ZAPRZYJAŹNIŁYŚMY SIĘ
Kiedy dowiedziałam się o ciąży myślałam, że o dzieciach, kupkach, ubrankach wiem wszystko. Przecież tyle dzieci wybawiłam od maleńkich okruszków po duże przedszkolaki. Przecież karmiłam, przewijałam, nosiłam usypiałam. Tyle książek przeczytałam. Byłam taka przygotowana. I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko mi umknęło.
Siedziałam z Matyldą przy piersi i wyłam. Myślałam sobie: "w co ja się wpakowałam". Zastanawiałam, kiedy to się skończy - było mi ciężko. Tym bardziej ciężko, że byłam sama. M. pracował, niestety nie mógł posiedzieć z nami w domu. Nie miałam nikogo na miejscu. Z resztą, przecież nikt inny nie nakarmiłby dziecka. Po 8-10 h sama w domu, czasem myślałam, że oszaleję. Moja Mama powiedziała mi wtedy, że najtrudniejsze będą 3 pierwsze miesiące, później będzie z górki. Trzymałam się tego, myślałam o tym często. Z dnia na dzień poznawałam Małą coraz lepiej. Jakoś sam z automatu ustawił nam się tryb dnia. Tylko to spanie, tylko z tym był problem, ale nie poddawałam się.
Minęły 3 miesiące.
Minęło 6 miesięcy.
Minęło 9 miesięcy - pomyślałam, ale jest fajnie. Dajemy radę. Wiem o co chodzi. Czasem tylko muszę się zastanowić o co chodzi.
Jutro minie 12 miesięcy - dopiero teraz jest łatwo, a mówicie, że będzie jeszcze łatwiej :-D Komunikujemy się już na tyle, że jestem w stanie odgadnąć o co chodzi, a jak nie, to Matylda mi pokaże. Jak Mała chce się przytulić, to się przytula, jak chce dać buzi, to daje buzi, jak chce pić, to idzie po kubek, jak chce jeść, to woła mniam itd...
Mam swoją teorię na ten temat. Dopiero teraz jestem mądra.
Każde dziecko jest inne. Nie można każdego wrzucać do jednego worka.
Z dzieckiem trzeba się zaprzyjaźnić. W dziecko trzeba się wsłuchać. Dziecko trzeba poznać.
Na początku jesteśmy zagubione, przestraszone. Nie możemy się odnaleźć w nowej sytuacji. Jedna z nas robi to szybciej, inna później. Panikujemy. Większość problemów same sobie stwarzamy. Jak teraz się głębiej nad tym wszystkim zastanowię, to Matylda była i jest dzieckiem bezproblemowym. Nie miała kolek, nie była marudna, nie płakała. Od początku budziła się tylko raz w nocy. A ja? Ja zwyczajnie nie umiałam się dostosować. Nie potrafiłam zrozumieć, poznać. Zaspokajałam jej potrzeby. Przebierałam, karmiłam, przytulałam. Problem był ze spaniem - ale tylko w ciągu dnia i wiecie co? Teraz bym sobie z tym poradziła :-) Głupie książki, głupie poradniki namieszały mi w głowie. Nie śpij z dzieckiem, bo się przyzwyczai. Nie pozwalaj zasypiać przy piersi, bo będzie problem. Nie rób tego, nie rób tamtego. Dziecko powinno samo zasypiać. A najlepiej jak jako niemowlak robiłoby siusiu na nocnik. Trzeba było słuchać swojej intuicji.
Dziecko trzeba kochać i pielęgnować.
Dziecko potrzebuje miłości i czułości.
Dziecko jest najważniejsze.
Z dzieckiem trzeba się dogadać.
Z dzieckiem trzeba się zaprzyjaźnić.
I jeszcze jedno - dbajcie o te chwile i spijajcie każdą krople, bo te małe krasnoludki tak szybko rosną!
cudownie napisane:)
OdpowiedzUsuń