - jest w drodze. Do łóżka jest pościel w czarne gwiazdki na białym tle połączona z żółtą bawełną - szyłam sama.



Tapeta jest w grochy. Kładłam też sama - z małą pomocą M. I wiecie co, okropna była. Kładłam wiele razy tapetę, ta wydawała się bardzo prosta do położenia, nic bardziej mylnego. Miała jakąś wadę, ale nie oddawaliśmy jej, bo położona w całości nie wygląda źle. Kilka kropek pasowało, kilka nie - i tak ciągle :-/


Tu są zabawki - pochowane, bo w ciągu dnia wygląda, to zupełnie inaczej :-p. Wszystkie kosze szyłam sama, namęczyłam się, ale uszyłam. Nie mogłabym tego robić zarobkowo, podziwiam wszystkich, którzy w taki sposób zarabiają.


Wymieniliśmy też rolety na te podgumowane, fajnie zaciemniają. Za oknem mamy fioletowy bez - w maju mamy cudne widoki. Firanki, to też moja robota.


Tablica pierwotnie miała kształt dwóch domków, ale po artystycznym malowaniu biała ściana była brudna, więc zamalowaliśmy i położyliśmy farbę magnetyczną. Stoliczek i krzesełko, to strzał w dziesiątkę - Mati uwielbia ten zestaw.


Takie zrobiłam ozdoby, żeby ściany nie były puste.


Tutaj też moje dzieła - zdjęcia i serduszko - napracowałam się okropnie.
Huśtawka, to moja zmora - Tyldzia bujałaby się najchętniej cały dzień.


No i kulki. To jest to. Agnieszka znowu przyszła z pomocą. Wymieniliśmy tylko nasze bawełniane kule i mamy nowy zestaw i wyszło taniej niż zakup nowego zestawu. Stare kule schowane, może wrócą do łask za jakiś czas. Docelowo będą oświetlały dużą literę M, ale nie jest jeszcze gotowa.


Dywan totalny niewypał - podoba mi się, ale przyciąga każdy okruszek, więc wszystko na nim widać. Z drugiej strony czego się spodziewałam po czarnym dywanie :-p. Przy najbliższej finansowej okazji wymienimy :-).

Wiem, że większość pokoi teraz wygląda tak samo, ale mi się to podoba. Kolory jak najbardziej na topie, wszędzie je znajdziecie. Białe ściany pozwalają na wariacje, bo zmienię kilka dodatków i już będzie inaczej.

I co, podoba się?
Może macie jakieś sugestie?
Z TATĄ FAJNIE JEST

Z TATĄ FAJNIE JEST

Oczywiste jest, że z Tatą najfajniej się bawi. Wiadomo, że Tata wymyśla najlepsze zabawy. Nie gdera, nie marudzi, nie upomina. Z Tatą można wszystko :-D.

O relacji Matyldy z M. pisałam już nie raz, ale wiecie, że mam wrażenie, że od kiedy Mati jest już mocno rozgadana, to Oni dogadują się jeszcze lepiej. Wspaniale się na Nich patrzy - uwielbiam ich wspólne zabawy, ich wygłupy, uwielbiam patrzeć jak tata pociesza, kiedy dzieje się krzywda. To chyba najlepszy widok dla każdej matki. Wcześniej M. zajmował się Matyldą, ale ja stresowałam się bardzo, bo przecież nie ma takiego instynktu jak ja, bo Młoda nie zakomunikuje, ale Michał się nie poddawał, starał się - każdego dnia pokazywał jak wiele się nauczył, jak bardzo chce mi pomóc. Ciężko miał ze mną, wiem. Teraz zostawiam ich bez żadnych obaw.

Pierwsza próba była podczas wyjazdu do Inowrocławia. M. był z Matyldą przez ponad 5 h, świetnie dawali radę. Położył ją spać, dał obiad, pobawił się. I mimo zdartego policzka Matylda była zadowolona :-D.
Wczoraj pojechałam z koleżanką na zakupy - nie było nas prawie 7 h. Wchodzę stęskniona do domu, myślę tylko o tym, żeby przytulić tego małego człowieka, a Ona? A Ona spojrzała na mnie i biegiem do torby, wyciągać wszystko co się da. Mówię do Niej Mati. Nic. Zero reakcji. Matylda choć się przytulić. Nic. Osz Ty łobuzie sobie myślę - serce mi pęka. A Ona do Taty. I tylko tata, tata... Blee - sobie myślę, już Was więcej razem nie zostawię - never! Nie no cieszę się bardzo, bo poczułam trochę luzu, trochę lżej mi się zrobiło. Jeszcze tylko nocne usypianie Tacie zostało i nocne pobudki :-p Wtedy Matka poimprezuje :-D.


M. skwitował: "A widzisz. Jak mi jest miło, kiedy wracam po pracy, a Ona tylko mama" - wita się z tatą, całuje i dalej mama. Dzieci są cudowne - a nasza Matylda wyjątkowa <3.

SMUTNO...

Są takie dni, kiedy mam ochotę spakować wszystkie nasze torby, wszystkie nasze rzeczy i wyjechać. Przeprowadzić się, być bliżej rodziny, być bliżej moich przyjaciół, znajomych...

W Elblągu mieszkam od ponad 4 lat. Wcześniej, kiedy pracowałam, to kontaktu z ludźmi miałam trochę więcej, dużo więcej. Dziewczyny, z którymi pracowałam zmieniły pracę, wyjechały, nie ma ich - tak, tak Madziu - mowa tu też o Tobie :-D. Później był Karol (kuzyn) i Ewelina - Karol wyjechał, Ewelina zmieniła pracę i choć kontakt mamy, to wiadomo, że każda ma swoje życie. Ja spędzam całe dnie z Matyldą, Ewelina w pracy - normalne życie. Wiecie, że Ewelina, to jedyna osoba, z którą zostawiłam Matyldę - dziękujemy Ciocia jeszcze raz :-*. I najważniejsze jest to, że zawsze mogę na Nią liczyć. Teraz spotykam się czasem z koleżankami, z innymi mamami, ale brakuje mi bardzo moich znajomych, takich tylko moich. Rozmowy telefoniczne, czy pisanie wiadomości, to nie to samo niestety. Potrzebuję spotkań, rozmów, ale jak to zrobić, kiedy wszyscy są daleko...

Bardzo trudno mi się zaaklimatyzować, pierwszy raz w życiu nie mogę się odnaleźć. M. praktycznie całe dnie spędza w pracy. Ja jestem z Mati, obowiązki - obiad, pranie, sprzątanie. Nie mam z kim pogadać, nie mam z kim wypić kawy. Jest Rodzina Michała, ale przecież Oni pracują - spotykamy się wspólnie w weekend. W tygodniu jestem sama i czasem naprawdę mam ochotę spakować się i wrócić do siebie... Kiedy Michał wróci z pracy, albo faktycznie mamy cały weekend dla siebie, to nie wiemy, jak spędzać ten czas. Każde ma coś do zrobienia, każde sobie coś planuje, żeby wykorzystać wolny dzień. Matylda nie chce iść na drzemkę, kiedy Tata jest w domu, więc często jest tak, że nie śpi - widać, że i Ona chce chłonąć każdą sekundę, każdą minutę - cieszy nas to bardzo :-).

Wiecie, że kiedy Matylda była maleńka, a ja 4 h dziennie spędzałam na dworze, to non-stop rozmawiałam przez telefon. Teraz mam już swoją małą kompankę rozmów, bo z dnia na dzień mówi co raz więcej, rozumie co raz więcej, to i moje rozmowy telefoniczne ograniczam do minimum.

Ja naprawdę rozumiem Mamy, które mówią, że nie mają czasu, albo siły na zrobienie czegokolwiek. Kiedy jest się samemu z dzieckiem przez cały dzień, kiedy nawet do łazienki idzie się z dzieckiem, a wyjście do sklepu po masło, to wielka wyprawa, bo przecież trzeba się ubrać i kurtka i czapka, ajjj... Nie dziwi mnie też, kiedy widzę Mamę w dresie, umazaną - zmęczoną, bo sama tak często wyglądam. Wiem też, że wszystko można, wystarczy dobra organizacja i chęci, ale wiem też czasem lepiej się położyć i odpocząć, niż za wszelką cenę dążyć do ideału... Ideałów nie ma. Najważniejsze, żeby być najlepszą Mamą dla swojego dziecka :-).
Copyright © 2014 ja-matka.pl , Blogger